11.

271 25 1
                                    

*2015*

- Wyłącz to do cholery, wyłącz!
- Lou nie drzyj się, tylko sam to wyłącz - powiedziałem zaspany, szukając dudniącego telefonu.
- Przecież to twój telefon, jest środek nocy, proszę Hazz, jestem zmęczony - był to fakt, miał bardzo wyczerpujący dzień, jak sobie o tym przypomniałem to zmotywowałem się do wstania. Zapaliłem lampkę i w końcu odebrałem telefon.
- Co jest? Widzisz, która jest godzina? - ale nie dostałem odpowiedzi w słuchawce odpowiedziała mi jedynie głucha cisza, mogłem się rozłączyć, ale znałem go na tyle, że rozumiałem iż teraz jest czas na milczenie. Milczeliśmy tak przez około trzy minuty, gdy usłyszałem jego zachrypnięty głos,
- Miałem nadzieję, że nie odbierzesz - płakał, nie wiem ile czasu, ale nie była to chwila.
- Co się stało? Możesz powiedzieć wszystko, zawsze.
- Problem w tym, że nie chce mówić, chce coś zrobić.
- Cokolwiek zrobisz, jesteśmy przy tobie. Miałem to na myśli.
- Odchodzę - spiąłem się na słowa Zayn'a.
- Jak to?
- Ja..ja...ja - zaczął się jąkać, a po chwili się przemógł - ja odchodzę z zespołu, przepraszam Hazz, dłużej tak nie mogę, oni mnie zabijają, spójrz na mnie, spójrz co to ze mną zrobiło - popadł w słowotok, a ja nie chciałem by dłużej mówił to i tak było dla niego zbyt trudne.
- Jest okej kochanie, spotkamy się wszyscy razem jutro. Teraz przestań płakać i się prześpij, to okej, zaakceptujemy każdą twoja decyzje. Tylko obiecaj, że to nie jest koniec nas.
- Obiecuję - powiedział krótko i się rozłączył.

Spojrzałem na Lou, który już z powrotem spał, poszedłem do kuchni i usiadłem przy stole. Uderzałem palcami o stół wystukując jakiś rytm, nie był w tamtym momencie znajomy, ale słowa zaczęły sama się układać. Chwyciłem jakąś kartkę leżącą obok i ołówek, a reszta zrobiła się sama.

We had some good times, didn't we?
We had some good tricks up our sleeve
Goodbyes are bittersweet
But it's not the end
I'll see your face again

To nie mogło się tak skończyć, mogło stać się wszystko, ale nie mogłem ich stracić, to byłoby za bardzo bolesne.

You will find me
Yeah you will find me
In places that we've never been
For reasons we don't understand
Walking in the wind

Musieliśmy zrobić dla siebie chociaż tyle, bo nieważne jak i kiedy się rozstaniemy, przyrzekliśmy sobie, że jesteśmy braćmi i zawsze znajdziemy do siebie drogę.

And I know we'll be alright child
Just close your eyes and see
I'll be by your side
Any time you're needing me

Jedyne czego byłem pewien to, że nieważne co nastąpi, możemy na siebie liczyć.

      Reszta potoczyła się szybko, Zayn nie zmienił zdania. Żaden z nas nie ważył się podważyć jego decyzji, widzieliśmy co się z nim stało, jego stan zdrowia był ważniejszy niż wszystko inne. Pierwsza przeszkoda pojawiła się na zebraniu z modestem, gdy mulat powiedział co zamierza.

- Nie odchodzisz - odezwał się jeden z nich śmiejąc się, Louis przejął głos prawie natychmiastowo.
- Odchodzi, a my razem z nim, chcemy odpocząć, spróbować czegoś lżejszego. - toczyła się między nimi  bitwa spojrzeń, nie spuszczaliśmy z nich wzroku a oni z siebie.
- Posłuchajcie wiąże nas kontrakt, jeśli go zerwiecie w grę wchodzą duże pieniądze.
- Pieniądze nie grają roli - tym razem odezwał się Li
- Posłuchajcie jeśli Zayn odchodzi, One Direction nie ma więcej znaczenia, uważam, że to mądre żeby zrobić sobie przerwę. - spróbowałem załagodzić sytuacje, gdy drzwi otworzyły się z impetem.
- Nikt nie odchodzi, jeśli stracę przez was dochód, zniszczę was wszystkich, a zwłaszcza go - wskazał głowa na Zayn'a - tak ja zauważyłeś Liam pieniądze nie grają roli - i taki był Simon, zawsze przegrywaliśmy.
- Okej, skończymy trasę, ale zrobimy to bez Zayn'a. Nasza czwórka dotrwa do końca kontraktu i nagra kolejna płytę- a taki był Louis, zawsze czuł się odpowiedzialny za zespół, „jestem najstarszy, musze was chronić", fakt, że Liam zawsze doprowadzał nas do porządku, nie zmieniał tego, że to Louis walczył o nas jak lew. Zayn spojrzał na niego i powiedział nieme dziękuje, nie jestem pewien co odpowiedział na to Louis, a z ruchu warg przypominało to „oi, oi"

Każdy z was to widział, także wiecie, że Louis postawił na swoim. Nieważne było wtedy to, że występy bez Zayn'a miały nie mieć sensu dla nas. Ważne było to, że będzie mógł wyzdrowieć.

Jednakże czas do naszego ostatniego koncertu z mulatem minął dość szybko, było to dla nas trudne, ciężko było cieszyć się z tego co robimy oręż pokazywać siebie z jak najlepszej strony. Jedyne co mieliśmy w głowach to, że to już nigdy nie będzie takie same., Po ostatnim wykonanym przez nas utworze tego dnia, objęliśmy się na koniec i żaden z nas nie powiedział nic, prawie żaden.

- Przepraszam, że nie dałem rady dotrwać do końca w tej niedoli, przepraszam, że was zostawiam, równocześnie nigdy nie zapomnę wam tego co zrobiliście.

Powiedział to tylko do naszej czwórki i odszedł, nie znaliśmy wtedy jeszcze znaczenia słów „zostawiam was".

Kiedy to się skończyło, najgorsze miało być przed nami.

- Mam nadzieje, że zaczęliście pisać piąty album, niedługo nagrania - Simon zostawił nas z tymi słowami. Po prostu wszedł i wyszedł do garderoby.
- Jak nagrania, jak nie mamy ani jednej piosenki - zdenerwował się Niall, co było dość rzadkim widokiem.
- Właściwie... - wtrąciłem, a chłopcy spojrzeli na mnie z pytającym wyrazem twarzy. Szybko pogrzebałem w swoich rzeczach i położyłem przed nimi kartkę.
- Harry po co nam rachunek za prąd Louis'a? - zineteresowal się Niall, a Liam parsknął śmiechem i odpowiedział:
- Odwróć kartkę kretynie.

Tak chłopcy poznali Walking in the wind.

FallingDonde viven las historias. Descúbrelo ahora