Chapter 5

3K 161 69
                                    

Siedziałam na kanapie, mając twarz schowaną w dłoniach. Płakałam. Mój oddech był nierówny.

-Cięcie!- usłyszałam za kulisami.

Wstałam i otarlam twarz z łez. Uśmiechnęłam się szczerze do reżysera widząc, że jest zadowolony.

-Victoria, nie dało się tak od razu? Oszczędzilibyśmy sobie stresu i zmartwień- zapytał radośnie.

-Sama zadaje sobie to pytanie- odpowiedziałam i skierowałam się do garderoby.

To była ostatnia scena na tamten dzień. Była godzina siedemnasta, a to oznaczało, że miałam wolny wieczór. Przebrałam się w swoje ubrania i ruszyłam w stronę pokoju, w którym czekała na mnie Blair.

-A ty nie z Alex'em?- zapytałam, siadając na łóżku.

-Spędziłam z nim całe popołudnie, chcę mieć jeszcze czas dla ciebie- podniosła wzrok na mnie i się uśmiechnęła.

Odwzajemniłam gest i położyłam się, zamykając oczy. Długo jednak tak nie leżałam, ponieważ usłyszałam pukanie do drzwi. Widząc, że przyjaciółka jest czymś zajęta na telefonie, zmusiłam się do wstania i sprawdziłam, kto dobija się do naszego pokoju. Zobaczyłam przed sobą bruneta.

-Hej, razem z paroma osobami wychodzimy dzisiaj gdzieś na miasto zjeść kolacje, a potem wieczorem ma się odbyć koncert w plenerze. Gra jakiś lokalny zespół, nie wiem, nie znam. Jeżeli nie macie planów, to możecie dołączyć- mówi, patrząc wprost na mnie.

Zdążyłam już zauważyć, że chłopak był bardzo pewny siebie, co czasem skutkowało moim przypałem. To ja cały czas błądziłam wzrokiem po jego twarzy, byleby nie patrzeć mu prosto w oczy.

-Możemy- słyszę z tyłu głos mojej przyjaciółki.

-Świetnie. Wychodzimy za pół godziny, będziemy czekać w holu- rzucił i odszedł, uśmiechając się jeszcze na pożegnanie.

Zamknęłam drzwi i ponownie położyłam się na swoim łóżku.

-Mogłabym czasem zadecydować za siebie?- pytam żartobliwie.

-A nie zgodziłabyś się? I tak nie mamy lepszych planów, a wyjście z Timmy'm jest najlepszym, co nas może dziś spotkać. Widzę, że cię podrywa- stwierdza, na co ja uderzam się z otwartej dłoni w czoło.

-Blair, czy ty zawsze patrzysz na świat przez różowe okulary?- pytam, spoglądając na dziewczynę.

-Tak, wtedy żyje się dużo łatwiej- odpowiada beztrosko. Cała Blair.

-Nie ważne. Jesteśmy po prostu znajomymi, pomógł mi ostatnio, za co jestem mu wdzięczna, ale nie licz na nic więcej- mówiąc to wstałam i poszłam do łazienki.

Gdy zamykałam drzwi, usłyszałam że Blair coś jeszcze mówi, ale nie zrozumiałam co. Postanowiłam to zignorować i ogarnąć się trochę przed lustrem. Miałam lekki makijaż pozostały jeszcze z planu filmowego, ale brakowało mi w nim paru rzeczy. Zrobiłam sobie kreski i pomalowałam lekko usta. W pokoju postanowiłam ubrać się w dżinsowe szorty i czarną hiszpankę. Zanim się obejrzałam, była już pora, aby schodzić.

Trochę się stresowałam tym wyjściem, ale dlaczego? Znałam już to towarzystwo, co więcej, z wieloma osobami naprawdę się polubiłam.

-Hej dziewczyny, poczekamy jeszcze na Brad'a i możemy wychodzić- powiedziała do nas blondynka przy drzwiach wejściowych.

Ostatecznie grupą, liczącą około dziesięciu osób, wyszliśmy na ulicę w poszukiwaniu jakiejś dobrej restauracji. Blair była wniebowzięta, bo nie dość, że przebywała w pobliżu swojego idola, to na dodatek po drugiej stronie szedł jej chłopak. Cieszyłam się, że w jakiś sposób wpłynęłam na taki bieg zdarzeń.

Okazało się, że weszliśmy do restauracji, której nazwy szczerze mówiąc nawet nie potrafiłam wypowiedzieć. Naprawdę dobrze, że miałam wtedy ze sobą dość sporo pieniędzy. Nie wyglądała na taką z tych najtańszych. Otworzyłam menu i zauważyłam, że były tam dania typowo francuskie.

-Timothee, słyszałam, że potrafisz mówić po francusku- odezwała się jedna dziewczyna.

Przysłuchiwałam się rozmowie, dalej przeglądając kartę dań.

-Coś tam potrafię- skomentował, jakby chciał uniknąć tematu.

Ciekawa byłam, czy uczył się go w szkole, czy może ma tam rodzinę, ale nie chciałam drążyć rozmowy na siłę. Po jakimś czasie znalazłam danie idealnie dla siebie. Zupa krem z grzankami. Mało wykwintne, ale za to jakie smaczne!

Każdy złożył swoje zamówienie i zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Tematy były podobne do tych poruszanych w klubie na imprezie zapoznawczej.

-Nie wiem, czy nie widzieliśmy się już kiedyś, Victoria, na jakimś planie- powiedział do mnie Chris.

-Też mi się wydawało, że skądś cię znam. A może sesja zdjęciowa?- zapytałam, powoli zaczynając kojarzyć fakty.

-Tak! No jasne że tak, tylko że wtedy cię jeszcze tak bardzo nie kojarzyłem- odparł.

-Nie dziwie się, to był mój debiut przed obiektywem- powiedziałam, uśmiechając się.

Rozmowy toczyły się dalej, a ja nie mogłam oderwać myśli od bruneta, który praktycznie najmniej uczestniczył w całym spotkaniu. Albo siedział zamyślony, albo sprawdzał coś na telefonie. Czasem zdarzało się, że zaczął temat, jednak mogłam śmiało zauważyć, że był dużo śmielszy, gdy byliśmy we dwoje. Może większe zgromadzenia nie były dla niego?

Po jakimś czasie przyszły nasze dania wraz z napojami. Praktycznie większość z nas zamówiła sobie do picia wino. Jedliśmy, kontynuując rozmowy. Zupa smakowała wyśmienicie, byłam pod wrażeniem jak z tak prostego dania da się zdziałać cuda.

Gdy kolacja dobiegła końca, opuściliśmy restauracje i poszliśmy na miejsce, gdzie miał się odbyć koncert. Okazał się nim park, w którym nie było tak dużo ludzi, jak się tego spodziewałam. Timothee w końcu wspominał, że jest to mało znany zespół. Nawet lepiej.

Przyszliśmy, gdy zespół już grał. Część grupy podeszła bliżej sceny, a reszta usiadła na trawie, obserwując całe wydarzenie. Powoli zaczęło się ściemniać, dochodziła dziewiąta.

Po jednej stronie miałam Blair wtuloną w swojego chłopaka, po drugiej bruneta, który skupionym wzrokiem obserwował artystów. Dalej siedziały jeszcze dwie inne osoby.

Było mi dość niewygodnie, więc przełożyłam ręce za siebie, chcąc się oprzeć o trawę. Niestety, ale los chciał, że moją prawą dłoń położyłam na dłoni Timothee'ego, który siedział w ten sam sposób. Wspominałam już, jak łatwo mi idzie wpadanie w niekomfortowe sytuacje z tym chłopakiem?

Szybko przeniosłam ją na bok, spoglądając ukradkiem na chłopaka, czy jakoś na to zareagował. On jednak dalej patrzył na scenę, więc albo nawet nie zwrócił na to uwagi, albo zwrócił, ale chciał mi oszczędzić resztki godności.

Myślałam, że po ostatnim naszym wspólnym wieczorze trochę łatwiej nam się będzie dogadywać, jednak wróciliśmy do punktu wyjścia. Wydawało mi się, że jest tak samo zamknięty na mnie jak był na samym początku, czego nie potrafiłam zrozumieć. Z każdym bez problemu mogłam porozmawiać lub spędzić miło czas, a przy nim zawsze czułam tę barierę. Chcąc nie chcąc, byłam typem osoby, która wolałaby, żeby każdy ją lubił. Taka chora ambicja.

Brnąc dalej w moje myśli, odchyliłam głowę do tyłu i spojrzałam na niebo. Zaczęły się na nim pojawiać już gwiazdy.

-Wielki Wóz- usłyszałam głos chłopaka obok siebie, więc na niego spojrzałam. On, nie patrząc nawet na mnie, dodał po chwili- gwiazdozbiór. Chociaż ludzie i tak kłócą się, że to jest chochla albo pług- powiedział i spojrzał na mnie.- Moim zdaniem to wóz.

Widząc moje niezrozumienie na twarzy, trochę się speszył i ponownie spojrzał na niebo.

Na początku zmarszczyłam lekko brwi, ale po chwili się uśmiechnęłam. W tym chłopaku było coś dziwnego, ale i intrygującego jednocześnie.

-Na sto procent wóz- dodałam, dostrzegając omawiany gwiazdozbiór.

Za kulisami || Timothee ChalametWhere stories live. Discover now