Epilog

6.1K 425 250
                                    

Draco długo po całej sytuacji kręcił się po zamku bez celu. Nie umiał już płakać, właściwie sam nie wiedział co ze sobą zrobić. Błądząc po pustych korytarzach spotkał Pansy. Choć nie zawsze lubił tą dziewczynę i często działała mu na nerwy nagle wydała się mu najbliższą i jedyną osobą do której może się odezwać. Odchrząknął i szybko podszedł do niej, jednak ta nie zwróciła na niego większej uwagi.

- Pansy...

- Dlaczego Draco?

- Słuchaj, ja nie chciałem was oszukać, to nie w moim stylu.

- To bardzo w twoim stylu.

- Racja- uśmiechnął się na moment, ale szybko powrócił do smutnego wyrazu twarzy.- Ale nie tym razem. To w ogóle nie chodziło o was, tylko...

- Chodziło o Pottera?

- Skąd wiesz?- oczy zabłyszczały mu w świetle świec gdy tylko usłyszał to nazwisko.

- Ciężko nie zaważyć. Zresztą Astoria cię z nim widziała. Teraz gdy o tym myślę wszystko wydaje się logiczne, przecież nigdy by się do ciebie nie odezwał bez pewności, że nic nie pamiętasz.

- Dzięki. Ale masz rację, nawet by o mnie tak nie pomyślał.

- Tylko dlaczego?

- Sam nie wiem- westchnął i spojrzał na własne dłonie.- Jest inny. Nienawidziłem go za to, że nie chciał się ze mną przyjaźnić. Bo w czym byłem gorszy niż rudy? W czym Parkinson? I samo poszło, jak lawina. Potem straciłem pamięć, ale on z jakiegoś powodu wyróżniał się wśród innych, chciałem jego uwagi. Potem... potem cóż, odzyskałem pamięć i zrozumiałem, że jeśli dowie się, że o wszystkim pamiętam zerwie kontakt. Po prostu... to zaszło już tak daleko, że nie było powrotu.

- Rozumiem.

- Wiem, że nigdy nie... co?

- Powiedziałam, że rozumiem. No nie do końca, ale na tyle by nie drążyć.

- Tylko teraz za późno Pansy. Zniknął.

- Wiesz- uśmiechnęła się pokrzepiająco- Ciężko jest tak po prostu zniknąć w zamku. Zawsze jest szansa.

- Wybaczasz mi?

- Draco, takie akcje to nie nowość wśród ślizgonów. Szczerze mówiąc całkiem nieźle ci wszyło, a nie będę przecież obrażać się w wieczność.

Draco zdobył się na nikły uśmiech i przyciągnął dziewczynę do uścisku. Mimo tego jak czasem bardzo go denerwowała teraz okazała mu wsparcie, coś czego szukał.

- Wracam do dormitorium, idziesz ze mną?

- Nie- głos lekko mu ochrypł.- Lepiej się tam teraz nie pokazywać. Niech Goyle coś odwali i wszyscy zajmą się obgadywaniem jego nie mnie. A pewnie długo nie będzie trzeba na to czekać.

- W porządku, ale uważaj na siebie.

- Będę.

Pierwszy raz słyszał od dziewczyny takie słowa i nagle polubił ją jakoś bardziej. Patrzył jak kontur jej postaci znika powoli w ponurym korytarzu.
Spacerował bardzo długo, w pewnym momencie nawet zapomniał jaki jest cel tego wszystkiego. Wtedy zawędrował pod pomnik pierwszego dyrektora Hogwartu. Ten sam, który zatrzymał go tamtej nocy podczas balu, któremu zwierzył się jako jedynemu ze swojego największego sekretu. Stanął naprzeciw niego i spojrzał mu w puste oczy. Westchnął gdy ten nie ruszył się ani o milimetr i przewrócił oczami.

- Jesteś tylko głupim pomnikiem.

Grobowa cisza przerywana czasami jedynie podmuchami wieczornego wiatru nieco go wstraszyła. Zadrżał i zatrzepotał rzęsami. Wyglądał wtedy jak mały chłopiec, nie dorosły, a ten sam co siedem lat temu gdy przyszedł do tej szkoły udając, że niczego się nie boi. Teraz, o połowę mniejszy od posągu, z rozwianymi włosami i smutnymi, przeszklonymi oczami nie wyglądał wcale groźnie. 

Amnezja | Drarry |Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt