XVI

1K 39 8
                                    

- Co Cullenowie? - spytał Jacob
- Joel widział jak Bella i Edward wracali ze swojego wyjazdy, wysiadali z auta.... on był bardzo zły, a ona miała.... brzuch....taki no...dziwny - widać było, że Sam się stresował
W tym momencie zrozumiałam, o co chodziło chłopakowi, ale jak to możliwe przecież on jest wampirem (Albo się puściła. Sorry musiałam*Autorka). Mocniej zacisnęłam swoje palce na ręce chłopaka, nie chciałam, żeby robił coś głupiego. Jacob mocno wypuścił powietrze z płuc, na co Emily szybko odciągnęłam mnie od chłopaka.
-Co robis...?- nie dokończyłam, bo dziewczyna zasłoniła mi ręką usta.
- O tym mówiłam, odsuń się - szepnęła mi na ucho
- Jacob, posłuchaj, na serio mamy, problem. Wiesz, co to znaczy. To coś może być najsilniejszą istotą na świecie, oni będą mogli całą rodziną wybić nas jak kaczki - powiedział Sam
Jacob zrobił dwa głębokie oddechy i już nie wyglądał na złego. Zazdroszczę mu samokontroli.
- Po obiedzie zebranie, zapolujemy na tego małego tampona - powiedział Jacob z szyderczym uśmiechem
Nie mogłam uwierzyć w to co powiedział chłopak. On chciał zabić dziecko. No dobra mogło być dla nas zagrożeniem, ale nie musiało. TO TYLKO DZIECKO, które jeszcze nawet nie ujrzało świata. Postanowiłam przekonać go do zmiany zdania. Emocje w tym przypadku nie były dobrym doradcą. Po zjedzonym posiłku Jacob, Sam i kilku innych mężczyzn do salonu. Też poszłam w tamtym kierunku, ale zatrzymała mnie Emily:
- Nie radzę, ich nie przegadasz. Wiem, co uważasz i jestem tego samego zdania, ale spokojnie możemy coś zrobić. Pytanie, czy jesteś w stanie zaryzykować, aby pomóc temu dziecku. Wybiegłyśmy z domu.
- Posłuchaj mnie uważnie; nie mamy dużo czasu, ja przemienię się w wilka, by podróż byłą szybsza. Masz się mnie mocno trzymać. Pójdziemy do nich i wszystko im opowiesz. Nie bój się damy radę - rozkazała i zmieniła swoje ciało.
Wskoczyłam na jej grzbiet i w szybkim tempie zaczęłyśmy pokonywać las. Jeszcze mocniej przytuliłam się do ciała wilkołaka. Po chwili byłyśmy na miejscu. Emily zatrzymała się przed dużym drewnianym domem. Ku mojemu zdziwieniu nie wyglądał jak siedziba wampirów. Był przestronny, nowoczesny, z dużą ilością okien. Trochę przestraszyłam się gdy z budynku wybiegł bardzo dobrze zbudowany mężczyzna, ten sam, którego spotkaliśmy koło wodospadu.
- Czego chcecie - warknął
Chciał mnie przestraszyć, pfff a niech się wypcha, już nic nie jest, w stanie mnie przestraszyć, a tym bardziej zdziwić. Podniosłam głowę do góry i powiedziałam:
- Przybyłyśmy pokojowo, aby Was ostrzec, a bardziej ostrzec Bellę.
Na to mina mężczyzny zmieniła złagodniała.
- Chodź Bella jest w środku - powiedział
Zawahałam się, ale weszłam do domu. Przeszliśmy przez schody i znaleźliśmy się w salonie. Żona Edwarda wyglądała jak trup i to dosłownie. Na ten widok zachciało mi się płakać. Tak strasznie poświęcała się dla swojego dziecka.
- Cześć jestem Anastasia, ale mów mi Ana - przedstawiłam się - Jak się czujesz? -spytałam
- Hej, nie najlepiej. Usiądź - zaproponowała
Usiadłam obok niej i uśmiechnęłam się pocieszająco. Nie wiedziałam, czy jej gratulować, czy współczuć.
- Posłuchaj Bella- powiedziałam - Gratuluję ciąży, jestem pewna, że będziesz dobrą mamą, mimo iż Cię nie znam. Jakbyś potrzebowała pomocy to proś - uśmiechnęłam się lekko
- Dziękuję Ci, ale to chyba nie twój cel podróży - powiedziała
- Tak... Jacob i inni... oni chcą - nie dokończyłam, bo Edward wyszedł z domu głośno trzaskając drzwiami - przykro mi - powiedział
- Nie pozwolimy im na to - powiedziała Esme - może uda się jeszcze to jakoś naprawić - zapytała
- Nie wiem, oni są, bardzo źli i gotowi na otwartą wojnę - odpowiedziałam ze smutkiem - macie wsparcie moje i Emily, postaramy się ich odwieść od tej decyzji - zapewniłam
- Dziękuję, że nam powiedziałaś. Mamy u ciebie dług, jeżeli będziesz, czegokolwiek potrzebowała, przychodź, cokolwiek to nie miało być - powiedział
Podziękowałam i wyszłam z domu. Usiadłam na grzbiecie, Emily i razem wróciłyśmy do wioski. Na szczęście chyba nikt nie zauważył naszego zniknięcia. Weszłam po cichu do naszego domku i już miałam powoli iść do łazienki, ale zatrzymało mnie coś, czego najbardziej się bałam.
- Gdzie byłaś - spytał Jacob, który siedział na łóżku
Kurwa, to się wkopałam.
- Byłam z Emily na przejażdżce - powiedziałam, pilnując, aby mój głos był jak najbardziej naturalny
- Na pewno - wstał i podszedł do mnie, na co ja instynktownie się odsunęłam - nie wiem, w jakim celu kłamiesz, dobrze wiesz, że umiem wyczuć każdy zapach - położył swoje ręce na mojej twarzy - a ty od stóp do głów śmierdzisz wampirami - powiedział o dziwno bardzo spokojnie
- Nie, ja nie... - zaczęłam, ale chłopak mi przerwał:
- Nie kłam kurwo! Zdradziłaś wszystkie wilki, a w tym MNIE! - krzyknął i popchnął mnie na drzwi.
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Poznałam drugą twarz Jacoba. ( A ma ich 50. Pozdro dla kumatych*Autorka) Chłopak krzyczał i bił mnie. Nie płakałam, nie byłam w stanie. Moje ciało zaczęło odmawiać mi posłuszeństwa. Wezbrała we mnie złość, jakim prawem on mnie tak traktuje. Wstałam się, ku wielkiemu zdziwieniu chłopaka.
- Nie masz prawa mnie dotykać, a tym bardziej bić - krzyknęłam
Dopiero teraz poczułam, jak moja głowa jest ciężka. Pojawiły się też czarne plamki przed oczami. Po chwili odpłynęłam.

Tak wiem. Spóźniłam się z rozdziałem, ale miałam kilka trudniejszych dni. Na przeprosiny macie jeszcze 1 rozdział. KC <3



 







*Wybrana przez wilkołaka* Jacob Black fanfictionWhere stories live. Discover now