Rozdział 11

6.1K 403 417
                                    

Todoroki per.

Trening szedł mi całkiem dobrze. Po chwili spostrzegłem zieloną czuprynkę Midoryii. Chłopak usiadł na ławce i obserwował mój trening. Czas się popisać. Ruszyłem na Iide. Byłem pewny że niebieskowłosy zrobi swój popisowy ruch. Jednak on zrobił coś kompletnie innego przez co runąłem na ziemię. Zanim zdołałem wstać Iida przygwoździł mnie do ziemi.

- powinieneś skupić się na mnie i moich ruchach a nie na popisywaniu się przed jakimś chłopakiem- powiedział Iida.

- co? Skąd ty wiesz? I skoro wiedziałeś to czemu mi nie pozwoliłeś się popisać?- spytałem.

- bo trening polega na tym że trenujesz i udoskonalasz swoje techniki walki- powiedział Iida. Chłopak mnie puścił i podał rękę by pomóc wstać.

- z resztą twój obiekt westchnień chyba się tobą nie interesuje- powiedział Iida. Spojrzałem na ławkę gdzie jeszcze przed chwilą był Izuku. No właśnie. Był. Bo teraz już go nie ma. Co ja sobie myślę? On jest normalnym chłopakiem i pewnie ma dziewczynę. Tia. Normalny. Czemu ja się zakochałem w chłopaku? Co jest ze mną nie tak?

- wróćmy do treningu- powiedziałem. Ja i Iida wróciliśmy do treningu.

Bakugou per.

Siedzuałem sobie w łóżku i zastanawiałem się nad tym co dziś mogę porobić. Mówiąc szczerze to myślałem nad tym by pójść popływać. Przy okazji zobaczyłbym co u Asui i Kaminariego. Tia. Tak wogule to ciekawe co teraz u Królowej. Tia. Pewnie zeszła na zawał. Deku ma szczęście. Obejmie władze w tak młodym wieku. Po chwili wstałem i wyszedłem z pokoju. Ruszyłem do wyjścia z zamku.

- Katsuś!- usłyszałem znajomy kłos. To nici z pływania.

- tak?- spytałem niechętnie. Po chwili Kirishima podbiegł do mnie i... czy on się do mnie przytula!? Jak go węgorzem poszczuję to się na przyszłość dwa razy zastanowi zanim się do mnie zbliży. Po chwili czarwonowłosy się ode mnie odkleił.

- gdzie idziesz?- spytał z uśmiechem. Słodziak. To znaczy... debil.

- mało cię to obchodzi- powiedziałem swoim zimnym głosem.

- no wiesz... myślałem że pobędziemy trochę razem. Wiesz. Przyjacielski spacer Misiek- powiedział Kirishima.

- Misiek? To jakieś miejsce, albo następne pyszne coś?- spytałem zakłopotany. 

- Misiek to zwierzę- powiedział Kirishima.

- a no tak. Jasne. W takim razie gdzie ten Misiek?- spytałem. Kirishima się zaśmiał.

- Misiek to ty. Jesteś mega słodki i też mega groźny. Tak jak miś- powiedział czerwonooki. Nie wiem czemu, ale się zarumieniłem. Co jest ze mną?

- to... nadal nie odpowiedziałeś mi na pytanie. Gdzie idziesz?- spytał ponownie Ejirou.

- ja... popływać, ale w sumie to mi się odechciało- powiedziałem. Już chciałem wrócić do zamku, ale Kirishima złapał mnie za nadgarstek.

- a chcesz popływać statkiem?- spytał czerwonowłosy.

- co to statek?- spytałem. Ejirou się zaśmiał.

- śmieszny jesteś- powiedział. Jednak po chwili się zoriętował że ja na serio nie wiem co to statek.

- em... statek to... em... jak by ci to wyjaśnić...? Ech... chodź to ci pokażę- powiedział Kirishima. Chłopak zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Fajne. Porywa mnie czerownowłosy błazen. Gorzej już być nie może.

Izuku per.

Szedłem sobie przez ten piękny ogród i podziwiałem piękno natury.
Po chwili zobaczyłem jakiś piękny kwiat. Był on czerwony. Nie mogłem się na niego napatrzeć. Wziąłem go w ręce i...

- ała!- krzyknąłem z szoku. Szybko zabrałem rękę. Spojrzałem na swoją dłoń. Krwawiła z paru ran. Niewielkich, ale jednak. Do oczu automatycznie napchały mi się łzy. Starałem się nie rozklejać, ale mi to nie wyszło. Rany mnie cholernie piekły i nie wiedziałem co mam zrobić. Zacząłem płakać i panikować. Szybko odsunąłem się od kwiatu jak by znów chciał zaatakować. Po chwili krew zaczęła spływać mi po dłoni. Małe kropelki czerwonej cieszy skapywały na ziemię i mieszały się z moimi łzami.

- Izuku?- usłyszałem przemiły i delikatny głos Todorokiego. Odwróciłem się, ale zanim zdążyłem cokolwiek zrobić chłopak mnie przytulił. Poczułem rumieńce na policzkach, a serce  zabiło mi szybciej.  Po chwili jednak poczułem jakieś dziwne uczucie. Coś... czego nigdy nie czułem.

- Izuku, co jest? Czemu płaczesz? Co się stało?- spytał zatroskany Todoroki. Pokazałem chłopakowi rękę. On tylko westchnął.

- to ty nie wiesz że róże mają kolce?- spytał. Ja tylko pociągnąłem nosem.

- ech... musimy iść do królewskiej pielęgniarki. Tam wyjmą ci kolce i zatamują krwawienie- powiedział Shoto. Nie wiedziałem za bardzo co połowa jego słów znaczy, ale zgodziłem się na to. Chłopak zaprowadził mnie do pielęgniarki. Kiedy weszliśmy do jej gabinetu ukazała nam się młoda dziewczyna o oliwkowych włosach i ciemnych oczach.

- Jirou. Proszę pomóż mu- powiedział Todoroki zwracając tym samym uwagę młodej dziewczyny.

- co tym razem zrobiłeś? I to jeszcze jakiemuś obcemu?- spytała dziewczyna. Tym razem?

- nic nie zrobiłem. Głuptasek zapomniał że róże mają kolce i złapał ją do ręki- powiedział Todoroki. Dziewczyna o ciemnych oczach od razu do mnie podeszła i spojrzała na moją rękę.

- nie jest tak źle. Miszę wyjąć kolce co będzie trochę boleć, ale myślę że dasz radę to wytrzymać- powiedziała dziewczyna. Ciemnowłosa nakazała mi usiąść na jednym z łóżek w jej gabinecie. Zrobiłem co kazała. Po chwili dziewczyna miała w ręku jakieś magiczne urządzenie. Ciemnowłosa zaczęła wyjmować kolce. Bolało cholernie, ale udało mi się to wytrzymać. Po chwili ciemnooka zabandażowała mi dłoń.

- wieczorem przyjdź zmienić opatrunek- powiedziała dziewczyna.  Kiwnąłem głową na zgodę. Po chwili ja i Shoto wyszliśmy z jej gabinetu. Szliśmy w ciszy korytarzem. Nagle poczułem delikatne palce Todorokiego muskające moją dłoń. Po chwili chłopak splótł swoje palce z moimi. Czułem jak się czerwienie. Po chwili byliśmy z powrotem w ogrodzie. Spojrzałem na zabójczy kwiat z nienawiścią. Po chwili usłyszałem cichy śmiech Shoto.

- nie bądź zły na tę różę. To nie jej wina że ma kolce- powiedział heterohromik.

- chodźmy z dala od niej- powiedziałem. Ruszyliśmy dalej. Po chwili doszliśmy do przepięknej fontanny. Shoto puścił moją dłoń i usiadł na brzegu fontanny. Chłopak poklepał miejsce obok siebie by dać mi znak że mam usiąść. Jednak ja odmówiłem.

- czemu nie chcesz usiąść?- spytał Shoto.

- bo... nie- odpowiedziałem. Po chwili heterohromik włożył rękę do wody i mnie ochlapał. Od razu zadrżałem. Todoroki się zaśmiał. Szybko ruszyłem do zamku.

- Izuku!? Co jest!?- usłyszałem wołanie Shoto. Jednak się nie zatrzymałem. Po drodze widziałem  większe jezioro. Może uda mi  się tam dotrzeć.  Po chwili widziałem już jezioro. Byłem od niego o dwa kroki kiedy pojawił się ogon i runąłem na ziemię. Szybko doczołgałem się do wody i zanóżyłem. Mam tylko nadzieję że Shoto za mną nie przyjdzie.

Tododeku: dwa światy [Zakończone] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz