10.Nie znam cię, ale chce wiedzieć, że jesteś bezpieczna.

2K 76 53
                                    

- Jesteś ciociu pewna, że mogę zostać na dłużej? - Dziwnie było mi teraz mówić ciociu, chociaż zawsze to robiłam.

- No pewnie, czuj się jak u siebie. - Blondynka się uśmiechnęła, a ja odwzajemniłam jej uśmiech.

To naprawdę miłe z ich strony, że mogę tu zostać i tak siedzę już tu cztery dni. Zawsze czułam się lepiej niż we własnym domu. A zwłaszcza w ostatnich dniach, o wiele lepiej czułabym się u nich. Chyba powinnam zadzwonić do taty, nie odpisuje na moje wiadomości, co mnie martwi.

Ruszyłam w stronę mojego tymczasowego pokoju. Podniosłam telefon z szafki nocnej i usiadłam na łóżku. Wklepałam numer taty i po usłyszeniu sygnału przyłożyłam telefon do ucha. Proszę odbierz. Sygnał rozbrzmiał jeszcze z pięć razy, ale połączenie zostało odrzucone. Teraz, albo coś się stało, albo nie może naprawdę rozmawiać. Na pewno odezwie się w najbliższym czasie. Mam nadzieję...

Wzięłam szare dresy i białą, trochę krótszą bluzkę niż zazwyczaj, bo naprawdę jest dzisiaj gorąco. Wyszłam z pokoju i pokierowałam się do łazienki, aby wziąć prysznic na początek dnia. Rose mówiła, że dziś mamy jakieś plany.

Stoję pod prysznicem tak długo, jak tylko mogę, pozwalając wodzie po mnie spływać. Chcę, żeby mnie oczyściła, w jakiś sposób dodała mi otuchy. Od tych czterech dni, nie miałam żadnego kontaktu z blondynem, nie wiem nawet czy dojechał do domu. Ale gorący prysznic nie pomaga mi się uspokoić, chociaż na to liczyłam. Nie mogę wymyślić, co mogłoby ukoić ból, który czuje w środku. Wydaje się nieskończony. Niczym organizm, który zaczął we mnie żyć, ale również jak dziura, która wciąż się powiększa. Nie wiem czemu tak cholernie boli mnie to, że tak potraktowałam Jacoba, ale on sam traktował mnie nie lepiej.

Wychodzę spod prysznica i owijam się ręcznikiem. Stoję przed lustrem, jeszcze kilka dni przed przyjazdem tutaj mogłam powiedzieć, że akceptuję się, dlaczego teraz znowu wszystko się pogarsza. Może to on trzymał mnie w całości. Może to on zastąpił głosy w mojej głowie. Może tak bardzo spieprzyłam, nie odzywając się w tamtej chwili.

Potocznie mogę powiedzieć, że był przez chwile całym światem, wszystko co robiłam zależało od niego, wszystko co chciałam powiedzieć odnosiło się do niego. Są takie noce, kiedy świat się kończy. Świat odchodzi i zostawia nas z rozszerzonymi źrenicami i bezradnie opuszczonymi rękoma. Taka noc była kilka dni temu, dalej nie wiem czemu nie zrobiłam nic, dlaczego wszystko mi się zatrzymało, zaczynając od języka i mózgu, kończąc na kończynach.

Nienawidziłam swojej bezradności, która ukazuje się co chwilę. Nienawidziłam pragnienia, aby mój ból ukoił mężczyzna, który go zadał.

- Wychodzisz Madi? - Rose przerwała mi moje przemyślenia, pukając.

- Tak, tak już się ubieram! - Szybko zrobiłam, to co powiedziałam i udostępniłam łazienkę.

Weszłam do pokoju i chciałam zapakować do torby piżamę, wtedy zdałam sobie sprawę, że zapomniałam dać prezent Rose. Cholera, jakie głupie uczucie, ona się nawet nie upominała. Wyjęłam z torby różowe pudełko z kokardą tego samego koloru, ale ciemniejszą. Drugie pudełeczko było mniejsze, otworzyłam je i spojrzałam na dwa pierścionki przyjaźni. Jeden był gruby i miał puste miejsce w kształcie serca, a drugi miał właśnie serduszko, które można było złożyć w jeden pierścień.

Wychyliłam się, aby sprawdzić, czy Rose się jeszcze myje i tak było. Odstawiłam więc prezent na biurko.

Wyszłam z pokoju, aby nalać sobie soku pomarańczowego z kuchni. Mijałam w przestronnym salonie, tatę Rose, który nad czymś pracował. Wyglądał na bardzo zajętego, więc chciałam jak najciszej przemieścić się do kuchni.

Don't let me dieWhere stories live. Discover now