Epilog

2.4K 135 15
                                    

Wysiadłam z samochodu, gdy moje oczy zostały wręcz zaślepione błyskami flesza. Paręnaście aparatów skierowanych wprost na mnie robiło mi zdjęcia z prędkością światła. Parędziesiąt fanów czekało, aż do nich podejdę i dam im autograf.

Mój menadżer jednak nie zezwolił mi na to i kazał przejść przez bramę, za którą był rozłożony czerwony dywan. Posłałam fanom przepraszające spojrzenie i tylko do nich pomachałam, na co i tak zareagowali bardzo radośnie.

Szłam przed siebie z pełną świadomością, że połowa obsady jest już na terenie zastrzeżonym i to tam rozmawia ze zgromadzonymi ludźmi. Uważałam za niesprawiedliwe to, że trzeba było zapłacić, aby móc być po tej "lepszej" stronie ogrodzenia. Nie miałam jednak na to w ogóle wpływu.
Patrząc też z innej strony, nasz czas był ograniczony, nie dało się zadowolić wszystkich.

Przechodząc przez bramę, usłyszałam głośne, a zarazem radosne, okrzyki. Uśmiechałam się do ludzi zebranych tuż przy barierce i ruszyłam do nich pewnym krokiem. Czerwona suknia sięgająca mi do samych kostek nie ułatwiała poruszania się, co dopiero buty na zdecydowanie za wysokich dla mnie szpilkach. Blair by się to spodobało, niesiety musiałam w tej sytuacji poradzić sobie sama.

Podeszłam do pierwszego chłopaka, który bardzo ucieszył się na mój widok i zrobiliśmy sobie zdjęcie. Rozmawiałam chętnie z fanami, podczas gdy usłyszałam jeszcze głośniejsze piski, niż wcześniej. Odwróciłam się za siebie i zauważyłam go. Osobę, której jak ognia chciałam unikać tego wieczoru.

" - Timothee Chalamet, ale chyba mnie już kojarzysz- odparł, podając mi dłoń.

-Victoria Ross, ale ty mnie raczej nie kojarzysz- podałam mu rękę, po czym ponownie przyłożyłam papierosa do ust.

-Kojarzę- rzucił pod nosem, po czym wyszedł."

Ponownie spojrzałam na osoby stojące przed sobą i kontynuowałam rozmowę z nimi. Wiedziałam, że chłopak zaraz tu podejdzie, więc ruszyłam dalej.

Większość ludzi chciała robić sobie ze mną zdjęcia, co mnie bardziej zadowalało, niż rozdawanie autografów. Usłyszałam masę miłych słów skierowanych w moją stronę, dzięki czemu mój humor się znacznie polepszył. Jednak nie na długo.

Nie udało nam się obejść wszystkich ludzi, ponieważ zostaliśmy wezwani do sesji fotograficznej. Każdy z nas wychodził na początku osobno do zdjęć indywidualnych. Gdy Timothee stanął przed obiektywem, całą swoją uwagę skupiłam tylko i wyłącznie na nim.

" Jego oczy, które w tamtym momencie cały czas wodziły za mną, były jasne, powiedziałabym że niebiesko- zielone. Lekkie loki, które miał na głowie, opadały mu na czoło, przez co je prawie całkowicie zakrywały. Musiałam przyznać, że mocno zarysowane kości policzkowe dodawały mu uroku i wraz z przenikliwym wzrokiem tworzył mieszankę wybuchową."

Nadeszła kolej na mnie. Starałam się jak najbardziej skupić na fotografie i na tym, aby wyjść na zdjęciach jak najlepiej. Nie pomagał mi w tym zupełnie tłum, który nagle zebrał się wokół ścianki.

Jakim sposobem doszłam tak daleko? Tak daleko, że setki ludzi tylko czeka, aż będą mogli ze mną chociażby porozmawiać? Było to dla mnie niewyobrażalnie, ale dzięki temu czułam ogromne szczęście.

Przyszła pora na zdjęcia grupowe, które miały się odbywać seriami. Cały czas czując na sobie wzrok chłopaka, starałam się gdzieś podziać. Nie wiedziałam, gdzie stanąć, dopóki ktoś nie zawołał mnie i nie kazał mi zostać  obok bruneta. Niesamowicie.

Wykonywaliśmy polecenia fotografa, który starał się nas jakoś sensownie ustawić. Tuż przed serią zdjęć poczułam na swoim pasie rękę chłopaka. Po całym moim ciele przeszły dreszcze.

"Było mi dość niewygodnie, więc przełożyłam ręce za siebie, chcąc się oprzeć o trawę. Niestety, ale los chciał, że moją prawą dłoń położyłam na dłoni Timothee'ego, który siedział w ten sam sposób."

Każde wspomnienie z echem oraz coraz większym bólem odbijało mi się w głowie. Dlaczego tak wszystko się zmieniło od tamtego czasu? Minęło pół roku, a uczucie, które wtedy się pojawiło, potrafiło wrócić w parę minut.

Wszyscy mieliśmy ostatecznie skierować się na salę, w której miała się odbyć premiera filmowa. Zajęłam wyznaczone przez kogoś miejsce, które, całe szczęście, nie znajdowało się obok bruneta. Siedzial dwa rzędy za mną, co skutkowało tym, że cały czas czułam na sobie jego wzrok.

Światła zgasły, a przede mną podświetlił się ogromny ekran.

***

Obserwowałam wszystko, co się dzieje na ekranie, jednak czułam się, jakbym była nieobecna. To miał być mój dzień, dzień, w którym docenię, że zaszłam tak daleko. Jak się okazało, główną rolę zagrał w nim Timothee.

"Poczułam po chwili obejmujące mnie ramiona. Chłopak przytulił mnie mocno do siebie, a ja wtuliłam twarz w jego bluzę. Ścisnęłam go najmocniej jak potrafiłam, bo tego właśnie wtedy potrzebowałam.

-To jest takie trudne- wyszeptałam pod nosem.

-Wiem, Vi. Jestem tutaj, żeby Ci pomóc."

Przygryzłam mocnej dolną wargę, chcąc jak najszybciej się ogarnąć. Chciałam, by premiera się skończyła. Premiera, na którą czekałam od samego zakończenia planu filmowego.

Nie wiedziałam przed jakiś czas co się ze mną dzieje. Każda minuta zamieniała się w godzinę. Zaczęłam zastanawiać się, czy opuszczenie pomieszczenia nie byłoby w tamtym momencie najlepszym wyjściem.

Dalej jednak oglądałam, udając niewzruszoną i skupioną na produkcji. Trwałam w takim stanie, dopóki chłopak po raz kolejny nie pojawił się na ekranie, wyznając głównej bohaterce miłość.

"Timothee nie zastanawiając się zbyt długo, złączył nasze usta i zaczął mnie całować. Na początku powoli i spokojnie, jednak gdy zaczęłam odwzajemniać pocałunek, brunet podniósł się lekko i przeszedł nade mnie, kładąc swoje kolana po bokach moich bioder.

Nie chciałam i nie potrafiłam już udawać. Po moich policzkach pociekły łzy, które zabrały ze sobą wszystkie emocje tamtejszego wieczoru. Chciałam wyjść, chciałam wrócić już do domu, spotkać się z Blair i zapomnieć o tym chłopaku, nie musząc już nigdy wracać do historii, jaką wspólnie przeszliśmy.

Za kulisami || Timothee ChalametWhere stories live. Discover now