Rozdział 12

18.4K 761 46
                                    




Po wyjściu od Thomasa z posiadłości, w dalszym ciągu czułem ogromne wkurwienie. Moje mięśnie były napięte, a oddech nierównomierny. Dopiero po chwili zorientowałem się, że dalej mam zaciśniętą pięść. Wsiadłem, na tylne siedzenie samochodu czekając, aż reszta zajmie swoje miejsca.
Zdjąłem marynarkę, kładąc ją na swoich kolanach, po czym przymknąłem powieki.
Próbowałem uspokoić się, po wizycie u tego śmiecia. Jeszcze moment a strzeliłbym w ten jego, głupi łeb. Strasznie korciło mnie, by to zrobić. Jednak musiałem zachować resztki rozumu.
Co jak co, ale ten śmieć, nie ma prawa wspominać o moim bracie.
Tym bardziej, sugerując, że ja przyczyniłem się do jego śmierci...
Westchnąłem poirytowany, czułem, że muszę napić się czegoś mocnego i wziąć relaksującą kąpiel przed powrotem do posiadłości.
-Do hotelu. -warknąłem, zdając sobie sprawę, że głębokie oddechy, wcale nie pomagają mi się uspokoić. Louis po chwili ruszył spod posiadłości Thomasa. Dzięki bogu.
Przesiadywanie na jego terenie, działa na mnie jak płachta na byka.
Usłyszałem dźwięk telefonu. Wyjąłem, urządzenie z marynarki, po czym spojrzałem, na wyświetlacz, na którym widniał nieznany numer. Cudownie, kogo tym razem niesie?
-Moretti, słucham? -odezwałem się oficjalnym tonem, lekko podwyższonym.
Dając znać, że mój rozmówca dzwoni nie w porę.
-Ty dupku! -usłyszałem wkurwiony, damski głos po drugiej stronie.
Od razu rozpoznałem, że to Rachel. Wywróciłem oczami, po czym poprawiłem się na siedzeniu.
-Lepiej zastanów się dwa razy, za nim wypowiesz kolejne słowo. Trafiłaś na bardzo nieodpowiedni moment, więc możesz być pewna, że zostaniesz rozliczona za każde zdanie, które mi się nie spodoba.
-Nawet mnie nie wkurwiaj!
-Słuchaj Rachel, nie mam czasu na twoje babskie fochy. Zadzwonię kiedy będę miał czas. Kup sobie czekoladki, czy napij się wina. Cokolwiek. -rozłączyłem się po czym, wyciszyłem telefon. Nie miałem najmniejszej ochoty na rozmowy z nią. Tym bardziej, teraz gdy moje myśli krążyły wokół czego innego.
-Co tym razem? -zaśmiał się Domenico, wpatrując we mnie.
-Jak zwykle to samo. Wkurwiona Rachel. Nic nowego, jednak tym razem okazała się mądrzejsza i zadzwoniła z innego numeru.
-A co było nie tak z jej numerem? -zdziwił się, na co ja wzruszyłem ramionami.
-Zablokowałem ją, gdy rano męczyła mnie telefonami. Jeśli czegoś ode mnie oczekuje, to będzie musiała poczekać, aż nie wrócę. Nie rzucę wszystkiego, tylko po to, by odbyć z nią przyjemną rozmowę telefoniczną, w której będę musiał wysłuchiwać, jakim to jestem dupkiem, bo nie odbieram od niej telefonów. Obroży mi nie zakładała. -brunet się zaśmiał, po czym wyjął swój telefon, słysząc dźwięk urządzenia. Po chwili spojrzał na mnie, dziwnie się uśmiechając.
-Co tym razem?
-Twoja ukochana, postanowiła teraz mnie męczyć telefonami.
-Odrzuć. -machnąłem ręką, po czym spojrzałem na śmiejącego się Louisa, na przednim siedzeniu.
-Całe szczęście, że nie ma mojego numeru telefonu.
-Spokojnie, wszystko przed tobą. -zaśmiał się brunet, spojrzałem na obraz za oknem, zdając sobie sprawę, że właśnie zajechaliśmy pod hotel. Nareszcie.

Wysiadłem z samochodu, trzymając w ręku marynarkę, a następnie skierowałem swoje kroki do środka, wysokiego, przeszklonego budynku. Przy recepcji stała długonoga blondynka, która na sam mój widok zaczęła trzepotać sztucznymi rzęsami.
Zachowywała się jak każda, napalona suka, która widząc przystojnego, bogatego faceta zaczyna robić szopkę.
-Trzy pokoje jednoosobowe. -rzuciłem od niechcenia. Po czym odebrałem kluczyki od blondynki, która widząc, że nie jestem zainteresowany jej osobą, odpuściła swoje zaloty.
Odwróciłem się w stronę wejścia, przez które wszedł Domenico oraz Louis, po czym rzuciłem w ich stronę pozostałe dwa kluczyki.
Nie czekając na nich, ruszyłem, do windy wciskając piętro szóste.
Miałem ochotę zrzucić z siebie wszystkie rzeczy, po czym wejść pod prysznic i siedzieć tam w nieskończoność.
Gdy tylko winda dojechała na górę, odnalazłem wzrokiem swój pokój, a następnie wszedłem, rzucając marynarkę, na ogromne łóżko.
Nie potrzebowałem do szczęścia wiele, więc po chwili zrzucałem z siebie po kolei, części garderoby. Gdy tylko byłem już nagi, wszedłem pod prysznic, odkręcając zimną wodę, która zaczęła spływać po moim rozpalonym, oraz spiętym ciele.
Tego było mi trzeba... Oparłem ręce na kafelkach przed sobą, pochylając głowę do przodu, tak by woda spływała po moim karku. Nie wiem, jak długo tak stałem, jednak była to przyjemna chwila relaksu, od wszystkiego i wszystkich wokół.
Umyłem się żelem pod prysznic, po czym owinięty w hotelowy ręcznik, wyszedłem z kabiny. Gdy tylko moje stopy dotknęły, zimnych płytek po moim ciele, przeszedł przyjemny dreszcz.
Ruszyłem do pokoju, na wielkim łóżku leżała już moja torba podróżna, którą przyniósł jeden z chłopaków. Ubrałem szare, lniane spodnie oraz białą koszulę, rozpiętą u góry.
Na ręku nie mogło zabraknąć złotego Rolexa. Użyłem swoich ulubionych perfum Dior'a i byłem gotowy do wyjścia.
Moim celem, była hotelowa restauracja, czułem, że nie obejdzie się dzisiaj bez whisky.

Zemsta Moretti / Gangsterskie Porachunki Tom IWhere stories live. Discover now