V

8K 557 597
                                    

Draco wspominał tamten szlaban naprawdę barwnie. Nie umiał stwierdzić czy zrobił dobrze, czy nie. Złym było na pewno to, że przez niego Potter uciekł, ale chyba odwdzięczył się poprzez odwalenie za niego brudnej roboty. Szczerze mówiąc Snape był nawet zadowolony. Paskudne było to, że nie można było podczas pracy używać magii, ale mus to mus.

Spojrzał jeszcze raz na mapę, Potter dalej tam był i chyba właśnie kręcił się w kółko przy wieży astronomicznej. Jeśli to nie był znak to Draco nie wiedział co mogło nim być. Ruszył tam gdzie mapa go prowadziła rzucając ciekawskie spojrzenia na jego nazwisko upewniając się czy dalej tam jest. Widział jak jego własne zbliża się do tego Pottera i przepełniało go coraz więcej adrenaliny. Już tak blisko i...
Zapatrzony w kawałek pergaminu uderzył z impetem w przeszkodę. Zatoczył się i rozłożył ręce by nie upaść. W jednej z dłoni dalej trzymał mapę do skarbu. Podniósł wzrok intensywnie mrugając i chwilę zajęło mu by zrozumieć, że przeszkoda była samym Harrym.

- Co ty tu robisz Malfoy?- warknął trzymając się za skroń.

- Przyszedłem za tobą jak zobaczyłem cię na mapie, ale naprawdę nie wiem czemu...

- Masz moją mapę- brzmiało to jak ostre stwierdzenie, nie pytanie. Założył ręce na piersi po czym sięgnął przed siebie i wyrwał z jego ręki własność.- Mam nadzieję, że zamierzałeś mi ją oddać.

- Szczerze nie wiedziałem, że jest twoja, ale bierz- dodał właściwie całkiem niepotrzebnie bo Potter dawno mruczał coś z różdżką nad pergaminem.

- Jasne, że nie wiedziałeś, że jest moja bo przecież...

- Nic nie pamiętam, wiem- skończył za niego, ale Harry zmarszczył się na widok jego smutnej twarzy i pokręcił głową przecząco.

- Nie. Bo nikt o niej nie wie, a już na pewno nie ty.

- No to już wiem- westchnął siadając na podłodze. Oparł się o zimną ścianę i podparł twarz dłonią. Było tu przyjemnie cicho, nikt nie zasypywał go informacjami, nie pytał, nie tłumaczył. Był strasznie zdenerwowany tym, że przez brak pamięci nie może polegać na samym sobie, a jedynie zdawać się na to co mówili "przyjaciele". Bo sam też nie wiedział czy nimi są, musiał uwierzyć im na słowo.
Na pustym korytarzu gdzie nie dochodził nawet blask świec było bardzo miło. Nagle odeszła mu myśl o położeniu się do łóżka.

- Co robisz Malfoy?

- Siedzę, nie widać? Przyjemne chłodno tu. Na wielkiej sali jest za duży zgiełk.

- Też tak uważam- usiadł naprzeciwko opierając się o drugą ścianę.- Chciałem się przejść i zgubiłem mapę. Więc zacząłem jej szukać i...

- I skończyło się tak, że to ona znalazła ciebie.

- Możesz przestać mi przerywać?- żachnął się.

- A co, kiedyś tego nie robiłem? Nie wiesz nawet jak bardzo denerwujące jest kiedy każdy czegoś od ciebie wymaga, a ty nie masz pojęcia dlaczego. Każdy narzeka, że się zmieniłem, ale ja nawet nie wiem o co chodzi i gdybym chciał zachowywać się jak kiedyś to nie mogę bo nie wiem jaki wtedy byłem.

- Byłeś okropny Malfoy.

- Tak, często mi to mówisz.

- Wybacz za dzisiaj. Nie chciałem, nie wiem co we mnie wstąpiło.

Harry dobitnie przypomniał sobie o całuśnym incydencie i znieruchomiał. Cieszył się, że w korytarzu jest raczej ciemno, dzięki temu nie było widać jego paskudnych wypieków.

- Cóż, to nie nowość, że jesteś chory na umyśle.

- Dobrze wiedzieć- westchnął chcąc powiedzieć coś co łatwo wykręci go z niewygodnej sytuacji.- Chciałem cię wkurzyć. To znaczy... zachęcić do działania?

Amnezja | Drarry |Donde viven las historias. Descúbrelo ahora