Rozdział XVI

7.5K 238 66
                                    

                Stojąc przy oknie pusto wpatruję się w dosyć ładne podwórko, obserwując jak coraz mocniejsze krople deszczu i ogólnie raczej brzydka pogoda, powoli niszczą ten widok. Wsłuchując się w swój spokojny oddech z nudów zaczynam odliczać kolejne sekundy, przez co czas zaczyna dłużyć się niemiłosiernie, jednak nie zwracam na to zbytniej uwagi. Zbyt leniwa i zmęczona na cokolwiek, wolę stać tutaj i nie robić nic produktywnego niż, ponownie zacząć działać, co wiązałoby się z kolejnymi zadręczeniami i natrętnymi myślami. W tej pozycji przynajmniej niczym się nie martwię, wszystkie moje troski idą w bok, a ja sama oczyszczam swój umysł, tak iż ten nie rejestruje już nic oprócz tego co widzi.

Po dłuższej chwili, mam jednak okazję usłyszeć przytłumiony głos na korytarzu. Na początku staram się go zignorować, jednak po dłuższej chwili moja ciekawość daje za wygraną, więc cichutko przybliżając się do drzwi, wytężam słuch, zaczynając rejestrować co poniektóre z dźwięków, w duchu dziękując za to, iż mam bardzo dobry słuch.

- O co ci chodzi? – dosyć zdenerwowany głos Ivana, zwraca się do kogoś, jednak nie słysząc niczego w odpowiedzi, wysuwam przypuszczenia, że mężczyzna rozmawia przez telefon.

- Tak jest tutaj ze mną. – przytakuje, a ja już jestem pewna, że owa rozmowa dotyczy mnie. – Nie idioto. – tego stwierdzenia nie jestem w stanie przeanalizować w żaden sensowny sposób, więc staram się skupić na kolejnych słowach mężczyzny.

- Słuchaj nie wiem, może za dwa, trzy tygodnie. – domyślając się o co chodzi, w duchu modlę się jednak, aby to nie było to. – Najpierw wszystko musi się uspokoić, potem dopiero może dojść do jako takiej transakcji. – po tych słowach moje ręce zaczynają drżeć, jednak słucham dalej. – Nie wiem, a ile zaproponował? – marszczę brwi. – Pięćset tysięcy? – pyta z szokiem. – Wow, dobra zastanowię się na razie muszę kończyć, zgadamy się później. – po tych słowach milknie, a jego kroki zaczynają zbliżać się w moim kierunku.

Spanikowana, prędko powracam do swojej poprzedniej czynności, starając się nie dać po sobie poznać, że słyszałam wszystko co też powinnam.

Chce mnie sprzedać za dwa tygodnie?! To przecież tak niewiele czasu. Mój przyspieszony oddech, nie może ustąpić, a ja czując, że zaraz wpadnę w panikę, mocno szczypię swoją rękę, tak mocno, że w tym miejscu pojawia się mały krwawy ślad.

Drzwi się otwierają, a ja próbując przynajmniej wyglądać na tak zamyśloną jak wcześniej, staram się pokazać, że nie zwróciłam na to uwagi. Jedynie lekko drżę, kiedy ten staje obok mnie, stykając się ze mną ramieniem, nie zauważa tego jednak.

Kątem oka zaczynam obserwować jak niebieskooki w milczeniu, otwiera okno, tym samym powodując, że zimny, wieczorny powiew wiatru uderza, w moją twarz. Sięgając do tylnej kieszeni spodni, wyjmuje paczkę papierosów, a wyciągając z niej jedną dawkę nikotyny, szybko podstawia mi ją pod nos.

Już mam protestować, jednak ten dosyć ostro mówi:

- Masz zapalić, czy tego chcesz czy nie.

Patrząc na niego z dołu, czuję falę złości i oburzenia na ten ,,rozkaz''.

- Nigdy tego nie robiłam. – kwestionuję. – Poza tym palenie jest niezdrowe.

- Gówno mnie kurwa obchodzi co jest niezdrowe, masz to zrobić bo ja tak mówię. – jego wzrok się wyostrza, a ja czując się nagle dosyć pewna siebie, odtrącam jego rękę, w ten sposób, iż papieros wypada mu z ręki.

- Nie. Zrobię. Tego. – cedzę kolejne słowa. – Chcesz to mnie nawet uderz, ale ja nie zamierzam palić.

Gdyby jego oczy były w tej chwili karabinami, pewnie już dawno byłabym martwa. Spodziewam się wszystkiego, jednak w szoku spostrzegam, że mężczyzna odwracając się na pięcie, kieruje się w stronę wyjścia.

Na SprzedażWhere stories live. Discover now