22.

293 27 2
                                    

*2020*

      Zastanawialiście się kiedyś co by się stało gdybyście przerwali to co robicie i skręcili w zupełnie innym kierunku niż planowaliście? No cóż ja nigdy. Myślałem, że wszyscy zmierzamy w jednym kierunku przez wiele lat, gdy w pewnym momencie rozsypało się to jak domek z kart, nie zastanawiając rozpocząłem nowe życie. Nie miałem innego wyjścia i było to naturalne, jednak ile ludzi przez to skrzywdziliśmy i zawiedliśmy nie mieściło się w naszych głowach. Był to czas w naszych życiach kiedy wszystko zaczęło nabierać na sile i zmusiło nas do konfrontacji. Owszem spotykałem się z chłopakami raz na jakiś czas jednak czułem, że te spotkanie będzie inne.
      Dzień minął spokojnie, ale w ciągłym napięciu i myśleniu o tym jaki będzie wieczor. Szedłem do swojej ulubionej restauracji w Londynie około godziny 18. Wszedłem do środka, wnętrze było zachowane w odcieniu złocistym i szkarłatnym, było szykowne i eleganckie. Zbliżyłem się do recepcjonisty:

- Rezerwacja na nazwisko Payne.

- Oh, Pan Styles. - uśmiechnął się sztucznie - Oczywiście towarzysze już czekają, proszę za mną. - stolik znajdował się na uboczu, tak by nie zwracać na nas uwagi. Faktycznie przy stoliku znajdował się już Niall i Liam. Podziękowałem recepcjoniście i usiadłem obok przyjaciół

- Niall. Co nas sprowadza? - zapytałem wiedząc, że to on zwołał spotkanie i był ogólnie sprawcą tego całego zamieszania,

- Zbliża się nasze dziesięciolecie chłopaki, wypadało by coś zrobić.

- Też o tym myślałem - rzuciłem - nic wyjątkowego, jakieś wspólne nagranie i podziękowanie fanom? - zapytałem.

- Yyy - zawahał się Niall - myślałem o jakimś koncercie.

- Co - zakrztusiłem się wodą, po czym poczułem jak ktoś uderza mnie w plecy.

- Nie zadław się, szkoda by było tej buźki.

- Louis, cześć! Nie wiedzieliśmy czy dotrzesz - wtrącił Liam.

- Oczywiście, nie byliście w zespole we troje, z tego co kojarzę była nas czwórka - przerwał nam dobrze znany głos.

- Piątka - odwróciliśmy się w stronę głosu, a Liam szybko nachylił się nad stolikiem, zakrywając usta dłonią i mówiąc tak szybko na ile było to możliwe.

- Zapomniałem powiedzieć, że zadzwoniłem też do Zayn'a - rzucił, jakby mulat miał nas nie usłyszeć po czym zerwał się na równe nogi. 

- Zi! Jak miło cię widzieć, siadaj! - prawie krzyknął i wskazał na wolne miejsce. Brunet jak na niego przystało powoli usadowił się na swoim miejscu z zaciekawionym wzrokiem.

- Wiedziałem, że będzie niezręcznie, ale takiego poziomu się nie spodziewałem - prychnąłem i spojrzałem na niebieskookiego, który mierzył Zayn'a wrogim spojrzeniem, a sam mulat bawił się swoimi palcami pod stołem.

- Czy można przyjąć zamówienie? - niezręczną ciszę przerwał kelner.

Złożyliśmy zamówienie i czekaliśmy, nie wiem w sumie co chcieliśmy usłyszeć, czegoś czego nie wiedzieliśmy, a było coś takiego? Louis wciąż patrzył na Zayn'a wzrokiem, który mógłby zabić, te spotkanie nigdy nie powinno mieć miejsca, tego jestem pewien.

- Słuchajcie, nie będę się tłumaczył. Wiecie jak było - zaczął Zayn, a Louis natychmiastowo mu przerwał.

- Co wiemy Zayn? Że nie zostawiliśmy cię w potrzebie, a ty nas tak?! - wybuchł, trzymał to w sobie zbyt długo - byłeś moim najlepszym przyjacielem - wysyczał przez zęby - zrobiłbym dla ciebie wszystko, a ty mnie zostawiłeś, mnie, nas! Gdzie byłeś?! - a po chwili namysłu dodał - Wiesz co nie odpowiadaj, nie chcę wiedzieć. Wiem to, że potrzebowałeś wyzdrowieć i zacząć wszystko od nowa, ale to nie my cię złamaliśmy, to nie ja, rozumiesz? Ale ty złamałeś mnie - dokończył i wstał od stołu kierując się do wyjścia, a ja wybiegłem za nim, jak miałem w zwyczaju. Wyszedł tylnym wyjściem i jak go dogoniłem już trzymał papierosa między wargami.

- Louis, zaczekaj!

- Tylko nie ty - westchnął się i odwrócił się w moim kierunku, a ja udałem, że tego nie słyszałem.

- Zostań, zjedzmy kolację, porozmawiajmy - chciałem żeby został, bardzo.

- Harry powiedziałeś mi wszystko co chciałeś, ja powiedziałem teraz. Nie mam tu czego szukać, nie jesteśmy już przyjaciółmi, tym bardziej nie jesteśmy już rodziną.

- Jesteś moim mężem! - krzyknąłem, a on wybuchł histerycznym śmiechem.

- Jestem twoim mężem tylko dlatego, że długo nie pozwalałem ci odejść, ale zrozumiałem to wszystko i zwracam ci wolność.

- I gdzie pójdziesz? Do niej? Ona jest twoją rodziną?

- Tak - powiedział i odszedł, a ja zalałem się łzami. Czekałem na dzień, w którym zapomnę o tym mężczyźnie.

W jednym miał rację, byliśmy przyjaciółmi, łączyło nas wiele niezapomnianych wspomnień i chwil, za które będziemy wdzięczni do końca życia, które były czymś niepowtarzalnym i nie do zapomnienia, jednak warto podkreślić słowo łączyło, teraz już nic nas nie łączy. Jesteśmy dorośli i mamy już zupełnie inne życia.

Wróciłem tego wieczoru do chłopaków po tym jak się uspokoiłem, przeprosiłem ich za siebie i za Lou. Zjedliśmy w ciszy, a później ustaliliśmy kilka spraw. Po pierwsze nie ma co liczyć na powrót, po prostu byliśmy już zupełnie kimś innym, zgodziliśmy się z tym, że pewnego dnia jeszcze razem zagramy, tak po prostu dla zabawy. Nasza okrągła rocznica znaczyła dla nas wiele, dlatego że wiedzieliśmy, iż są ludzie, którzy dalej w nas wierzą. Ustaliśmy, że każdy z nas podziękuje za te lata, a resztę zostawimy w rękach szefostwa. Zayn tego wieczoru nie powiedział zbyt wiele, zgodził się jedynie na to by jeszcze raz w przyszłości z nami zagrać, może zabolały go słowa Tomlinson'a, ale nie dał tego po sobie poznać. Nie znałem dłużej Zayn'a Malik'a.

FallingWhere stories live. Discover now