Chapter 2

3.3K 166 50
                                    

-Victoria, chodź już, bo zaraz się spóźnimy- usłyszałam Blair z pokoju, podczas gdy kończyłam w łazience swój makijaż.

-Już wychodzę- rzuciłam, zamykając tusz.

Chwyciłam telefon, który leżał na łóżku i wyszłyśmy z pokoju, kierując się na umówioną salę. W środku niej siedziało już sporo osób, jednak, z tego, co się orientowałam, nie wszystkie. Czyli na szczęście nie byłyśmy ostatnie. Usiadłyśmy na krzesłach przy sprzęcie i czekałyśmy.

W tym czasie obserwowałam innych aktorów. Niektórych poznawałam już z filmów, a paru widziałam pierwszy raz. Ciekawa byłam, czy ktoś mnie kojarzy. Nigdy nie grałam w czołowych produkcjach, dopiero po tym projekcie miało się wszystko zmienić.
O równej godzinie na salę wszedł reżyser. Był to dojrzały mężczyzna z lekkim zarostem. Sylwetkę miał wyprostowaną i dość wysportowaną. W czarnej koszuli i spodniach tego samego koloru wyglądał na człowieka sukcesu. Takim też chyba był.

-Witajcie, mam nadzieję, że są wszyscy, nienawidzę spóźniania się- odparł, spoglądając na poszczególne osoby.- Jak pewnie wiecie, mieliśmy dzisiaj zacząć już pracować, ale pomyślałem, że to jest nie najlepszy pomysł. Powinniście się pierw lepiej poznać, dlatego pierwszą informacją, jaką chciałem wam przekazać jest to, że dzisiaj o osiemnastej w klubie pod hotelem odbędzie się niewielka impreza zamknięta dla obsady i osób upoważnionych.

Momentalnie poczułam na sobie wzrok Blair. Jeżeli chodziło o zabawę, alkohol i taniec, to ona zawsze była pierwsza. Nie zrozumcie mnie źle, zazwyczaj była dziewczyną ogarniętą i potrafiącą się zachować adekwatnie do danej sytuacji, ale zdarzało jej się też poszaleć. Ja również ucieszyłam się na tę informację. Ciężko byłoby z biegu zacząć pracę z kimś zupełnie ci obcym, a ten wieczór mógł nas wszystkich trochę do siebie zbliżyć.

-Druga sprawa, już mniej przyjemna, to zasady i obowiązki- kontynuował mężczyzna.- Myślę, że zdajecie sobie sprawę, nad jak ważnym filmem pracujemy. Oczekuje od was pełnego zaangażowania i profesjonalizmu. Nie chciałbym, aby między nami dochodziło do nieporozumień i liczę, że każdy da z siebie wszystko, bo nie bez powodu przeszliście casting. Z natury jestem przyjaznym człowiekiem, ale jak zobaczę, że ktoś nie bierze projektu na poważnie, to będziemy musieli się pożegnać. Liczę jednak na to, że do tego nie dojdzie i praca odbędzie się w przyjemnej atmosferze. Nie chcę was za długo tu trzymać, gdybyście mieli jakieś pytania, macie ze mną kontakt. Mam nadzieję że widzimy się wieczorem- uśmiechnął się, po czym wyszedł z sali.

Każdy wyglądał na nieco zdziwionego, w końcu tego dnia miało się zacząć pierwsze nagrywanie scen, a skończyło się na krótkiej pogadance.

-Mamy jakieś pięć godzin do imprezy, co robimy?- zapytałam Blair.

-Ja proponuję pójść na zakupy- odpowiedziała, co mnie wcale nie zdziwiło.

Mi samej było to na rękę, ponieważ w biegu i przy towarzyszącym mi ciągle stresie, nie pomyślałam o żadnych wyjściowych sukienkach, bądź tego typu rzeczach. Wróciłyśmy do pokoju, aby wziąć pieniądze i zabrać ze sobą torebki, po czym opuściłyśmy hotel.

Ulica była zatłoczona, jednak mnie to nie dziwiło, w końcu zbliżała się pora obiadowa. Postanowiłyśmy pójść do galerii, w której spędziłyśmy kolejne trzy godziny na przymierzaniu różnych ubrań. Ceny, jak na centrum miasta, były dość niskie. Przez cały miesiąc odkładałam pieniądze na ten wyjazd, żeby móc poszaleć i opłaciło się. Ostatecznie wyszłam z całym kompletem na wieczór: czarna sukienka sięgająca lekko za udo z wiązaniem przy dekolcie, do tego jasne rajstopy i czarne szpilki, które zdecydowanie nie należały do najwygodniejszych, ale żeby wyglądać pięknie, trzeba czasem pocierpieć.

Blair postawiła na nieco bardziej wyzywający ubiór. Jej srebrna sukienka kończyła się wysoko nad kolanami, a dekolt był poprowadzony prawie do pępka. Kupiła sobie również czarne szpilki ze złotymi zdobieniami i torebkę. Dziewczyna wyglądała w całej stylizacji jak milion dolarów. Od zawsze zazdrościłam jej porcelanowej cery, idealnie wyrzeźbionej sylwetki i długich smukłych nóg. To oczywiście działało w obie strony, bo ona za to cały czas mi powtarzała, że chciałaby podkraść mi trochę kobiecych kształtów, których, jej zdaniem, u niej brakowało.

Szybko wróciłyśmy do hotelu i zaczęłyśmy się przygotowywać. Dwie godziny to z pozoru dużo, jednak gdy uwzględni się w tym tańczenie do piosenek lecących w tle i ciągłe rozmowy o niczym, to to jest naprawdę krótki czas.

W klubie i tak ostatecznie byłyśmy pół godziny po rozpoczęciu imprezy. Sporo osób tańczyło na środku parkietu do muzyki puszczonej zapewne z jakiejś playlisty "Top 100", ale duża część siedziała przy stolikach i piła alkohol, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Postanowiłyśmy dołączyć do jednego z nich. Przywitałyśmy się i zamówiłyśmy po drinku. Atmosfera była luźna i przyjemna, czułam się dobrze w takim towarzystwie, jednak cały czas mój wzrok kierował się na chłopaka siedzącego przy barze. Timothee siedział sam, popijając jakiś trunek i obserwując ludzi w klubie. Dlaczego nie chciał się przysiąść do nikogo? Nie wyglądał na samotnika, wręcz przeciwnie, chociaż widziałam jego zachowanie praktycznie tylko w social mediach, a to nie zawsze musiało się pokrywać z rzeczywistością.

Kontakt wzrokowy, no oczywiście. Szybko odwróciłam wzrok i spojrzałam na przyjaciółkę, która coś do mnie zaczęła mówić. Czułam na sobie jeszcze chwilę wzrok chłopaka, po czym gdzieś poszedł. Odetchnęłam krótko i wzięłam łyk alkoholu.

-Nie wydaje mi się, żebyśmy jutro mieli czas wolny, myślę, że cały dzień poświęcimy nagrywkom- odparła blondynka siedzącą naprzeciwko mnie.

-Też tak myślę. Przed nami masa roboty, a reżyser wydaje się dość ambitnym człowiekiem. To nawet lepiej- stwierdziłam krótko.

Chwilę rozmawialiśmy jeszcze o swoich życiach codziennych, lepiej się poznaliśmy, dzięki czemu coraz swobodniej czuliśmy się w swoim gronie, chociaż szczerze mówiąc, mogła to być też zasługa alkoholu.

-Ja idę zapalić- rzuciłam do Blair i wstałam z kanapy.

Przyjaciółka tylko przytaknęła, a ja skierowałam się na balkon, który znajdował się piętro wyżej i wyciągnęłam paczkę papierosów z torebki. Dopiero chwilę później zauważyłam, że nie byłam tam sama. Przy końcu barierki stał brunet, który wcześniej opuścił klub. Nie było to towarzystwo, o którym w tamtym momencie marzyłam, jednak wyjście stamtąd byłoby jeszcze bardziej niezręczne, więc po prostu odpaliłam papierosa i oparłam się o ścianę, spoglądając w niebo.

-Śledzisz mnie?- zapytał chłopak, nie spoglądając nawet w moją stronę.

-Słucham?- zmarszczyłam brwi, patrząc na niego.

-Najpierw mnie obserwujesz w klubie, a potem za mną idziesz. Śledzisz mnie- skomentował, nawiązując że mną kontakt wzrokowy.

Przez to, że na zewnątrz się już ściemniało, średnio mogłam dostrzec jego wyraz twarzy. Zwróciłam tylko uwagę na czarną bluzę i ciemne spodnie chłopaka. Czyli podsumowując, średnio mogłam dostrzec również jego całą sylwetkę.
Ja za to, stojąc w dość mocnym świetle księżyca, byłam widoczna aż za dobrze. Wiedziałam, że lustrował mnie swoim wzrokiem.

-Nie tylko ty masz prawo być uzależnionym- rzuciłam, i wypuściłam dym z moich ust.

-Nie jestem uzależniony, palę wtedy, kiedy tego potrzebuję.

-Tak mówi każdy uzależniony- odpowiedziałam, po czym nastała chwila ciszy.

Już miałam gasić ogień i wracać do środka hotelu, gdy chłopak się znowu odezwał.

-Chyba tak. Chyba jestem uzależniony- stwierdził po jakimś czasie, po czym odbił się od barierki, podchodząc do mnie powoli.- Timothee Chalamet, ale chyba mnie już kojarzysz- odparł, podając mi dłoń.

-Victoria Ross, ale ty mnie raczej nie kojarzysz- podałam mu rękę, po czym ponownie przyłożyłam papierosa do ust.

-Kojarzę- rzucił pod nosem, po czym wyszedł.

Podniosłam brwi do góry i spojrzałam w jego kierunku przez szklane drzwi. Naprawdę dziwny człowiek.

Za kulisami || Timothee ChalametWhere stories live. Discover now