16.Kocham cię Jacob, nie tylko jako przyjaciela!

1.2K 65 244
                                    


Spojrzałam w jego oczy, bo to pytanie zbiło mnie z tropu, bo chociaż sama to powiedziałam, nie byłam pewna czy ja tego chce. Jego wyróżniający się zielony kolor oczu, znowu wypala jakąś dziurę w moim ciele. Zabrał kartkę z mojej ręki i odsunął się, robiąc mi miejsce.

- Jeśli tylko chcesz... - powiedziałam cicho, ale słyszalnie i wyminęłam go.

Znajduje się w holu i widzę te wszystkie miejsca i rzeczy ponownie, wszystko mi się przypomina, każda sytuacja, która miała tu miejsce. Dosłownie wszystko, nawet te najmniejsze rzeczy, gdy złapał mnie za rękę, aby zabrać mnie na górę. Ciężej mi się oddycha i chyba bym się udusiła, gdyby nie wyrwał mnie z tych wspomnień.

- Przepraszam za bałagan i mój strój ale... - Nie dałam mu dokończyć i powędrowałam do kuchni.

Zastygam w przejściu, gdy widzę blondynkę w pokoju, która ubija bitą śmietanę. Ciężko mi wytłumaczyć sobie, że nie znaczymy nic dla siebie, a życie toczy się dalej, ktoś zastępuje moje miejsce, tak po prostu. Podnosi głowę i widzę jej zdziwienie, ale zaraz się uśmiecha.

- To może ja przyjdę później... - Chciałam już się wycofać, ale głos dziewczyny poprosił, żebym została.

- Ja i tak tylko wstawie ciasto do piekarnika i muszę iść do domu. Coś się stało? - Zapytała otwierając piekarnik i zakładając rękawice.

- Musimy o czymś pogadać, ale spokojnie zdążę wyciągnąć ciasto, nie spali się. - Uśmiechnęła się na jego słowa i wsadziła je do piekarnika.

Zamknęła klapę i się odwróciła zdejmując rękawice, po czym otrzepała ręce. Przyglądam się jej i próbuję lekko się uśmiechać, ale bardzo się stresuję całą sytuacją tutaj. Zdejmuje fartuch i kładzie go na blacie, po czym podchodzi do Jacoba. Ściera mu mąkę z nosa i składa pocałunek na jego ustach, a ja zwracam uwagę jak wbijam paznokcie w swoje dłonie. Przestaje od razu, gdy ona się od niego odkleja. Widzę na jego twarzy uśmiech, ale to co mnie zaskakuje jest on sztuczny. Nie wiem czy to przeze mnie i przerwanie im chwili, czy może zawsze taki przy niej jest.

Odmachuje jej i widzę jak znika za drzwiami, po czym Jacob od razu przestaje się uśmiechać i nabiera powietrza w płuca. Ściąga fartuch i pokazując mi ręką na taboret przy blacie, siadam i przyglądam się mu, kiedy ustawia sobie minutnik w telefonie.

- Jesteś z nią szczęśliwy? - rzucam, a jego wzrok szybko przenosi się na mnie. Po co ja o to pytam, czemu jestem taka tępa i muszę to wiedzieć. Widzę tylko jak ciągle patrzy na mnie ze zdezorientowaniem i nie odzywa się słowem. - Przepraszam nie powinnam pytać i mieszać się w wasze sprawy... załatwmy to co mamy zrobić.

Szybko trzepocze rzęsami, aby doprowadzić się do wcześniejszego skupienia i wyciąga kartkę, którą schował wcześniej do kieszeni. Proponuje mi wodę, ale oboje jesteśmy za bardzo zestresowani, aby cokolwiek przełknąć. Obserwuje jak opiera się na blacie i lekko rozwija karteczkę, widzę jak próbuję przeliterować w głowie zamazaną część nazwiska, ale to co bardzo rzuca się w oczy to jego zdenerwowanie po zrozumieniu kto to jest.

- Ten człowiek się chyba przekręci na drugą stronę jak tam przyjdę! - Podchodzi z drugiej strony blatu, przy którym siedzę i odrzuca karteczkę na bok, łącząc ręce razem, ale spostrzegam jak się trzęsą ze złości. Nie pewnie, wyciągam swoją rękę i kładę na jego dłoń próbując go uspokoić, ale to chyba go wprawiło w większe zdenerwowanie, bo raptownie podnosi na mnie wzrok, a zaraz się odsuwa i kuca przy piekarniku.

Mówisz źle, robisz też źle...

Cofam rękę i już obie spoczywają na moich kolanach. Chłopak podnosi się i opiera się o blat pod oknem i przeczesuje ręką włosy. Boże jak mi brakowało tego, jak jego kosmyki podążają za dłonią po czym uderzają rozproszone o czoło. Nie. Przestaje o tym, o nim, myśleć, to chyba ostatni raz. Ostatni raz?

Don't let me dieWhere stories live. Discover now