II

10.4K 675 1.1K
                                    

Draco od razu po wypisaniu ze skrzydła szpitalnego został oddany pod opiekę Pansy i Zabiniego. Posadzili go w jego dormitorium, opowiedzieli dokładnie jakie ma zajęcia i oceny. Nie omieszkali oczywiście dodać do tego komentarzy co do każdego nauczyciela. Jeszcze raz omówili Howardzkie domy i po tej wielkiej burzy mózgów umilkli nagle by tym razem Draco mógł zadać jakieś pytania. Było nieco lepiej, miał grunt i nie bał się wyjść już z tą wiedzą do ludzi.

- Dobra, a co z innymi?

- Innymi?- Blaise podrapał się po głowie.

- Przecież nie możecie być tylko wy.

- A tak- zaczął chłopak.- Jest Vincent Crabbe, Gregory Goyle, Teo Nott, kto jeszcze... O, Daphne Greengrass i jej siostra Astoria, bardzo się jej podobasz.

Draco uśmiechnął się na te słowa. Dobrze wiedzieć.
Zbliżała się pora kolacji, nie jadł nic od rana, ale teraz głód powoli mu doskwierał. Wyszli więc razem z dormitorium kierując się do wielkiej sali. Draco wiedział, że kimkolwiek był musiał być kimś wielkim i bynajmniej charakter mu się przez tą całą sytuację nie zmienił. Ale skoro był kimś to jego trzy dni nieobecności musiały być sensacją. Za to fakt, że stracił pamięć musiał być jeszcze większym wydarzeniem i zdawał sobie sprawę z tego, że ktoś mógł chcieć to wykorzystać. Postanowił póki co ufać więc dwójce niegdyś przyjaciół.

Gdy weszli do sali wszystkie oczy od razu rzuciły się na Draco co bardzo szybko odczuł. Zapomniał już nawet, że był tak głodny. Pansy popchnęła go do przodu, a Blaise wyprzedził by pokierować na ich stałe miejsce. Zaczęli iść wzdłuż stołu ślizgonów jak się domyślał z poprzednich opowieści. Czuł się dziwnie przyjemnie kiedy każdy na niego patrzył. Niech podziwiają.

- Która to Astoria?- wyszeptał do Pansy z zadziornym uśmieszkiem, ale ona tylko zdzieliła go po ramieniu.

Odwrócił wzrok i wtedy wyłapał z tłumu najpiękniejsze oczy jakie kiedykolwiek widział. Zielony błysk przeszył jego duszę, czuł się jakby czas stanął. Po jego kręgosłupie przeszedł swoisty dreszcz pozostawiając po sobie dziwne uczucie podniecenia. Chłopiec miał ciemne włosy roztrzepane na wszystkie strony świata i druciane okulary. To właśnie spod ich grubych szkiełek spoglądały na niego oczy, których nigdy nie zapomni. Gryfon, bo chyba dobrze rozpoznał kolor domu, patrząc na niego szeptał coś do dziewczyny o bujnych włosach siedzącej tuż obok. Ona skrzywiła się i wróciła do posiłku, Draco został w tym samym momencie pociągnięty za szatę na swoje miejsce.

Został drastycznie wyrwany z transu przez koleżankę, która usiadła obok i położyła przed nim talerz z jedzeniem. Nagle stracił apetyt. Zły na całe zajście ponownie wyszukał chłopaka wzrokiem i choć ten wcale na niego już nie patrzył podparł się dłonią i analizował każdy jego ruch.

- Kto to jest?- wskazał trzonem różdżki chłopaka, który śmiał się właśnie z tego co pokazywał mu rudy kolega w gazecie.

- Harry Potter- odpowiedziała sycząc.

- Harry Potter...- powtórzył za nią szeptem.

- Bliznowaty dureń- Draco zadrżał na te słowa.- Myśli, że jest pieprzonym wybrańcem i wszystko mu wolno? Paskudny gryfonik. Zresztą z kim on się zadaje. Po lewej siedzi Granger, szlama, a po prawej rudy Weasley. Cała jego rodzina jest popaprana, nie nasz poziom.

Coś mu się w tym nie zgadzało. Dlaczego mówiła tak o chłopaku, który tak bardzo go intrygował? Coś faktycznie było w nim znajomego, ale miałby być aż tak obrażany? Przez niego samego też? To się nie trzymało kupy.

- Tyle?

- Szkoda na niego słów.

- Patrzył się jak weszliśmy.

Amnezja | Drarry |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz