Rozdział 3

24.6K 801 75
                                    

Następnego ranka powitało mnie nieprzyjemne pulsowanie z tyłu głowy. Czyżby kara za wypicie o jednego drinka za dużo? Uniosłam się powoli do góry, czego od razu pożałowałam. Położyłam głowę z powrotem na poduszce, wzdychając. Jedyną dobrą nowiną tego dnia, był fakt, że Lucas pomyślał o wszystkim i zasłonił, wszystkie żaluzje nim się obudziłam. Cud nie chłopak!
Ostatnie czego mi potrzeba dzisiejszego kiepskiego poranka to, nieprzyjemne oślepianie światłem.
Mruknęłam niezadowolona swoim stanem, chciało mi się cholernie pić. Na dodatek czułam, jakby przez moją głowę przebiegło stado koni i jeden kucyk.
-Widzę, że już nie śpisz. Jak się czujesz? -usłyszałam głos swojego wybawiciela. Odwróciłam głowę w jego stronę i ujrzałam w jego rękach szklankę wody.
-Mam wrażenie, że zaraz zejdę przez tego kaca.
Lucas podał mi szklankę i leki przeciwbólowe, które od razu zażyłam. Znacie to uczucie, gdy w pewnym momencie wiecie, że nie powinniście już pić? Ja ewidentnie przekroczyłam swój limit. Wiedziałam, że kroczę po cienkiej granicy, którą przesunęłam na niebezpieczne tory. I tak o to dziś są tego skutki. Zaczęłam sobie gratulować wczorajszych decyzji.
-Odzywała się Bree?
-Napisała tylko SMS-a, że wróciła do domu chwilę po nas.
-To wszystko?
Chłopak wzruszył ramionami tylko i wykrzywił usta w grymas. Co oznaczało. "Przykro mi, nie zaliczyła"
Zaśmiałam się i wygramoliłam z trudem z łóżka.
-Czuję, się jakby walec po mnie przejechał! -dosłownie, moje nogi bolały nie miłosiernie. Parę godzin przetańczonych na parkiecie, dawało o sobie znać.
Wskoczyłam pod szybki, zimny prysznic. Ubrałam się w czarne, krótki spodenki i białą bokserkę, planowałam spędzić cały dzień na dochodzeniu do siebie, na dodatek czekała mnie nocna zmiana w klubie. Zeszłam na dół, po drodze związując włosy w niedbałego koka. Dostrzegłam krzątającego się chłopaka po kuchni. Usiadłam przy wysokim stołku barowym i z uśmiechem obserwowałam jego kocie ruchy, które towarzyszyły mu podczas przyrządzania śniadania.

Zaśmiałam się cicho, przez co zwróciłam uwagę chłopaka.
-Już ci lepiej chyba. -przejechał wzrokiem po mojej twarzy. Leki zaczęły działać, przez co miałam od razu lepszy humor oraz wilczy apetyt.
-Zdecydowanie. Ty za to wyglądasz, jakbyś był nowo narodzony. Co jest dziwne, zważając na fakt, że wypiliśmy tyle samo, a nawet mogłabym przysiąc, że wypiłeś więcej. -obserwowałam jego radosny uśmiech.
-Kochana, żeby pić trzeba umieć. Na dodatek ja jestem mężczyzną. Przyswajam alkohol jak wodę mineralną. Nic nie poradzę, że masz tak słabiutką głowę.
Fakt, Lucas był dobrym zawodnikiem, jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie, w jakim ja obecnie się znajdowałam. Tego mu cholernie zazdrościłam.
Zjedliśmy wspólnie śniadanie w ciszy, w głowie próbowałam ułożyć sobie plan na dzisiejszy dzień.
-To był najgorszy wieczór w moim życiu! -obydwoje jak na zawołanie odwróciliśmy się w stronę drzwi wejściowych, przez które z hukiem weszła Bree. Jej złość emanowała od niej na kilometr, nie dało się nie zauważyć, w jakim była stanie. Podeszła do lodówki, wyjmując, z niej pomarańczowy sok, po czym spojrzała na nas zdezorientowana.
-No co?
-Też Cię miło widzieć Bree, czuję się dobrze. Dzięki, że pytasz a co u ciebie? -wywróciłam rozbawiona oczami i machnęłam, ręką dając, jej znak by kontynuowała.
-Dacie wiarę, że cały wieczór spędziłam przy tym cholernym barze, marnując czas na tego barmana...
-Tylko nie mów mi, że jest gejem. -przerwał, jej Lucas rozbawiony.
-Gorzej, żonaty. -mruknęła niezadowolona, siadając naprzeciwko mnie.
-Chyba mu to nie przeszkadzało, skoro cię podrywał. -odezwałam się zdziwiona. -Jak się dowiedziałaś?
-Przypadkiem! Skubaniec myślał pewnie, że to nie wyjdzie na jaw. Na jego nieszczęście żoneczka zjawiła się w klubie z koleżaneczkami. Poza tym, czemu tak szybko zawinęliście się wczoraj?
-Długa historia.
-Mam czas. -wzruszyła ramionami i poszliśmy w trójkę do mojego pokoju.

Gdy tylko skończyłam opowiadać jej o zaistniałej sytuacji, Bree patrzyła na mnie jak na kogoś, kto właśnie opuścił zakład psychiatryczny.
-No więc? -zapytała.
Uniosłam brwi ku górze, nie rozumiejąc jej pytania. Widząc, moje zdezorientowanie zaczęła kontynuować. -Wiesz, spodziewałam się, że powiesz mi, że w ramach podziękowania zaprosiłaś go na drinka, następnie zaproponowałaś mu, zwiedzanie swojej sypialni, czy coś w tym stylu a ty mi mówisz, że poszłaś z Lucasem do domu?
-Dokładnie tak.
-Żartujesz sobie? -pisnęła. -Dziewczyno, facet jak z okładki playboya ratuję ci twoją cudną dupę, a ty nic?
-Bree, nie wszyscy od razu w ramach podziękować, wskakują drugiej osobie do łóżka.
-Imię? -zapytała.
-Nie przedstawił się.
-Nie spytałaś?
-Nie było okazji.
-Nudziara, to jak ty chcesz go znaleźć?
-Wcale nie zamierzałam.
-Lucas, przetłumacz jej, bo mi ręce opadają.
-Bree, słonko. Próbowałem już wczoraj, ale jej popęd seksualny, ewidentnie przeszedł w stan spoczynku. Nie jestem pewny, czy nie zaginął gdzieś podczas tego celibatu.
-Przekraczacie cienką granicę...-burknęłam na nich. -Moje libido, ma się dobrze, dla waszej informacji.
Na samą myśl o tym mężczyźnie brakowało mi tchu, myślami wracałam do jego wyglądu. Rozpięta koszula ukazująca muskularną klatkę piersiową, tatuaże zdobiące jego ręce. Wzrok przenikliwy oraz uśmiech, który doprowadza kobiety do białej gorączki.
-Rachel. -odchrząknął Lucas.- Ślinka ci cieknie, o tu. -wskazał na mój kącik ust, śmiejąc się. Na co rzuciłam w niego poduszką, która znajdowała się najbliżej mnie.

Zemsta Moretti / Gangsterskie Porachunki Tom IWhere stories live. Discover now