Kochasz go?

870 41 4
                                    

c.d Draco 

Stoję obok Pottera ubranego w dżinsy i koszulę. Obejmuje rudowłosą, która jakimś dziwnym sposobem wydostała się z Hogwartu na kilka dni. Patrzymy na drzwi, za którymi mieści się mieszkanie Valentine'a i czekamy, aż ktoś nam otworzy.

– Skup się, Malfoy – mówi Bliznowaty. – Nie daj mu po sobie poznać, że masz jakiekolwiek zamiary co do Hermiony. Rozumiesz?

– Chyba coś ci się popieprzyło, Potter. Ja tu rządzę – warczę cicho.

Kiwa głową w milczeniu.

Nagle drzwi się otwierają, a nam ukazuje się pan domu, w idealnie dopasowanym czarnym garniturze z wywiniętymi mankietami. Niby elegancja, jednak rozpięta koszula dodaje ubiorowi jakiegoś luzu.

Kurwa, nie dziwię się, że na niego poleciała.

Wygląda jak wyjęty prosto z tych beznadziejnych gazetek dla nastolatek.

Wita się z Bliznowatym i rudą, po czym unosi brew, napotykając mój wzrok.

– A to niespodzianka.

Wpuszcza nas do środka.

– To nie moja impreza, więc nie mam nic do gadania – słyszę za sobą.

– Masz rację, nie twoja – mówię chłodno. – To tylko pieprzone przedstawienie.

– To nie przedstawienie, Malfoy. – Jest niesamowicie spokojny i rozluźniony.

Zamyka drzwi.

Odwracam się w jego stronę.

Wsuwa ręce do kieszeni spodni. Daje mi tym znać, że moja obecność wcale go nie stresuje. Uśmiecha się kpiąco, po czy woła gdzieś w głąb, tego cholernego apartamentu, imię Granger.

– Skarbie, pierwsi goście przyszli.

Najpierw słyszę stukot obcasów uderzających o niesamowicie drogie jasne panele. Obracam się wolno, odwlekając moment, aż ujrzę kobietę, którą straciłem.

Zamieram.

Tak jak Potter i mała łasica.

Dziewczyna, która idzie w naszą stronę, jest istnym zjawiskiem, lśniącą pięknością, seksownym cudem.

I nie wygląda na nieszczęśliwą.

Szczupłe nogi zakończone czarnymi szpilkami stawia pewnie. Przez moment patrzę, jak oniemiały na sukienkę, która otula jej ciało. Granat materiału, który opina piersi, łagodnie przechodzi w czerwień, by zakończyć się beżem parę centymetrów nad kolanami. Nagie ramiona i dekolt delikatnie odbijają światło lamp.

Włosy spięte w luźny kok nad karkiem, przyozdobiła jakimiś kamieniami.

Wygląda obłędnie.

Patrzę, jak kretyn nie mogąc się poruszyć ani wziąć normalnego oddechu.

Wita się z Potterem, przytula przyjaciółkę, a potem kieruje na mnie orzechowe oczy.

Nie widzę w nich nic, co kiedyś świadczyło o miłości do mnie. Była tylko pusta obojętność i zdziwienie.

Naprawdę o mnie zapomniała.

Teraz jestem dla niej tym, kim byłem w szkole.

Wrogiem, którego powinno się omijać.

Tak, jak teraz.

Przechodzi obok mnie, lustrując uważnie i marszcząc brwi, jakby się nad czymś zastanawiała, po czym wtula w bok Valentine'a.

Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz