Rozdział XVIII

7K 205 18
                                    

        Zimny podmuch wiatru uderza w moją twarz, gdy tylko przekraczam próg drzwi, dokładnie je za sobą zamykając. Czując gęsią skórkę na ramionach szczelniej owijam się koszulą, żałując, iż nie zabrałam ze sobą cieplejszego ubrania. Nie mogę jednak wrócić, ponieważ moje spojrzenie od razu po uniesieniu głowy spotyka się z tym diabolicznym stworem, który stojąc nieopodal, lustruje mnie swoim stalowym spojrzeniem.

- Musimy jechać. – oznajmia mi od razu, nie dając nawet możliwości wysłowienia się. – Nie zadawaj zbędnych pytań, bo trochę się nam śpieszy.

- Nam? – pytam, unosząc jedną brew.

- Tak nam. – odpowiada już widocznie zirytowany. – Pakuj się kurwa do auta, nie będę się z tobą teraz przegadywał.

Chcąc nie chcąc, spełniam jego polecenie, odrobinę się ociągając. Czuję mocne obawy, związane nie tylko z jego podłym nastrojem, ale i z tym co miało miejsce poprzedniej nocy. O ile czas spędzony z Iris pomógł mi się odprężyć i choć na chwilę odrzucić to w niepamięć, to teraz wszystko powróciło ze zdwojoną siłą, uderzając we mnie niczym granat.

Opadając z bezsilności na miejsce pasażera, trzaskam za sobą drzwiami, czując się niczym w pułapce.

- Kurwa nie tu. – usłyszałam głos, siadającego obok mnie Ivana. – I.. A dobra nie ważne nie mamy już czasu. – rzuca po czym odpalając silnik, rusza prawie, że z piskiem opon.

Przełykając gulę w gardle, zastanawiam się co mnie teraz czeka, jednak nie mogę znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia, które sprzyjałoby owej sytuacji, w której się znalazłam.

Bo gdyby Ivan chciał zawieźć mnie na licytację, zapewne wcześniej kazałby mi się spakować, a swojej mamie i siostrze wytłumaczyłby, że już musimy się zbierać ,ponieważ coś wyskoczyło mu w ,,pracy''. Żadne brutalne rzeczy również nie wchodzą w grę, bowiem jestem mu jeszcze potrzebna do zarobienia sporych pieniędzy.

Więc o co tak naprawdę może chodzić? Z tą myślą siedzę przez całą drogę, bojąc się wymówić jakiekolwiek słowo, wiedząc , iż ten zdecydowanie nie jest w nastroju do jakichkolwiek, nawet najprostszych rozmów. Nie pozwala mi na to również strach, który od poprzedniego dnia, nasilił się jeszcze bardziej, a myślałam, że to już niemożliwe.

       Moje przemyślenia zostają brutalnie przerwane, kiedy skręcając w dosyć niesympatyczną uliczkę, zaczynamy nagle hamować.

- C...Czemu się zatrzymujemy? –krztuszę, czując jak moje serce zaczyna bić o wiele szybciej.

Ten nie zdąża mi jednak odpowiedzieć bo już po chwili, tylne drzwi się otwierają, a osoba, którą mam ochotę widzieć jeszcze mniej niż samego Ivana, uśmiecha się ohydnie, bo mogę spostrzec, spoglądając w lusterko.

- Zauważyłem, że dałeś sobie ślicznotkę z przodu, więc pomyślałem, że nie będę wam przeszkadzać. – mówi, a jego ton jest jak zwykle chamski i obleśny. – Macanko w trakcie jazdy, co? – śmieje się, a ja na te słowa wbijam swoje paznokcie w wewnętrzną część dłoni.

- Cześć Samuel. – odpowiada Ivan nawet nie zwracając uwagi na jego komentarze. – Wiesz gdzie jechać?

- Tak, umówiliśmy się tam o 15, więc powinniśmy się pośpieszyć. – odpowiada, poważniejąc. – Nawigować Cię? – pyta, a brunet na jego słowa kręci głową.

