Rozdział XVII

7.3K 218 42
                                    


                - Carmen! – słysząc ten pobudzający ton, leniwie odwracam się w kierunku nastolatki, która nawet z samego rana, jest dosyć energiczna. – Jak się spało?

- Średnio. – przyznaję. – Całą noc miałam jakieś surrealistyczne koszmary. – dodaję, aby choć trochę wytłumaczyć, swoje zapuchnięte od wczorajszego płaczu oczy, oraz wyprany z emocji głos, w którym jedyne co można wychwycić, to wyraźne zmęczenie.

- Szkoda. – mówi we współczuciem i o dziwo w nie przynajmniej nie śmiem wątpić. – Powiedz, widziałaś gdzieś Ivana? – pyta, a włoski na mojej skórze zaczynają się jeżyć. – Widziałam go wieczorem jak gdzieś wyjechał bez słowa, a dzisiaj spojrzałam i nadal go nie ma.

- Powiem ci, że sama nie wiem. – staram się brzmieć chociaż odrobinę obojętnie. – Wczoraj zadzwonił do niego ktoś z pracy i musieli się koniecznie spotkać. Kiedy wyjeżdżał, powiedział mi że w ciągu następnej doby powinien być z powrotem. – uczepiając się najwiarygodniejszej wymówki, jaką posiadam mam nadzieję, iż dziewczyna nie będzie zadawała już więcej pytań. Nie mylę się, ponieważ już po chwili odrzeka.

- On powinien chodzić z tą swoją pracą a nie z tobą. – śmieje się żartobliwie, a ja jedynie w odpowiedzi lekko wykrzywiam usta, w dosyć dziwnym grymasie. – Dobra nie zatrzymuję cię już więcej, leć załatwić swoje potrzeby. Tylko jeśli mogłabyś zajrzyj do mojego pokoju, jak już się ogarniesz.

- Po co? – pytam odrobinę zaskoczona, a nastolatka lekko się rumieniąc, odpowiada:

- Potrzebuję porady, a z racji tego, że nie mam kogo za bardzo poprosić o pomoc, muszę wykorzystać ciebie. – tłumaczy się. – Mogę to zrobić?

- Pewnie. – uśmiecham, się tym razem jednak szczerze.

Po tych słowach wchodzę do toalety, a niepozytywne myśli, znów zaczynają napływać do mojej głowy, powodując w niej prawdziwy bałagan. Podchodząc w kierunku umywalki, opieram na niej ręce, po czym niepewnie spoglądając w stronę lustra, stalowo zaczynam gapić się w swoje przekrwione oczy.

- Suka. – mówię nagle do swojego odbicia. – Słaba, dająca sobą pomiatać, płaczliwa suka. – ciche, aczkolwiek mocne słowa, rzucane w moje odbicie powodują szybsze bicie mojego serca. – On znowu przyjdzie, zrobi z tobą co zechce, a ty jedynie z płaczem zaczniesz błagać go, żeby przestał, co nie? – pytam sama siebie, lecz w odpowiedzi dostaję tylko beznamiętny wyraz twarzy. – Jesteś suką, z którą można robić co się tylko chce. – kwituję po czym pochylając się nad kranem, zaczynam zimną wodą płukać swoją, dosyć rozpaloną twarz.

Wykonując tą czynność przez dłuższy czas, wreszcie się uspokajam, a kiedy ponownie spoglądam w swoje odbicie, prycham. Pięknie! Zaczynam gadać sama ze sobą, chyba już całkowicie mnie popierdoliło!

Odwracając się w zawrotnym tempie, chwytam za ubrania złożone w równą kosteczkę, po czym zaczynając je na siebie zakładać, dbam o to by leżały na mnie prawie, że idealnie.

Czerwoną koszulę w kratkę przewiązuję tak by odsłaniała odrobinę czarne body, które mam pod spodem, a dopasowane jeansy , przeplatam równie czarnym jak wspomniane wcześniej body, paskiem.

Następnie, ponownie podchodząc w kierunku umywalki, z całą uwagą skupiam się na wykonaniu, delikatnego, aczkolwiek poprawiającego stan mojej twarzy makijażu, starając się nie myśleć o wielu innych słowach, które gnieżdżą się w mojej głowie, a które z całą premedytacją chciałabym skierować w swoją stronę.

Kiedy jestem już dosyć zadowolona z rezultatu jaki udało mi się uzyskać, jak to miałam zwyczaj w poprzednim życiu, starannie i wręcz pedantycznie układam wszystkie kosmetyki z powrotem w kosmetyczce, po czym zasuwając ją, zaczynam na szybko zaplatać swoje włosy w luźnego warkocza na bok, na sam koniec wyjmując z niego kilka pasm, aby celowo wywołać efekt lekko niestarannej fryzury.

Na SprzedażWhere stories live. Discover now