5.Dałem ci kiedyś spokój jak tego chciałaś?

1.9K 90 20
                                    




W oczach zrobiły mi się mroczki, uderzyłam głową o coś twardego, zamykając oczy widziałam tylko jak ktoś zaciąga, drewnianą pokrywę, przez co światło księżyca, zniknęło razem z moją przytomnością.
Nagle poczułam krople na policzku. Potem drugą i trzecią. Coraz bardziej dawało o sobie znać dziwne podłoże, przez co zbyt dobrze czułam okropny ból pleców, jak i dźwięk spadania kropel na różne rzeczy. Wzięłam kilka głębokich oddech, jednakże powietrze nie należało do najlepszych. Było strasznie wilgotne i śmierdziało zgnilizną. 


-Cholera!- zerwałam się do pozycji siedzącej, po czym złapałam się za głowę gdyż, za szybko się podniosłam. 


Otworzyłam oczy, panował tymczasem półmrok. Dookoła kamienie, jakieś roślinki i robaki. Oczywiście, iż jestem w nieczynnej, starej studni, a na dodatek z kilkoma workami jakiś śmieci po mojej lewej stronie. Zaczęłam z nerwów szukać telefonu. 


-Proszę, działaj przynajmniej...


Z każdą sekundą traciłam nadzieje na jakiekolwiek szanse działa telefonu. Nic dziwnego, z powodu ostatniego wydarzenia. Zaczęłam szukać od prawej strony. Nerwowo odsuwałam różne pojedyncze śmieci. Po chwili w końcu znalazłam obok butelki po piwie. Oparłam się lewym ramieniem o ścianę. Obróciłam ekran i wiadomo, że nie trudno o zgadniecie, gdyż cały był zbity, a ekran to nawet wylany. Próbowałam wszystkimi, możliwymi sposobami włączyć ten durny telefon. 


Gdy się odpalił myślałam, że będzie świetnie, zadzwonię po pomoc i po sprawie. Ale szczęście w nieszczęściu ukazało się tym, że telefon miał pięć procent baterii. Szybko stanęłam na nogi, aby mieć jakikolwiek zasięg. Gdy pojawiła się jedna kreska od razu wybrałam numer alarmowy. 


-Halo?! Błagam ktoś mnie wepchnął do studni!-od razu wykrzyczałam do telefonu.


-Halo? Nic nie słyszę, może Pani powtórzyć?- głos w słuchawce mnie znowu przeraził.... przecież nie wydaje stąd. 


-Jestem w studni!!- po tych słowach usłyszałam pikanie, odstawiłam telefon od ucha i zobaczyłam migającą baterie, co oznaczało rozładowanie.


-Kurwa.-usiadłam znowu na brudnej ziemi, bo nie miałam siły stać.-Przypomnij sobie na spokojnie co dokładnie się w tedy wydarzyło... może zauważę jakiś szczegół.


Myśli błądzimy tylko po tym jak czułam pchnięcie. Ale po chwili przypomniałam sobie o metalowej rzeczy, która poleciała razem ze mną.


-Właśnie. Gdzie on może być? I niech to będzie telefon. 


Zaczęłam ponownie szukać. Tylko, że tym razem coś co było metalowe. Na tym się kończyła moja wiedza o rzeczy. Po stronie bez worków nie było nic metalowego oprócz kubka termicznego, od którego  obrzydliwie śmierdziało resztką niedobitej kawy. Przeszłam na drugą stronę. Podnosiłam worki, ale dalej nic ciekawego nie było, aż natknęłam się na jeden. Obok niego był srebrny zegarek. Schowałam go do kieszeni kurtki, aby przyjrzeć się mu gdy zrobi się jaśniej.

Moje ciało drżało z zimna, nie miałam pojęcia ile czasu już tu siedzę, ale z każdą sekundą mój oddech staje się ociężały, a nogi giętkie. Cholernie się bałam, że mój telefon nic nie dał, że ratownik nie usłyszał mojego głosu, który tak bardzo błagał o pomoc. Mijały sekundy, a ja coraz bardziej żałowałam tego, że poszłam do tego parku. W mojej głowie przejawiały się różne scenariusze, najczęściej kończące się tragicznie. Nie miałam nawet siły płakać, miałam wrażenie, że każda łza już dawno wypłynęła, a ich ilość została wykorzystana.

Don't let me dieWhere stories live. Discover now