XIV

5.9K 437 711
                                    

Draco był zadowolony jak nigdy, miał nad wszystkim kontrolę, wiedział więcej niż większość myślała, że wie, a w dodatku Harry nawet się do niego odzywał. Oczywiście nie mógł ani za bardzo naciskać ani dawać ludziom powodu do plotek, jednak starał się poświęcać mu uwagę kiedy tylko mógł. Zbliżał się bal zimowy i  Malfoy naprawdę żałował, że nie może zaprosić Pottera.

Wiedział, że to zbyt odważny krok. Musiał jednak idealnie się na nim pokazać, wystrojony i pociągający. Z tego co widział Harry też nikogo nie zaprosił, szedł z Ronem jako przyjaciele. Zastanawiał się czy było to celowe, czy Pottera naprawdę nikt nie chciał.
Było to dobrą zagwostką. Przecież niemożliwe, żeby za złotym chłopcem nikt się nie uganiał, miał swoje grono. Z drugiej strony mało prawdopodobne było żeby naprawdę nie chciał z kimś iść ze względu na niego.

Jasne, że granie na dwa fronty jest niepodobne do Harrego, ale przecież on nawet nie wyraził wprost że może być zainteresowany. Po prostu nie zaprzeczał. Draco poprosił matkę o wysłanie mu jego szaty wyjściowej. Zdziwiona, że w ogóle się na niego wybiera w obecnej sytuacji faktycznie przysłała mu odzienie dorzucając krótki list o tym jak przebył swój poprzedni bal. Przeczytał tylko połowę, przecież dobrze pamiętał co się działo. Wtedy jeszcze zaprosił na niego Daphne, strasznie potem żałował, że nie postawił klasycznie na Pansy. Ona chociaż aż tak by się do niego nie kleiła.
Pomyślał o tym jak pijana przez przemycony alkohol nie dała rady tańczyć czy rozmawiać więc jedynie zawiesiła się na jego ramieniu i coś mruczała pod nosem.

Draco może nie zawsze trzymał się sztywno zasad bowiem uważał, że można mu więcej, ale wszystko co robił miało swoje granice dobrego taktu. Tym razem zamierzał znowu iść z Pansy, ale jak zawsze potem zostawić ją w gronie przyjaciół i po cichu poszukać Pottera.

- Ale jak to nie?!- zdenerwowany podniósł głos stojąc nad dziewczyną.

- Przykro mi Draco, ale do balu został tydzień. Mogłeś nie uganiać się za Potterem tylko mnie zaprosić jak zawsze to robiłeś. Chyba, że wolisz iść z nim.

- Ja wcale się za nim nie... ugh! Nieważne. Idź sobie z... z kim ty właściwie idziesz?

- Z Jayem, rocznik w dół.

- Dobrze! Idź sobie z nim, ale nie płacz jak cię wystawi i nie będziesz mogła siedzieć w towarzystwie samego księcia ślizgonów!- wyrzucił ręce w powietrze i parsknął z wściekłości. Przecież ktoś taki jak on nie może iść sam.

- Zachowujesz się dziwnie. Weź od Pomfrey coś na uspokojenie, nie będę się zawsze obok ciebie kręcić.

- Zobaczymy.

- Dobra!- odkrzyknęła gdy odchodził.

- Dobra- rzucił sarkastycznie.

Jak Pansy mogła go wystawić? Jasne, może poświęcał jej nieco mniej czasu niż przed wypadkiem, ale jak mógł to przegapić? Nie przejmował się tą sprzeczką bo Pansy i tak zawsze wracała. Ich przyjaźń była specyficzna już od początku kiedy to poznali ich rodzice przy okazji jednego z bankietów. Dziewczyna o piskliwym głosie i mopsiej twarzy od początku wchodziła mu za skórę, ale nie miał innych znajomych pod ręką, rzadko spędzał czas sam poza dworem Malfoyów.

Co prawda miał do wyboru prawie cały Hogwart, mało kto by mu odmówił, ale pójście z inną dziewczyną niż Parkinson mogłoby zostać odebrane jako randka, a nie miał zamiaru od teraz umawiać się z kimś kto nie jest Potterem. Myślał długo nad tym kogo wybierze i postanowił przemęczyć się z Millicentą. Ona pewnie też nie pogardziłaby kimś takim jak Malfoy lecz nią łatwo manipulować. Powie, że to z przymusu rodziców. A no i wspomni, że to pomoże mu spławić Astorię, może ta informacja do niej dojdzie i będzie miał ją z głowy. Na jakiś czas.

Amnezja | Drarry |Donde viven las historias. Descúbrelo ahora