17.W każdym centymetrze twojej duszy i ciała jestem zakochany.

869 48 98
                                    

Proszę przeczytajcie co mam do powiedzenia na końcu! I zapraszam do czytania:)

***

Chciałabym, chciałabym zostać z nim tutaj na zawsze, bo to się dzieje tu i teraz, nic nam nie może przerwać, ale czułabym się winna, gdybym mu nie powiedziała. Znowu musze przerywać wszystko co mogłoby mi pomóc, w końcu tak tego pragnę prawda? Prawda...? Kiedy jego ręce wędrują po moim ciele wprowadzając je w dreszcze i ciągłe dyszenie, muszę to przerwać. Muszę mu powiedzieć, jeśli będzie chciał, to do kończy, ale musi to wiedzieć.

- Jacob, ja muszę ci coś powiedzieć... - Lekko się odsuwam.

- Będziemy na to mieli czas, żyjmy tą chwilą. - Zsuwa swoje pocałunki na moją szyję.

- Musisz to usłyszeć i być pewny... - Odsuwa się od mnie, aby spojrzeć w moje oczy. Oboje jesteśmy mocno rozgrzani i jestem cholernie zła, że przerywam ten moment, bo od zawsze go pragnęłam. - Wyjeżdżam po wakacjach, nie skończę tu szkoły, prawdopodobnie... nie wrócę.

Jego usta się rozchyliły, a jego oczy zaszły mgłą, jakby moje słowa uderzyły go prosto w serce. Zeszłam z jego kolan, obserwując jego reakcje, która była w dłuższej chwili ciągle taka sama. Nie ruchomy, wpatrywał się przed siebie, jakby nie wiedział co ze sobą zrobić, ale gdy odwrócił w moją stronę wzrok, jego gałki oczne, zaczynały być czerwone... Szepnęłam cicho przepraszam i chciałam złapać go za rękę, ale ją odsunął...

Rozumiem go, sama bym była zła, gdyby ktoś mi powiedział, że wyjeżdża w takim momencie. Musiałam mu to powiedzieć. Może tak naprawdę nie jestem na to gotowa i to wszystko dzieje się w obronie. Nie wiem, dosłownie nie wiem nic...

Chciałam go i to tak bardzo, jak w piekle jest gorąco...

Naprawdę wyjeżdżam i sama jestem zła, że nikomu nie powiedziałam, że trzymałam to w sobie tyle czasu. Zostawiam tu wszystko co ma dla mnie znaczenie, tak po prostu. I to już za tydzień...

Rozumiem przez jego mowę ciała, że to nic już dla niego nie będzie znaczyło, możliwe, że go złamałam, ponownie... On mnie ranił, ale to właśnie między nami było wyjątkowe... Raniliśmy się, ale zawsze wybaczaliśmy. Nie jestem pewna, czy coś z tego jeszcze będzie.

Wstaje, biorę swój telefon do kieszeni, bo przecież na mnie ktoś czeka... Mam kogoś, w kogo ramiona mogę wpaść jeśli to się skończy źle i wiem, wiem jakie to cholernie toksyczne, traktować kogoś jako drugą opcję, ale zawsze był pierwszy... Przeczesuje włosy i idę w stronę drzwi, aby tam móc założyć swoje trampki, które pozwolą mi wyjść z tego domu.

Kucam, aby je zawiązać, a gdy wstaje, moja twarz napotyka klatkę piersiową chłopaka. Podnoszę wzrok i widzę, że jest zraniony, a to moja winna, znowu kogoś złamałam, nie zasługuje na nic. Deszcz, który bije w dachówkę, bije w rytmie naszych serc, a gdy wyjdę, to nie będzie to samo... Będę słyszała tylko swoje serce i tylko swój deszcz... Nie odzywa się, w naszej relacji zbyt często milczymy stojąc bez ruchu. Ostatni raz zerkam mu w oczy i się odwracam, ponieważ nie mam siły patrzeć na niego dłużej. Otwieram drzwi, a deszcz od razu przemacza moje trampki. Odsuwam się dalej, aby ruszyć w drogę, być może w jedną stronę, ale słyszę odkrząknięcie. Zerkam przez ramię, na blondyna, który trzyma rozłożoną parasolkę, stojąc w skarpetkach na mokrym betonie. Odwracam się, a jego głowa opada, wyciąga parasolkę w moją stronę, a ja kładę rękę na jego dłoni, po czym przerywa ciszę między nami.

- Najgorsze uczucie jest to, kiedy nie możesz pokochać nikogo innego, ponieważ twoje serce dalej należy do kogoś kto je złamał. - Jego słowa jakby mnie popchnęły na ziemię, bo tylko tam mogłam teraz utrzymać stabilność. Stałam i patrzyłam, na każdy jego mały dryg, aby móc coś zrobić, ale on jedynie co zrobił to podniósł głowę, a na jego policzkach nie były jedynie krople deszczu, a również łzy. Puścił parasolkę, po czym wszedł do domu, zamykając drzwi.

Don't let me dieWhere stories live. Discover now