Chapter 12

2.5K 129 67
                                    

Siedziałam po ciemku w pokoju z nogami skulonymi pod siebie. Spoglądałam na ścianę, cały czas myśląc o sytuacji sprzed paru godzin. Od tamtej pory nie mogłam się na niczym skupić, nawet zapalenie papierosa nie poskutkowało. Siedziałabym tak pewnie jeszcze pół nocy, gdyby nie nagły powrót mojej przyjaciółki z randki.

-Śpisz?- zapytała, widząc kompletną ciemność w pokoju.

-Nie- odparłam krótko, dalej patrząc przed siebie.

W tym momencie Blair zapaliła światło, na co ja zmrużyłam oczy.

-Nie uwierzysz- zaczęła blondynka.- Alex zabrał mnie do restauracji, w której niektóre potrawy były droższe od sukienki, którą mam na sobie, na dodatek... Co ci jest?- zapytała, widząc mój stan.

Nie chciałam zaczynać tej rozmowy, ale była nieunikniona. Prędzej czy później dziewczyna dowiedziałaby się prawdy, a wolałam, żeby usłyszała to ode mnie.

-Timothee mnie pocałował- rzuciłam prosto z mostu, dalej na nią nie patrząc.

Gdy wypowiedziałam te słowa na głos, cała sytuacja stała się jakby bardziej rzeczywista.

Ona odłożyła wszystkie rzeczy i usiadła na swoim łóżku, bacznie mnie obserwując. Nastąpiła chwila ciszy, która powoli nie dawała mi spokoju.

-Rozumiem, że go grzecznie odepchnęłaś i przypomniałaś mu, że ma dziewczynę, a ty się nie bawisz w trójkąty?

Jeszcze głuchsza cisza. Brak mojej odpowiedzi był jednoznaczny. Blair westchnęła głośno i zanurzyła twarz w dłoniach, mając łokcie oparte na kolanach.

-Vi, coś ty najlepszego narobiła?

Dobre pytanie, na które nie znałam odpowiedzi.

-Nie wiem, jak do tego doszło. Dlaczego nie zareagowałam. Ja po prostu... japierdole. Byłam skupiona tylko i wyłącznie na jego wzroku i na tym, jak blisko mnie się znajduje. Teraz brzmi to tak żałośnie, że aż sama się sobie dziwie- wybuchłam słowotokiem, jak miałam w zwyczaju, gdy się stresowałam.

-Dziewczyno, to nie jest jakieś pieprzone fanfiction. Przelotne romanse mogą być ekscytujące, ale kiedyś się kończą, a wtedy dociera do ciebie ból, bo nagle zdajesz sobie sprawę, że coś do niego poczułaś- próbowała mnie pouczyć, jednak odbierałam to jako swego rodzaju atak.

-Jaki romans? Przecież nie planuje z nim...

-Pocałunku też nie planowałaś- skwitowała, na co odchyliłam głowę do tyłu i oparłam ją o ścianę.

-Nie chce wchodzić z nim w głębsze relacje, jeżeli ma to tak wyglądać.

-Więc jakoś zadziałaj.

-Tylko jak? Boże, co byś na moim miejscu zrobiła- w końcu po raz pierwszy odważyłam się popatrzeć na przyjaciółkę od jej wejścia do tego pokoju.

-Masz dwie opcje- zaczęła.- Albo porozmawiasz z nim o tym szczerze i dowiesz się, jakie ma w ogóle co do ciebie intencje, albo zaczniesz go po prostu unikać i ignorować. Nie muszę chyba zaznaczać, że pierwszy plan jest trudniejszy, ale zapewne mądrzejszy.

-Dlatego wybieram drugi- odpowiedziałam krótko.

***

Wieczorem długo nie mogłam zasnąć. Dlatego właśnie, gdy wstałam rano, byłam bardzo niewyspana. Musiałam jednak to zignorować i jak najszybciej zbierać się na plan, który był chyba w tamtym momencie ostatnim miejscem, gdzie chciałam się podziać.

Wciąż powtarzałam scenariusz mimo, że znałam go na pamięć. Chciałam się czymś zająć, żeby nie myśleć cały czas o brunecie, który swoją drogą raz po raz przechodził gdzieś niedaleko mnie. Tamtego dnia nie zamieniliśmy ani słowa. Też mnie unikał? Może nawet lepiej.

Gdzieś w środku ukrywałam fakt, że mnie to bolało. Przecież tego właśnie chciałam. Wydarzenie, które miało miejsce ostatniego wieczora było pomyłką, chwilowym oderwaniem się od rzeczywistości. Dlaczego więc tak bardzo zakorzeniło się w moim mózgu?

-Blair, idziemy się dzisiaj wieczorem upić do nieprzytomności w pierwszym barze, jaki napotkamy- rzucam do przyjaciółki, gdy po paru godzinach pracy wracam do pokoju.

-I uważasz, że to jest najlepszy pomysł na zatuszowanie problemów? Wiesz, że ja ci nie odmówię picia, znasz mnie. Obawiam się tylko, że jutro rano obudzisz się z takim samym humorem jak dziś, a na dodatek z ogromnym kacem.

-Skoro mi nie odmówisz, to postanowione. Ogarnę się trochę i możemy wychodzić- odparłam, idąc do łazienki.

Wyciągnęłam kosmetyczkę i zrobiłam nieco mocniejszy makijaż niż ten, co miałam na planie. Potem wróciłam do pokoju i otwierając szafę zastanawiałam się, co na siebie założyć. Wybrałam pierwszą lepszą sukienkę wyjściową i spakowałam najważniejsze rzeczy do torebki.

-Gotowa?- zapytałam dziewczynę.

-Ja? Zawsze- uśmiechnęła się i wyszłyśmy z hotelu.

***

-Musiałyśmy iść tak daleko? Nogi mi zaraz odpadną, a nawet się jeszcze dobrze nie napiłam- zaczęłam narzekać, gdy w końcu usiadłyśmy przy barze.

-Nie mogłyśmy pójść do pierwszego lepszego klubu. Musisz liczyć się z tym, że jesteś dość rozpoznawalna, a jak zacznie ci odpierdalać, to nie chce potem bawić się w usuwanie twoich zdjęć z internetu. Tutaj przynajmniej jest zakaz wnoszenia telefonów.

Przytaknęłam, zgadzając się z przyjaciółką. Przynajmniej jedna z nas potrafiła jeszcze myśleć trzeźwo. A propo trzeźwości...

-Co Paniom podać?- zapytał barman, uśmiechając się do nas szeroko.

-Coś najmocniejszego, co macie- powiedziałam, a po chwili poczułam na sobie wzrok Blair.

-Najmocniejszego? Bo mamy też specjalne drinki...- facet posłał nam tajemnicze spojrzenie.

-Wyraziłam się chyba jasno- podniosłam brwi, dając mu do zrozumienia, że jestem w stanie przyjąć wszystko.

-Victoria... Czy ty chcesz się zatruć i do rana leżeć tu na parkiecie? Przypominam tylko, że jutro również masz dużo do roboty- odezwała się blondynka, na co ja przewróciłam oczami.

-Wiem. Potrzebuję tego, ja...

-Gówno prawda, potrzebujesz się zabawić, a nie upić do nieprzytomności. Ja już zadbam o to, żebyś poczuła się lepiej- powiedziała, po czym przekazała kelnerowi nazwy nieznanych mi drinków.

Nie wiedziałam, czy byłam na nią bardziej zła, czy jej wdzięczna. Martwiła się o mnie, za co ją kochałam, ale z drugiej strony ten dzień na tyle mnie zmęczył, że naprawdę miałam ochotę po prostu z czymś przesadzić.

Facet podał nam alkohol, więc powoli zaczęłyśmy go pić.

-Czekam, aż schlejesz się do tego stopnia, że nie będziesz już w stanie mnie kontrolować i zamówię to, na co będę miała ochotę- powiedziałam, przeglądając menu.

-Nie tym razem, kochana. Od tego tu jestem, będę przy tobie calutki wieczór.

* godzina później *

Blair tańczyła na samym środku parkietu, skupiając na sobie uwagę wszystkich otaczających ją mężczyzn. Zabrałabym ją stamtąd ze względu na Alexa, gdyby nie to, że sama doskonale sobie radziła. Nawet po pijaku wiedziała, co powinna, a czego nie powinna robić. W przeciwieństwie do mnie.

-Podaj mi to, o czym tam mówiłeś. Zapłacę podwójnie- rzuciłam do barmana od niechcenia, wciąż obserwując ludzi w klubie.

Czy będę tego żałować? Może. Dla mnie liczyło się tylko to, że na tamten moment będę miała święty spokój z myślami, które zaprzątały mi głowę.

Zanim się spostrzegłam, mężczyzna położył przede mną musujący drink, a ja od razu zabrałam się do opróżniania kieliszka.

Za kulisami || Timothee ChalametWhere stories live. Discover now