- Nie prowadź, zamienimy się. Z nawigowaniem zejdzie nam dwa razy więcej czasu niż bez, a chyba prowadzić jeszcze umiesz, co? – mówi zaczepnie, na co jego kolega parska, ponownie wstając i wychodząc z auta.

- Oczywiście. – po tych słowach zamieniają się, a Ivan zamiast, jak przypuszczałam, kazać mi się przesiąść, sam siada z tyłu, zostawiając mnie tak blisko tego drania, którego ręka, już znajduje się niebezpiecznie blisko mnie.

Czując drżenie dłoni, bez chwili zastanowienia, wypalam:

- Ja też pójdę do tyłu.

Po czym nie czekając nawet na ich reakcję, spełniam swoje słowa, jedynie zauważając, iż mina nowego kierowcy robi się ostrzejsza.

Siadam dosyć blisko mojego oprawcy, absurdalnie czując się przy nim bezpieczna.

- Płochliwa sarenka, leci za swoim panem. – mówi niby rozbawiony Samuel, lecz dokładnie widzę, iż nie jest mu do śmiechu. – Kompletnie wyprałeś jej już mózg, co? – pyta niebieskookiego, a ten przez chwilę nie odpowiadając, w końcu skupia się na jego osobie i nadzwyczajnie zimno mówi:

- Ciężko jest jej wyprać mózg, wbrew pozorom.

- Daj mi ją na kilka dni, a zobaczysz jak bardzo się mylisz. – zaczyna rechotać, a ja coraz bardziej wbijając sobie paznokcie, nawet nie reaguję na ból jaki sobie tym wywołuję.

- Jakbym ci ją dał na kilka dni, nie byłaby już dziewicą. – argumentuje obojętnie mężczyzna siedzący obok mnie.

- Co prawda to prawda. Takie ciałko nie powinno się marnować. Prawda kochanie? – zwraca się bezpośrednio do mnie, a ja już nie wytrzymuję.

- Stul pysk. – odpowiadam, od razu wiedząc, że przesadziłam, ponieważ jego ręce zaciskają się na kierownicy, a postawa się napina.

- Co ty powiedziałaś dziwko? – pyta ostro, a ja odwracam swoją głowę w kierunku szyby. – Ivan do Ciebie też tak mówi? – kpi sobie z chłopaka, a ten wkurzony chwyta mnie mocno za ramię, zmuszając tym samym, abym odwróciła się w jego kierunku.

Zaciskając moją dłoń, wymusza na mnie pisk, kiedy jeszcze bardziej pogłębia moje rany. Przez chwilę próbuję się wyrwać, przez co po chwili poluzowuje swój uścisk.

Czując napływające do oczu łzy, otwieram dłoń, spostrzegając krwawe, czerwone ślady, mające kształt moich paznokci.

Brunet też to zauważa, ponieważ delikatnie rozszerza oczy, szukając czegoś w kieszeni. Po chwili wyjmuje paczkę chusteczek, po czym podając mi jedną z nich mówi:

- Wytrzyj to idiotko.

Wykonuję jego polecenie bez słowa, spuszczając głowę w dół.

- Ale się miękki Ivan zrobiłeś, aż szkoda patrzeć. Dziwka tobą steruje. – mówi ten drań, dosyć niebezpiecznie skręcając w lewo.

- Nie tobie oceniać co robię ze swoim towarem. – to mówiąc, spogląda na niego niebezpiecznie.

- Dobra, mniejsza o to. – śmieje się. – Jesteśmy na miejscu. Pora na spotkanie z naszym drogim Erickiem. Lepiej uważaj, bo on ma na Ciebie jeszcze większą chrapkę niż ja. – mówi, patrząc na mnie z drwiną.

Natomiast ja natychmiastowo spoglądając panicznie, na moją ostatnią deskę ratunku, którą jest ten sadystyczny porywacz, wręcz błagam go wzrokowo, jednak ten nie zwracając na to uwagi, mówi jedynie.

- Wyłaź.

***

Wiem, że krótki, ale szczerze miał taki być. Następnym razem będzie dłuższy. Mam nadzieję, że wzbudziłam w was odrobinę ciekawości. Trzymajcie się i do następnego ;*

Na SprzedażWhere stories live. Discover now