4.

324 24 1
                                    

*2011*
Ja i Lou, chcąc nie chcąc zrobiliśmy kolejny krok w naszej relacji. Zamieszkaliśmy ze sobą. Każdy z was doskonale to pamięta. Nie było to do końca tak, że nie mogliśmy bez siebie funkcjonować. Po prostu musieliśmy mieszkać w Ameryce, a ja nie byłem pełnoletni, on był i był też moim facetem, przecież nic lepszego nie mogło się nam zdarzyć. Byłem wtedy tego pewien.
Nie pomyślałem o tym, że możemy być na to lekko za młodzi, że możemy nie być gotowi na taki krok, a jednak. Ależ ja dobrze wspominam ten czas, kiedy po ciężkim dniu pracy kończyliśmy razem w łóżku, a on wtulał się we mnie i szeptał czułe słówka. Pamiętam jak dziś, gdy mówił mi, że zmieniłem jego cały świat, że pokazałem mu kim jest i jak prawdziwie kochać, że jestem jego maleństwem, że przeniesie dla mnie góry, że zabije każdego, kto mnie zrani, że będzie o mnie walczył i o moje szczęście, zakochałem się właśnie w tych słowach. W tych słowach, których nigdy nie usłyszałem od nikogo i w błękicie jego oczu, uśmiechu, zabierającym wszystko co złe, sarkazmie, który wypływał z niego w każdym możliwym momencie, w jego żartach, które doprowadzały mnie do łez, w jego czułości, był wszystkim. Byłem tak ślepo w nim zakochany. Wiedzieliście, że najczęściej jesteśmy zranieni przez osoby, które najbardziej kochamy? Cóż ja miałem przyjemność tego doświadczyć na własnej skórze. Życie z nim było takie proste.

Podczas jednego z wywiadów, reporterka spytała:
- Ty i Lou mieszkacie razem? - spojrzałem na niego, uśmiechnął się delikatnie.
- Tak - pokiwałem głową.
- Czy on nie jest z was największym bałaganiarzem?
- Jest - zapewniałem a chłopcy mi zawtórowali.
- Czy robi pranie? - roześmiałem się.
- Nigdy - chłopcy potwierdzili.
- Czy ściele swoje łóżko? - nasze łóżko, poprawiłem ją w myślach.
- Nigdy - reszta znów potwierdziła.
- Bez nadziei, to wszystko wydaje się pozostać bez nadziei. Czy nie wolałbyś mieszkać z którymś z nich? - wskazała na chłopców, a ja spojrzałem na ich twarze, a później na Lou, który utkwił spojrzenie w podłodze.
- Nie - odpowiedziałem pewnie, chce go, jego całego, owszem jest bałaganiarzem, ale moim własnym. Widziałem jak jego twarz cała się rozpromienia i to było tego wszystkiego wartę.

Tego samego wieczora zapytał:
- Czyli jestem bałaganiarzem - mhm mruknąłem, gdy całował mnie po szyi.
- Największym - odpowiedziałem, a on składał mokre pocałunki na całym moim ciele.
Był wtedy tak dobry i delikatny, jego dotyk był czuły, a jego słowa powodowały, że moje serce puchło. Powtarzał w kółko, że jestem jego i że chce mi to pokazać, błądził rękoma po moim ciele. Robiliśmy wiele, ale nigdy nie uprawialiśmy seksu, byliśmy za młodzi, ja byłem na to zdecydowanie za młody. Jednak kiedy tej nocy zapewnił mnie o swoim uczuciu i o tym, że jestem tylko jego, musiałem to poczuć.

- Boo, pokaż mi - szepnąłem
- Co mam ci skarbie pokazać? - zapytał nie przestając całowania.
- Pokaż mi, że jestem tylko twój - uniósł gwałtownie wzrok na moją twarz.
- Jesteś tego pewien? Ja mogę ze wszystkim zaczekać, mogę czekać na ciebie całe życie skarbie - ale już nie mogłem go słuchać.
- Louis kocham cię i chce być tylko z tobą, chcę żeby to stało się z tobą - nie musiałem mu dwa razy powtarzać.
Tej nocy Lou się mną zaopiekował tak jak powinien, pokazał mi, że mnie kocha całym sobą, był delikatny i wrażliwy, zrobił wszystko żebym czuł się dobrze i czułem. Właśnie tej nocy straciłem dziewictwo z Louis'em William'em Tomlinson'em, w naszym wspólnym mieszkaniu na Pincess Park, oddałem mu całego siebie i niczego nie żałuje. Jestem pewien, że nie zapomnę żadnego szczegółu z tego cudownego wieczoru, już przy nikim nie poczułem się tak jak wtedy.

FallingNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