XIII

6.6K 457 342
                                    

Draco biegł długimi korytarzami ciągnąc za sobą Pottera za rękę. Myślał o wielu miejscach, ale na jego szczęście wróciła mu pamięć, a z nią wszystkie wspomnienia. Nawet te z nieudolnych randek. O tak, Draco kiedyś umawiał się z dziewczynami. Zazwyczaj ładnie się prezentowały, były zdecydowanie bogate i czystej krwi, to było najistotniejsze. Nie do końca już kojarzył ich imiona, chyba była to Daphne Greengrass, to by wyjaśniało dlaczego kolejna w kolejce była jej młodsza siostra, ale obie były równie puste. Zazwyczaj każda z nich błagała go o chociaż jedno wyjście poza zamek, nie spędzał z nimi wiele czasu poza publicznym pokazywaniem się na korytarzach i posiłkach. Kiedy w końcu już godził się na wystawienie nos poz mury zamku każda wyobrażając sobie niesamowicie romantyczne popołudnie ciągnęły go w różne piękne miejsca. Subiektywnie piękne, bo dla Dracona takowe nie miały żadnego znaczenia. Męczył się z nimi, dusił. Dlatego właśnie w końcu każdą zostawiał. Nie było to nawet takie trudne, żadnej nie wyznawał miłości, nie szeptał słówek i nie adorował. Po prostu przestawał się do nich odzywać aż dowiadywał się, że płaczą gdzieś w gronie koleżanek. I tak jedna po drugiej.

W końcu zostało na tym, że Draco Malfoy to ten arystokratyczny dupek, który zmienia dziewczyny jak rękawiczki absolutnie ich nie szanując. Gdyby tylko znali prawdę wiedzieliby, że jest jedną z najbardziej stałych w uczuciach osób i mimo czasu nigdy nie przestał kochać jednej, przeznaczonej mu osoby.
Jednak bez względu na to jak bardzo starał się zapomnieć nie mógł. Bo przecież niejednokrotnie chciał przekonać się do którejś z nich, ale nie potrafił. Obrzydzały go, w dodatku kleiły się do jego pieniędzy i nazwiska. Jedyną osobą, która tego nie robiła była Pansy. Ta z kolei naprawdę zauroczyła się w nim w ten specyficzny, ślizgoński sposób. Ale jej także nie mógł znieść, dlatego została jedynie koleżanką.

Odpuścił sobie starania jakoś na piątym roku. Zrozumiał, że to bez sensu bo ile razy nie próbował za każdym razem kończył w łóżku rozmyślając o tym ile będzie musiał się męczyć.
Pamiętał dobrze ten "ostatni raz". Miał wtedy na głowie naukę do egzaminów, ojca, który coraz bardziej zatapiał się w odmęty czarnej magii, a Judy z roku niżej z którą był już dwa miesiące coraz bardziej naciskała na to by w końcu poświęcił jej kilka wieczorów. Piskliwym głosem ciągle wołała go na korytarzach między lekcjami narzekając, że ją unika. Zdecydowanie unikał. Cieszył się nawet, że jest młodsza bo nie mógłby wytrzymać siedzenia z nią w jednej klasie.

- Draco zaczekaj!- słyszał za plecami i przyspieszał kroku.

- Chyba młoda pani Malfoy cię woła- Pansy choć niegdyś zazdrosna teraz dokuczała przyjacielowi na każdym kroku.

- Weź jej tak nie nazywaj. Czasem chciałbym być głuchy. Szybciej Parkinson, zaraz nas dogoni.

Oboje pobiegli wtapiając się w tłum. Idąc między ludźmi wymienił długie spojrzenie z Potterem, który podążał w przeciwnym kierunku i nagle poczuł się jakby wszyscy inni zniknęli. Gdy znalazł się już jakiś kawałek za gryfonem obejrzał się za siebie i poczuł dreszcz gdy Potter zrobił to samo, a spojrzenie w jego oczy, choć krótkie było jak porażenie prądem.
Tego samego wieczoru Draco poszedł na długi spacer wokół jeziora. Był czerwiec, noce wydawały się znacznie cieplejsze, a i gwiazdy migotały na niebie jakoś wyraźniej. Usiadł na brzegu czując jak ubrania nasiąkają rosą i westchnął głęboko. To nie miało  sensu. Czego nie zrobił i tak czuł coś do Harrego Pottera. Nie wiedział za jakie niebiosa, dlaczego musiał ponosić karę kochania go, ale gdy na chwilę pozwalał sobie nie myśleć o tym w jakim jest dole i kochał go także myślami czuł się najszczęśliwszą osobą na świecie.

I postanowił pójść z Harrym właśnie tam. Nie mógł mu powiedzieć dlaczego i właściwie nawet by nie chciał. Nie może przecież przyznawać się do swoich słabościach. Nikt o nich nie wiedział. Puścił rękę gryfona dopiero kiedy wyszli na zewnątrz, miał wtedy pewność, że nie zgubi go po drodze. Zwolnił krok i podszedł niepewnie do tafli jeziora. Zaczęło się już ściemniać, był grudzień i nawet jeśli śnieg dalej nie spadł było zimno, a oni przecież nie wzięli kurtek. Dracon był zbyt przesiąknięty emocjami by odczuć mróz, ale Harry wyraźnie zaczynał dygotać. Malfoy więc jak prawdziwy mężczyzna oddał mu swoją szatę i nie czekając na odpowiedź założył na chude ramiona.

Amnezja | Drarry |Kde žijí příběhy. Začni objevovat