Rozdział 1

13.8K 640 1.2K
                                    

Izuku per.

Błękit oceanu przenikał całą przestrzeń wokół. Odgłos krzyków pełnych radości i zadowolenia były słyszalne niedaleko. Syreny bawiły się w mieście ,a ich radość była słyszalna chyba w całym królestwie. Ja zaś siedziałem sobie w swoim ulubionym miejscu. Dokładniej to w królewskim ogrodzie. Głaskałem ryby ,które przepływały obok mnie, jednak to nie ,to samo co mój delfin. Tak. Mam własnego delfina. Ma na imię Luna. Czekałem aż do mnie przypłynie. Właśnie ją wyprowadzałem. Mój kochany pupilek podpłynął do mnie, a ja zacząłem ją głaskać.

- Książę Izuku. Obiad na stole- usłyszałem głos mojego przyjaciela. Dokładniej to strażnika królewskiego ,który ma mi pomagać, ale jesteśmy też przyjaciółmi. Tryton miał blond włosy z czarną błyskawicą na grzywce, oraz złote oczy. Od dziecka był wychowywany na strażnika królewskiego ,a teraz spełniał się jako mój osobisty ochroniarz.

- dobrze Kaminari- powiedziałem do trytona z ogonem węgorza. Jego mocą jest prąd ,wiec pasuje mu ten ogon. Tak czy inaczej razem popłynęliśmy do jadalni. Moja mama już tam na mnie czekała. Podpłynąłem do wolnego krzesła i usiadłem. Kaminari jako mój osobisty ochroniarz miał prawo zjeść z nami. Moja mama i ja traktowaliśmy go jak członka rodziny. Chłopak usiadł obok mnie i zaczęliśmy jeść. Wodorosty. Nasz ulubiony i jeden z niewielu dostępnych posiłków. Jak to jest ,że u nas w oceanie tak mało mamy wyboru w jedzeniu. Niby lubię wodorosty ,ale lepsze w smaku są muszle. Posiłek spędziliśmy rozmawiając z mamą na różne tematy. Spytałem jak minął jej dzień, jak się ma i w ogóle.

Po zjedzonym posiłku ja i blondyn popłynęliśmy obejrzeć ławicę.często tak robimy. Mama była zajęta jakimś spotkaniem jak zawsze.   Tak czy inaczej ławica była piękna. W tym czasie czekaliśmy też na resztę. Właśnie. Moi przyjaciele. Nawet jak byłem księciem to miałem przyjaciół. Czasem traktowali mnie inaczej. To było niezbyt fajne ,ale jakoś to znosiłem. Często dawali mi fory czy coś. Nie lubiłem tego. Po chwili zobaczyliśmy jak podpływają do nas moi przyjaciele.

- witaj Kacchan. Witaj Tsu- powiedziałem do nich na powitanie. Tryton o najedzonych włosach i czarno-pomarańczowej płetwie i syrena o długich, zielonych włosach i płetwie tego samego odcienia.

- witaj Deku- powiedziała Dziewczyna o zielonych włosach i oczach. Jak zawsze wyglądała na szczęśliwą.

- jak tam życie?- spytał chłopak o czerwonych oczach i blond włosach. Czasem Katsuki bywał niemiły ,ale przy mnie się hamował. Nie mil wyboru. W końcu jestem księciem.

- tak jak zawsze- powiedziałem ze znudzeniem. W końcu nie mam co kłamać. Było lekko nudno. Nasz ocean znałem jak własną kieszeń ,a mama nie pozwalała mi pływać na powierzchnię. Nie żebym słuchał jej zakazów. Często je łamałem.

- jak myślicie? Dziś znów przepłyną tędy meduzy?- spytał Kaminari patrząc na Kacchana i Asui.

- może- powiedziała zielonowlosa syrena. Czasami przepływały tedy meduzy ,a wtedy wszystko wyglądało tak ładnie.

- chciałbym zobaczyć coś nowego- powiedziałem. Może i meduzy były cudowne ,ale widzieliśmy je co chwilę. Chciałem zobaczyć coś czego wcześniej nie widziałam.

- my też. I to bardzo. Wiesz doskonale że nudzi nas patrzenie wciąż na te same ryby- powiedział Katsuki. Po nim najlepiej widać znudzenie. Nie krył tego ,że nudzą go widoki ryb i delfinów. 

- mama powiedziała ,że mamy nawet nie myśleć o zapuszczanie się po za tereny mermaindi- powiedziałem ze smutkiem.

- ale przecież kiedyś musimy tam popłynąć. Zapomniałeś co mówi legenda?- spytał Kaminari. No tak. Legenda. Coś czym żyje bardzo wiele syren i trytonów w naszym podwodnym świecie.

Tododeku: dwa światy [Zakończone] Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon