Rozdział 6.

964 96 122
                                    

Perspektywa: Dylan. 

Fabio zabrał tego ślicznego chłopaczka imieniem Tommy do piwnicy i bezpardonowo wepchnął go do środka. Mężczyzna trzasnął drzwiami, a w tle słychać było tylko odgłos przekręcanego zamka i spadającego na dół chłopaka. Spojrzałem się na przyjaciela, który był ewidentnie wpieniony, a to nigdy nie wróżyło dobrze. 

- Nie musiałeś tak ostro. Mogłeś mu zrobić krzywdę. - powiedziałem łagodnie, ponieważ nauczyłem się już, że z Jeffem nie ma co zadzierać i każda agresywna emocja tylko go podjudza do złego. Uśmiechnąłem się do niego, lecz on posłał mi tylko wrogie spojrzenie, jak zawsze w sumie. Nauczyliśmy się już nie przejmować jego mimiką oraz dogryzkami, bo on po prostu ma takie nieciekawe usposobienie, ale przynajmniej jest lojalny wobec swoich i to się w nim ceni.

- Bo co? - skomentował, chowając klucz do kieszeni, podchodząc do chłopaka na krześle, którego skontrolował, czy się przypadkiem nie wyswobodził. Usłyszałem jego niezadowolone burczenie. - Zakochałeś się? - zapytał lekko kpiąco, klepiąc dzieciaka po policzku, po czym spojrzał na mnie i cwanie się uśmiechnął. Westchnąłem tylko i pokręciłem z niedowierzaniem głową, bo przecież mu się nie przyznam, że ten ładny chłopczyk wpadł mi w oko. 

- Pfff, nie. - burknąłem, ponownie się uśmiechając. 

- Musimy poważnie porozmawiać, ale bez świadków. - powiedział surowo Jeff, spoglądając się na wkurwione, przywiązanego chłystka na krześle. - Pójdziemy do sypialni ich starych, tam jest duże łóżko, to przynajmniej będzie gdzie siąść. - stwierdził, a ja nie skomentowałem, bo co miałem powiedzieć? On tutaj rządzi i on tu wydaje polecenia, ja jestem tylko pionkiem. 

- No dobra. - odparłem, aby nie było, że olałem temat, bo zaraz będzie spina światowej rangi. Jeff machnął ręką, a ja szedłem za nim, mijając chłopaka, który pieklił się, jak by go właśnie ktoś poraził prądem. - A tego dzieciaka zostawimy tak na widoku w kuchni? - zadałem pytanie, tępo wskazując na niego palcem. 

- Weź go do salonu, żebyśmy mieli na niego oko. - polecił mi, a ja podszedłem do chłopaka, którego zacząłem pchać na krześle, robiąc przy tym straszny hałas. Po chwili znajdował się już we wspomnianym miejscu, a mój przyjaciel przywiązał sznurek do jego nogi, a drugi koniec do marmurowej kolumny. - Teraz nie spierdoli. - stwierdził, a my poszliśmy do sypialni, która była nie daleko.

Było to pomieszczenie ulokowane w głębi domu, do którego prowadził niewielki, wąski korytarz, a drzwi do środka były ogromne, przesuwne z beżowymi szybami i czarnym obramowaniem. Na środku stało ogromne łóżko, natomiast po lewej stronie znajdowały się wnękowe szafy. Byłem w szoku, że można tak ekskluzywnie mieszkać. Andersonowie, z tego co wiem, to są dziani. Mają hajsu jak lodu.

- Stiles, przestań się gapić jak sroka w gnat i siadaj na dupie. Mamy robotę do ogarnięcia. - nakazał mi Jeff, a ja grzecznie zdjąłem buty, podobnie jak on. Siedliśmy po turecku na wielkim łożu, rozkładając papiery, wykresy, mapy oraz zdjęcia podejrzanych osób, które przyniósł boss ze sobą. Fabio wysłał mnie oczywiście do kuchni po jakieś żarcie i kMusieliśmy sobie przeanalizować dokładnie nasz cennik oraz koszty produkcji, bo na dzielni pojawił się nowy handlarz, który tylko psuł naszą reputację. Musimy jakoś zwiększyć zyski, ale kompletnie nie znamy się na ekonomii. 

- Mamy jakiś plan na to, jak zlikwidować tego frajera, co sprzedaje lewy towar? - zapytał się, po czym całkowicie pochłonęliśmy się w dyskusję na ten temat. Ja, jako że w tym całym teamie byłem najbardziej opanowaną osobą, zawsze trochę bastowałem Jeffa, bo on to by najchętniej wszystkich zaraz pozabijał. Miguel też był porywczy, ale za to dobry jest w matmę i umie liczyć, dlatego też on zajmuje się tą całą papierkową robotą. 

Moja niania jest gangsterem | Jescott, Dylmas, Derestian & BriamWhere stories live. Discover now