2. Seria niefortunnych niezręczności

18.6K 821 1.7K
                                    

Każde spojrzenie na złotą biżuterię sprawiało, że miał ochotę odgryźć sobie palec. Uparcie wpychał dłoń do kieszeni bluzy, by broń Merlinie nikt nie zauważył jego obrączki.

Na szczęście pozbył się już swojego golfu - ostatniego dowodu ich wspólnej nocy. Wzdrygnął się na samą myśl ust Ślizgona na swojej skórze.

Jak na złość coraz więcej wspomnień wracała do niego, kąsając jego umysł w najgorszych momentach. Nie chciał pamiętać, jak zdolne są te usta, ani smaku jego skóry na swoim języku. A już zupełnie wolał zapomnieć o jego zapachu, który nawet teraz z pewnej odległości mącił mu w umyśle, przyprawiając o zawroty głowy.

Zawsze nienawidził dzielić lekcji ze Slytherinem, a teraz? Teraz jest gotowy zrobić wszystko, by się na nich nie pojawić, a Hermiona jest zdeterminowana jak nigdy, by na wszystkie chodził.

Wbił spojrzenie w jego plecy, przypominając sobie, jak wbijał w nie paznokcie, przyciągając go bliżej siebie. Potrząsnął głową tak gwałtownie, że zdziwił się, że nie odpadła.

Uderzył czołem o ławkę, zwracając na siebie uwagę nauczycielki.

— Nudzę pana, panie Potter?

Uniósł zmęczony wzrok na nauczycielkę.

— Bardzo — mruknął i wytrzeszczył oczy, zdając sobie sprawę z tego, co zrobił.

— Cudownie. Minus pięć punktów dla Gryffindoru i dostaje pan szlaban.

— Cudownie — powiedział, markując nauczycielkę, dziwiąc sam siebie.

Powinien zacząć wysypiać się jak normalny człowiek. Jak tak dalej pójdzie zarobi sto szlabanów podczas tygodnia, śpiąc w sumie trzy godziny. Cudownie.

Kobieta wytrzeszczyła na niego oczy.

— Potter, do dyrektora!

Harry uśmiechnął się pod nosem, wstając. Przeszedł przez salę, czując jego wzrok i ignorując go, skupiając swoje spojrzenie na zszokowanej nauczycielce. Czego się nie robi, by nie siedzieć w tej samej klasie co Malfoy.

***

Do dyrektora się nie udał, całkowicie zlewając polecenie nauczycielki. W zamian udał się nad jezioro, postanawiając spędzić nad nim przerwę. Miał godzinne okienko po lekcji, z której sam się wywalił, a następnie Eliksiry ze Ślizgonami i zdecydowanie potrzebował oczyścić umysł przed tym ostatnim.

W świetle słońca jego obrączka błyszczała, odznaczając się na palcu. Po raz kolejny spróbował ją zdjąć i westchnął. Zamknął oczy na chwilę.

Zbiegł z drobnej górki i krzyknął, czując, jak jego stopy ślizgają się na błocie. Zamachał rękami, licząc, że to jakimś cudem uratuje go przed upadkiem. Naprawdę nie wiedział na co liczy. No może, że nagle nauczy się latać i nie złamie nosa jak pięciolatek, zbiegając z górki? Cóż zdecydowanie latać się nie nauczył.

Zderzył się z idącą przed nim osobą, sprawiając, że oboje poturlali się w stronę jeziora.

Splunął piaskiem i przetarł oczy. Ubranie przykleiło się do jego ciała niczym druga skóra, kiedy nasiąkło wodą. Wzdrygnął się, czując, ogarniające go zimno.

Jego oczy rozszerzyły się, kiedy poczuł mocne szarpnięcie.

Malfoy przyciągnął go do siebie, trzymając zaciśnięte pięści na jego bluzie. Harry przełknął ślinę, widząc plamę błota na jego nieskazitelnie białej koszuli, przylegającej do jego sylwetki i ukazującej każdy szczegół jego klatki piersiowej i Harry zdecydowanie się nie gapił.

Marriage | Drarry ✔️Where stories live. Discover now