XIX

4.5K 354 309
                                    

Kiedy Harry zrozumiał jak Malfoyowi łatwo przyszło wykorzystanie go całkowicie zamknął się w sobie. Histeria nie miała sensu, kłótnie były bezcelowe. Po prostu przestał odzywać się do chłopca i udał, że wszystko nie miało miejsca. Malfoy przecież od dawna znany był z przelotnych, nieobowiązujących związków i dlaczego nagle miałoby się to zmienić?
Widząc go z Astorią zadawał sobie tylko pytanie co skusiło go do zaufania mu, do przełamania się i jego stereotypu na rzecz tego ryzyka. Nie mógł znaleźć odpowiedzi.

Draco cierpiał. Jego idealny plan właśnie się sypał, był między młotem, a kowadłem. Nie mógł odwrócić się od Astorii bo wyjawi jego sekret, nie mógł też jej znosić bo to go zabijało. Zastanawiał się czy właśnie tak ma być, czy każda historia Malfoyów musi być smutna, szara i na siłę.

Pewnie tak.

I gdyby miał jedno życzenie prosiłby o rozsupłanie tego wielkiego bałaganu, o nową szansę, o to by wszystko znów było proste. Nigdy nie spodziewał się, że sprawy tak szybko tak bardzo mogą się zmienić i choć zawsze miał w tej kwestii ciężko to myślał, że jak już dostanie Pottera w swoje sidła to nie będzie musiał go tracić.
Co więcej nie wiedział, że zaboli to podwójnie.

- Draco, zostały trzy miesiące szkoły, nie zdasz egzaminów jak będziesz tylko leżał.

Pansy wychyliła się znad książki i wbiła wzrok w Malfoya, który leżał na sofie pokoju wspólnego z wzrokiem wbitym w okno. Jasna tafla wody sprawiała, że na jego twarzy widać było odbijające się, błękitne promienie słońca, a on sam z bladą cerą wyglądał jak marmurowy posąg.

- Wiem- odparł beznamiętnie i uniósł dłoń wyżej łapiąc opuszkami światło w powietrzu.

- To poważna sprawa, twoi rodzice na ciebie nie naciskają? Ja dostałam chyba z dziesięć listów od rodziców z ofertami pracy czy po prostu obelgami o moje oceny.

- Nie. Ja już dla nich nie istnieję.

- To ucz się sam dla siebie.

- Nie muszę, pewnie jakoś zdam.

- Co ci się stało?- Padło w końcu to pytanie. Co Draco miał jej powiedzieć? Bo na pewno nie prawdę. Dalej miał do niej duży żal o to, że stanęła wtedy po stronie Greengrass, ale jak tylko szkołę obiegły wieści, że Malfoy znowu z kimś się umawia odpuściła. Zmieniła swoje nastawienie na bardzo neutralne i znowu normalnie rozmawiali.

Oczywiście o ile "normalnie" oznaczało jej pytania i jego krótkie odpowiedzi. Czuł się z tym paskudnie. Ile to razy chciał już wszystko rzucić i powiedzieć prawdę, ale wciąż miał w głowie reakcję Pottera. Nie żeby było lepiej i bez tego, nie mieli w ogóle okazji porozmawiać.

- To przez Astorię?

- To, że do siebie nie pasujemy raczej wiesz. Chociaż zrobiłyście wtedy taką szopkę, że mam wątpliwości co do twojej spostrzegawczości.

- Daj już z tym spokój. Nalegała.

- Też nalegałem, żebyś dała sobie z tym spokój, ale nie zawsze możemy mieć to co chcemy jak widać.

Malfoy przewrócił się na drugi bok odwracając twarz od dziewczyny. Nie miał absolutnie nic do dodania.

Oceny też przestały być dla niego czymś ważnym, był inteligentny i potrafił utrzymać je na względnym poziomie bez dodatkowej nauki. Oczywiście były znacznie gorsze, ale nie tragiczne. Przez to wszystko również coraz mniej wychodził z pokoju gdy nie było to konieczne, nawet Astoria powoli traciła co do tego cierpliwość. Szala jednak przelała się gdy Greengrass rozpowiedziała, że spędzili razem noc, co nigdy nie było prawdą. Draco w nocy mógł jedynie myśleć o swoim spodlonym losie, na pewno nie o tej dziewczynie.

Amnezja | Drarry |Donde viven las historias. Descúbrelo ahora