Tam, gdzie wszystko się zaczęło (1)

847 42 12
                                    

Hermiona

Ostatni raz przejeżdżam szminką usta i zamieram, obserwując w lustrze odbicie półnagiego mężczyzny.

Stoi do mnie tyłem, zapinając na szczupłych biodrach skórzany pasek. Czarne spodnie idealnie podkreślają jego długie nogi. Mięśnie pleców i ramion napinają się przy każdym ruchu.

Mam ochotę podejść i muśnięciami palców zaznaczyć każdą z krzywizn, pieścić każdy centymetr tego anielskiego ciała, czuć ciepło pod dłońmi, słyszeć westchnięcia spowodowane moją bliskością.

– Zrób zdjęcie, Granger, będziesz miała na dłużej – słyszę gardłowe mruknięcie, które sprawia, że zamieram. Dobrze usłyszałam? Nie odrywam wzroku od jego sylwetki, gdy powoli się odwraca z leniwym uśmiechem na twarzy. – To chyba do ciebie powiedziałem na początku siódmego roku... wtedy na schodach.

Odkładam szminkę, próbując pozbierać myśli.

– A pamiętasz, co jeszcze dodałeś? – pytam, próbując opanować drżenie dłoni.

Nie spuszczam wzroku z jego odbicia. Patrzę, jak zapina guziki koszuli. Mruży oczy, wbijając we mnie srebrzyste spojrzenie. Ruchy szczupłych dłoni są hipnotyzująco wolne, dokładne, uwodzicielskie. Czuję delikatne mrowienie idące w dół kręgosłupa.

Nie mogę oderwać wzroku, od tego sprężystego ciała, gdy idzie w moją stronę z gracją kota. Ciepło i zniewalający zapach otula mnie całą, gdy pochyla się i wargami dotyka karku.

– Chociaż nie... Zasługujesz na to, by się na mnie bezkarnie patrzeć do końca życia. Nawet na pieprzonym zdjęciu – szepcze, muskając płatek mojego ucha. Opiera dłonie o blat toaletki, zakleszczając mnie między ramionami.

– To niezbyt te słowa, Malfoy – próbuję brzmieć całkowicie normalnie, jednak jego usta, kreślące drogę na moje nagie ramię, sprawiają, że głos mam zachrypnięty od wzbierającego pożądania.

– Nie sądzisz, że trochę się zmieniło przez ten czas, skarbie? – patrzy na nasze odbicie.

Unoszę dłoń i delikatnie otulam jego policzek. Mruży oczy niczym wygrzewający się na słońcu kot.

– Zastanawiałeś się, gdzie teraz byśmy byli, gdyby nie miłość Declana i Elizabeth?

Srebrzyste tęczówki ciemnieją, by po chwili przybrać znów normalną barwę.

– Nie, bo wiem, że na pewno nie byłbym tutaj... z tobą. – Znów całuje moje ramię. – A może nawet bym nie istniał.

Prostuje się, a jego wzrok spoczywa na otwartym zielonym pudełeczku. W środku na aksamitnej szmaragdowej poduszce leży srebrny łańcuszek z niewielkim wisiorkiem - wężem oplatającym diamentową literę H - pierwszy prezent, który od niego dostałam. Wiem, że jest niebotycznie drogi. Nadal czuję rumieniec zażenowania, że nie będę w stanie go obdarować na równi kosztownym prezentem.

– Może pomogę?

Łapie ozdobę w dłonie, po czym umieszcza na moim dekolcie. Chłodne palce muskają moją szyję, gdy mocuje się z zapięciem. W końcu ozdoba opada na moje ciało, idealnie przylegając.

– Mówiłem, że jest dla ciebie stworzony. – Całuje mnie w czubek głowy i się prostuje, patrząc w oczy mojemu odbiciu. – Idealnie pasuje do twojej sukni.

Obracam się i łapię go za dłonie, tym razem jego oczy odnajdują moje prawdziwe.

– Nie możecie... - zaczynam wywód na temat tego, że suknia od Narcyzy jest zbyt drogą rzeczą, bym mogła ją przyjąć, ale ucisza mnie mocnym pocałunkiem.

Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // DramioneWhere stories live. Discover now