IV

2K 56 4
                                    

Popatrzyłam się na Jacoba i drugiego mężczyznę. Wiedziałam, że to koniec. Miałam nadzieje, że chociaż mnie szybko zabiją. Jacob ani razu nie popatrzył się na mnie. Wyglądał jakby miał całkowicie wywalone na to co się ze mną stanie.
- Nie chce jej. Nie potrzebuje kłopotów. Nie mam zamiaru umierać za jej niewyparzony język- powiedział drugi mężczyzna do Sama.
Alfa pokiwał głową i jego wzrok skupił się na Jacobie, a on tylko niezauważanie pokiwał głową, ale dalej wydawał się zniesmaczony. Sam kazał mnie odwiązać od drzewa. Nie byłam w stanie się poruszyć. Moje całe ciało było zdrętwiałe i obolałe. Nie miałam zamiaru nikogo prosić o pomoc ze wstawianiem, podniosłam wysoko głowę i trochę krzywiąc, się wstałam. Jacob wziął mnie za ramię i zaczął ciągnąć w nieznanym mi kierunku. Jego ręce były bardzo ciepłe, w sumie się nie dziwie, bo siedziałam prawie 12 godzin, więc to logiczne, że było mi zimno. Przez jakiś czas szyliśmy, przez wioskę aż doszliśmy do niedużego domku. Dom był w kształcie prostokąta, miał brązowy dach i kolka dość dużych okien. Gdy weszliśmy, do niego moim oczom ukazały się 2 pomieszczenia; dość duża sypialnia, w której stało jedno łóżko, szafa i niewielkie biurko, na którym były porozrzucane różne papiery i kubki. Drugim pomieszczeniem była dość mała łazienka z prysznicem, toaletą i umywalką.
- Chodź tu! Nie ma na co patrzeć - powiedział
Ja potulnie do niego podeszłam, stając w lekkim odstępie, bo trochę mimo wszystko się go bałam.
- Kilka dość ważnych zasad. To, że teraz należysz, do mnie nie daje Ci ochrony. Tu każdy może Cię zabić. Masz się mnie słuchać i nie wychodzić poza teren wioski. Będziesz wychodziła tylko ze mną, ale nie będzie to się działo często. Nie próbuj uciekać to i tak nic Ci nie da, i tak Cię znajdziemy. Jesteś tu, bo widziałaś z dużo. Cała nasza wataha musi chronić naszej tajemnicy, a że ty po części też do niej należysz, musisz przestrzegać tej zasady. Jak komuś powiesz......giniesz, idziesz na policję....giniesz. Proste zasady. Masz się zachowywać. Pamiętaj, że ja za Ciebie odpowiadam. Masz nie pyskować innym wilkom. Widziałaś twarz Emily... Sam się wtedy wściekł...ona stała za blisko...takie są efekty kłótni z wikołakami - widać było, że sytuacja dla niego nie była zbyt wesoła.
- Czy mogłabym się zobaczyć z dziadkami, albo chociaż do nich zadzwonić? Pewnie się martwią nie ma mnie już cały dzień - spytałam
- Nie!
- Proszę! Im nie dawno zmarła córka, mi mama. Nie dadzą sobie rady z kolejną stratą! - krzyknęłam błagalnie, a po moich policzkach zaczęły cieć łzy.
Jacob westchnął i pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach współczucie.
- Jutro... ale pamiętaj, nie wolno Ci nic powiedzieć gdzie jesteś!- powiedział
- Dobrze dziękuje. - odpowiedziałam
- Jeszcze jedno. 2 razy w tygodniu będę chodził na polowanie. Wtedy wieczorem będziesz mi przynosić ubranie. Później pokaże ci gdzie. Jeżeli nie będzie, mnie dłużej niż 5 dni masz na mnie nie czekać. Wtedy pewnie przydzielą cię do kogoś innego.
Pokiwałam głową.
- A... i Emily kazała przekazać, że codziennie o 6:00 masz się stawiać w domu głównym (to taki budynek gdzie mają kuchnie, salon ogólnie taki wspólny dom). Dam ci kilka moich podkoszulków i dresów. Idź, się umyj i przebierz. Jak skończysz pójdziemy na kolację
Nie miałam zamiaru się mu sprzeciwiać, byłam głodna i marzyłam tylko o ciepłej kąpieli. Chłopak podał mi szary T-shirt z długim rękawem i czarne dresy. Nie miałam innych butów, więc postanowiłam na razie w nich zostać, później się coś ogarnie. Gdy byłam, już ubrana i umyta wyszliśmy z domu. Po kilku minutach szybkiego marszu doszliśmy do dość dużego, dwupiętrowego, drewnianego domu. Wyglądał dość nowocześnie. Przestronny z dużą ilością okien. Byłam pod wrażeniem. W środku była duża kuchnia, duży stół na przynajmniej 20 osób i dość pokaźny salon z tarasem. Było tam zaledwie kilka osób (spodziewałam się tłumów). Po zjedzonym posiłku udaliśmy się w drogę powrotną do domku. Przez ten czas uważnie mu się przyglądałam. Był wysoki i bardzo dobrze zbudowany ku mojemu zdziwieniu chodził bez koszulki (nie mówię, że mi się to nie podobało), ale przecież było chyba z 10 C. Na prawym ramieniu miał tatuaż, ale zauważyłam, że prawie wszyscy mężczyźni taki mają. Miał czarne włosy i brązowe oczy. No nie powiem, był przystojny. Ucieszyłam się gdy wróciliśmy. Ten dzień był dość wykańczający.
- Zmęczona? - spytał
- Tak. Nigdy nie byłam tak zmęczona- odpowiedziałam
- Od jutra zaczyna się praca - powiedział
- Jak to? - spytałam
- Myślałaś, że przeleżysz cały dzień. U nas zawsze znajdzie się praca. - odpowiedział
- To dobrze zanudziłabym się na śmierć
- To idź spać - uśmiechnął się do mnie
Ma śliczny uśmiech. Powinien się częściej uśmiechać. Jacob podał mi jakąś swoją czarną koszulkę. Poszłam, do łazienki się przebrać T-shirt sięgał, mi gdzieś do połowy uda więc spokojnie mogłam w nim spać. Gdy wyszłam, zobaczyłam Jacoba leżącego na łóżku z przymkniętymi oczami. Wyglądał słodko....kurwa Anastasia co ty pierdolisz.....on słodki, nie.... Muszę się opamiętać i spróbować uciec.
- Gdzie mam spać? - spytałam
- Na łóżku. To chyba logiczne. Chyba że chcesz na podłodze - odpowiedział i otworzył jedno oko, żeby na mnie spojrzeć.
' Z tobą? - zdziwiłam się
- Tak - powiedział i obrócił się w stronę ściany.
Przewróciłam oczami i położyłam się koło niego i przykryłam się kołdrą. Z tego zmęczenia szybko zasnęłam.  

IV rozdział za mną.  Na razie wyszedł najdłuższy ze wszystkich. Komentujcie i gwiazdkujcie. Buziaki <3



*Wybrana przez wilkołaka* Jacob Black fanfictionTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon