VII

7.6K 594 444
                                    

Harry czekał już w bibliotece zestresowany na Dracona udając, że czyta książkę od eliksirów. Nowa forma nauki miała zmusić go do porządnego powtarzania materiału, tłumaczył tak sobie bo przecież Draco jest z nich wręcz świetny, będzie chciał mu dorównać. W rzeczywistości jednak nowa odsłona chłopaka całkiem mu się podobała. Oczywiście to nie tak, że nagle zaczął go lubić, zwyczajnie bedąc świadkiem ostatniego zdarzenia wiedział, że Draco naprawdę nie udawał. Przynajmniej jeśli już to nie tylko przed nim. On naprawdę zachowywał się inaczej i to właśnie było w nim tak intrygujące. Przemiana. Co prawda dalej był opryskliwy i zaczepny, ale w obecności Pottera zmieniał się, starał się być miły, nawet odpuścił Ronowi.

Na cichym korytarzu rozniosły się kroki. Draco był idealnie na czas, zupełnie jakby czekał przed wejściem licząc sekundy by wejść w idealnym momencie. Trochę się stresował. W końcu będzie tak blisko Harrego, w dodatku całkiem z jego strony dobrowolnie. To sprawiało, że napełniała go pewnego rodzaju euforia. Ten chłopiec tak bardzo mu się podobał, a nie wiedział o nim zupełnie nic. Na pewno znali się już wcześniej, ta wiedza tylko bardziej wszystko nakręcała. Zobaczył go siedzącego nad książką.

Na Merlina, jaki on był uroczy. Wiadomo, że jej nie czytał. Otworzył na kompletnie złym temacie, nie ruszał nawet oczami. Po prostu wbijał wzrok w jeden punkt, może to jakieś słowo, może plama na papierze. Jak można wyglądać tak nieziemsko w takiej przyziemnej sytuacji?
Westchnął cicho zbliżając się do niego. Miał ochotę zamknąć go w uścisku, przytulić i szeptać do ucha jak piękne ma oczy. Był w nim tak cholerne zadurzony, podziwiał długie rzęsy rzucające cień na policzki i delikatne dłonie, wiedział, że gra w reprezentacji jego domu. To logiczne, w końcu sport odcisnął na jego atletycznej budowie swoiste piętno, dziwne gdyby czegoś nie trenował. Przy swoich dobrze zbudowanych plecach jednocześnie był tak delikatny i drobny, niższy od Dracona, znacznie delikatniejszy. Tak przynajmniej Malfoy to widział.

- Już czytasz?- powiedział cicho i delikatnie podchodząc do stołu. Nie chciał go speszyć zaczynając rozmowę od wytknięcia złej strony.

- Tak, ja chciałem być bardziej wiesz... przykładny. Ale mi nie idzie- zamknął podręcznik patrząc jak Draco rozkłada swoje książki i siada naprzeciwko.- Malfoy, bo wiesz... myślałem o tym co się wczoraj stało i Ron ci tego nie powie, ale na pewno chciałby cię przeprosić.

- Nie potrzebuję niczyich przeprosin. Nie moja wina, że tak się zachowuje. Ta cała sytuacja była wręcz kuriozalna. To chyba twój przyjaciel, tak?- Harry pokiwał smutno głową.- No właśnie. Nie będę oceniać, w końcu to sam wybierasz sobie przyjaciół, ale mimo wszystko strasznie się rzucał.

Zmarszczył brwi szukając właściwiej strony.

- Wiesz, nigdy za sobą raczej nie przepadaliście.

Dracona to zastanowiło. W końcu Potter zaczął mówić cokolwiek o przeszłości. Spojrzał na niego wzrokiem pełnym nadziei i przekrzywił głowę lekko w lewo.

- Mów dalej.

- No raczej  nie należycie do najlepszych przyjaciół. W sensie... nie myśl o nim źle. Mówię ci to bo nie chcę żebyś myślał, że on jest taki dla wszystkich.

- No tak, jest tylko dla mnie- obdarzył go pięknym uśmiechem na co Potter lekko się zarumienił. Chciał to ukryć, ale nie było to łatwe.

- To nie tak. On jest serio w porządku, pomocny, zazwyczaj miły, po prostu mieliście słabe stosunki i mimo, że tego nie pamiętasz to on tak. Ma złe wspomnienia.

- Możesz mu przekazać, że nie mam zamiaru z nikim się gryźć. Może nie potrafisz sobie tego do końca wytłumaczyć, ale uwierz mi jestem w zbyt dużej dezorientacji żeby teraz z kimś się kłócić. W zasadzie nie wiem na czym stoję, głupie byłoby teraz coś odwalić, czyż nie?

Amnezja | Drarry |Where stories live. Discover now