12. Czy ona żyje?

1K 59 4
                                    

Nie do końca wiedziałem co się dzieje, po prostu wiedziałem kto to zapoczątkował i kto musi za to odpowiedzieć. Edward siedział na środku placu z twarzą w dłoniach, ale nie ryczał, tylko mówił coś do siebie. Podszedłem do niego i pociągłem go za ciuchy do góry.

- Co jej zrobiłeś!- buzowało we mnie, trzymając go nie widziałem jego strachu tylko debila który doprowadził [T.I.] do takiego stanu- Gadaj!

- Nic! Przysięgam.- podniósł delikatnie ręce, puściłem go gwałtownie tak że upadł na ziemie i się skulił- Rozmawiałem z nią, powiedziałem że jest śliczna bo taka jest i nagle dostała duszności i nie chciałem jej uprowadzić i nie zatrzymywałem się gdy wołałeś bo prosiła bym ją wyniósł na dwór. Nic nie zrobiłem.- ostatnie zdanie powiedział szeptem i wziął głęboki oddech.

- Co  jej powiedziałeś?- przybliżyłem się do niego

- Że jest śliczna. Ja...ja rozumiem jeśli dla...ciebie nie, ale według mnie...

- Zamknij się! Nie zbliżaj się do niej!- zostawiłem go na betonie i wróciłem do budynku w którym panowała grobowa cisza. Przeraziło mnie to. Wbiegłem do środka, nie było słychać już tego przerażającego kaszlu, ani krzyków Maggie. Płaczu Carl'a też nie było. Szeryf siedział przy stole przytulając syna, obok którego była Beth z Judith, na przeciwko siedziała Carol ze spuszczoną głową, a Michonne stała oparta plecami o ścianę obok wszystkich.- Co jest?- nikt na mnie nie spojrzał, obawiałem się najgorszego- Czy ona żyje?- siwowłosa kiwneła na tak, zadziwiłem sam siebie ale bardzo się ucieszyłem. Zostawiłem ich i wbiegłem do Hershel'a i Maggie. Ale byli tam tylko oni, od razu mój entuzjazm mnie opuścił.

- U siebie.- staruszek machnął do mnie, spojrzałem na drugie łóżko. Brunetka spała wymęczona całą tą sytuacją. Poszedłem do [T.I.] i usiadłem przy jej łóżku. Wyglądała jakby spała ale poczuła ugięcie materacu i uśmiechnięta pociągnęła mnie za ramie. Po chwili leżałem obok dziewczyny która się we mnie wtuliła.

- Co się stało?- mruknąłem jak tylko cicho mogłem.

- Sama nie wiem może nawrót astmy ale miałam ją ostatnio jak miałam 8 lat.- odpowiedziała jeszcze ciszej. Zauważyłem jak Rick odsuwa delikatnie firankę, uśmiecha się do mnie i mruga oczkiem. Przesłałem mu groźny wzrok i podśmiechiwując się wyszedł.
[K.W.] zasnęła a ja patrzyłem na jej twarz, była tak delikatna i...i śliczna. Edward miał racje [T.I.] jest piękna, szkoda tylko że on powiedział jej to pierwszy.

POV. Carl

Siedziałem wstrząśnięty całą tą sytuacją, nikt nie wiedział co się stało i nikt nie chciał mnie do niej wpuścić. Cholernie się o nią boję. Mój tata mocno mnie przytulał ale miałem to głęboko gdzieś, ciszę przerwało piszczenie krat. Nikt nie wyrwał się by spojrzeć kto przyszedł, każdy wiedział że to Dixon. Powiedział coś co do mnie nie dotarło, widziałem tylko jak Carol poruszyła głową i na ten znak mężczyzna ruszył jak wyścigówka do Hershel'a i również bardzo szybko przeszedł od niego do [T.N.]. Poczułem wewnętrzny gniew. Dlaczego ja nie mogę tam wejść a on tak. Puściłem tate i przetarłem oczy.

- Dlaczego Daryl może u niej być a ja nie?- skierowałem wzrok na ojca, ale nie odpowiadał

- Bo ją denerwujesz Carl.- Michonne odępchnęła się nogą od ściany i zaczeła krążyć w około stołu,spojrzała na mnie z pod byka- Rozumiesz?

- Nie!- uderzyłem dłońmi o stół i wstałem, ale poczułem dotyk

- Carl uspokój się, proszę.- Beth spojrzała na mnie błagalnie a potem na Judi, która szykowała się do płaczu. Przeraziłem ją ale teraz nie obchodziło mnie to. Pokręciłem głową i poszedłem na dwór. Zobaczyłem jak Edward rozmawia śmiejąc się z Axel'em.

Daryl Dixon X CzytelnikWhere stories live. Discover now