Tam, gdzie wszystko się zaczęło (2)

887 46 34
                                    

Dość długie, ale warto przeczytać do końca. Tak myślę...

----------------------

Biegnę przez opustoszałe korytarze, a od kamiennych zimnych ścian odbija się stukot moich obcasów. Nie oglądam się za siebie, chcąc jak najszybciej znaleźć na tej przeklętej Północnej Wieży.

To tam się wszystko zaczęło.

Tam wybuchła między nami namiętność, która pochłonęła całą naszą przyszłość.

Skręcam w kolejny korytarz. Jeszcze trochę, a znów go zobaczę.

Co się ze mną dzieje?

Przecież nie widziałam go niecałe dwie godziny, a czuję, jakby nasza rozłąka trwała tygodnie.

W końcu widzę upragnione drzwi. Jeszcze chwila, a będę mogła zatopić się w jego silnych ramionach.

Zamierzam go przed tym opieprzyć, a może po...?

Otwieram drewniane drzwi. Wbiegam po schodach, zatrzymuję się na chwilę w miejscu, gdzie pierwszy raz połączyliśmy się w jedność. Widzę na kamiennej ścianie małą lśniącą strzałkę kierującą mnie wyżej- ku górze. Ruszam, próbując odgonić wspomnienia o Alexandrze. Przez moment mam wrażenie, jakby znów mnie gonił.

Nie.

Jego już nie ma

I nigdy nie wróci.

Jest tylko Draco.

Nie wiem, jak udaje mi się tak szybko dotrzeć na szczyt.

Otwieram kolejne drzwi, a moje ciało owiewa chłodny powiew wiatru. Mrużę oczy przed blaskiem zachodzącego słońca i zamieram.

Widzę męską sylwetkę, jednak to nie on.

Coś we mnie drży i kurczy się ze smutku. Jestem zawiedziona, jednak czuję, jak ciekawość kiełkuje w mojej duszy.

Robię kilka kroków w stronę mężczyzny, a moim oczom ukazuje się Ronald. W średniowiecznej szacie oświetlony promieniami pomarańczowego słońca wygląda niesamowicie dostojnie, niemal zachwycająco. Rude włosy wydają się płonąć, co upodabnia go do nieziemskiej istoty.

- Ciebie też w to wciągnął? - pytam cicho i podchodzę.

Wzrusza ramionami i uśmiecha się ujmująco. Widzę, że w dłoni trzyma taką samą kopertę, którą dostałam od Harry'ego.

- Rozumiem, że mam dopowiedzieć na jakieś pytanie, by ją dostać?

- Tak, pani. - Kłania się, jakbym była księżniczką, a nie jego przyjaciółką.

Biorę głęboki wdech i czekam na zagadkę.

- Jakiej rasy było zwierzę, na którym uciekałaś?

Niemal wybucham śmiechem. Wspomnieniami wracam do dnia, kiedy Malfoy urządził sobie za mną pogoń przez Hogwarckie błonia. Niemal czuję tamtą nieokiełznaną wściekłość i frustrację spowodowaną niezrozumieniem zachowania ślizgońskiego dupka.

Jak ja go wtedy nie cierpiałam.

Jednak moje ciało mówi co innego.

Coś, czego wtedy nie chciałam dopuścić do swoich myśli.

Już wtedy tęskniłam za jego dotykiem i pragnęłam do bólu.

- To był koń - odpowiadam szybko, odganiając wspomnienia i z rozbawieniem zauważam zaskoczenie w oczach przyjaciela.

Zagubieni w czasie 2: Wierni przeznaczeniu // DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz