Rozdział 8.

866 103 196
                                    

Perspektywa: Derek. 

Jeff razem ze Stilesem pobiegli natychmiast na górę za tym ostatnim gówniarzem, o którym w sumie zapomnieliśmy, że istnieje, bo nie można go było nigdzie znaleźć. Nie mam pojęcia, jak on się tu znalazł, ale niech Bóg ma go w opiece, jeśli zadzwonił na pały. Po drodze oczywiście Dylan musiał się potknąć i zlecieć ze schodów na sam dół, a Jeff skomentować, co on odpierdala i czy znowu jest najebany. Nie mam pojęcia, jak on to zrobił, ale to tylko on umie zrobić coś niemożliwego, zwłaszcza, że te schody nie są w ogóle skomplikowane w użyciu. Usłyszałem, jak Fabio zaczął drzeć mordę, waląc wręcz w te nieszczęsne drzwi, ale niespecjalnie się tym przejąłem, bo musiałem ponownie podnosić gnoja z podłogi, bo przecież nie będzie tak leżał.

Że mu się tak chce ciągle przerwać, to tego w życiu nie pojmę.

Co za pojeb. 

- Jeszcze raz się wypierdolisz na podłogę, to pożałujesz. - powiedziałem do niego, nachylając się i wojowniczo spoglądając mu w oczy i grożąc paluchem. Dzieciak zmarszczył czoło i gniewnie na mnie spojrzał. Ewidentnie chciał coś powiedzieć, ale nie obchodziło mnie to, czy ma jakiś problem, czy nie. - Zapamiętaj moje słowa, chłystku. - dodałem, a on wywrócił oczami. Tym dzieciakom zdecydowanie brakuje żelaznej dyscypliny. Są rozpuszczeni jak psie gówno po deszczu, zero kultury. 

Wyprostowałem się, bo jednak starość nie radość i kręgosłup dawał mi się we znaki. Nie mogłem się nie wiadomo jak schylać, bo wszystko mnie potwornie bolało. Lekarz stwierdził, że powinienem się więcej ruszać, no ale przecież nie będę kurwa biegał w kółko jak popierdolony, więc olałem sobie temat i teraz mam za swoje. Na jakąś jogę, czy inne tego typu babskie rzeczy nie będę uczęszczał, a na siłkę nie mam czasu, więc walić to. 

- Pierdolony kręgosłup. - skomentowałem czując, że ciężko mi się oddycha. Może jednak faktycznie powinienem zacząć bardziej dbać o siebie, ale jakoś nie mam motywacji i nie mam się w sumie dla kogo zmieniać, więc nie będę na siłę kimś, kim nie jestem. Alkohol i papierosy, a narkotyki zwłaszcza powinienem odstawić, no ale kurwa mać, dużo życia mam przed sobą i chcę z niego jeszcze skorzystać. Używki to jest coś, co kocham.

- Miguel! - usłyszałem donośny wrzask Jeffa, który oznaczał tylko jedno. On znowu coś ode mnie chce. - Dawaj śrubokręt. - dodał, zbiegając po schodach, z niezwykle wściekłą miną. Nie mam pojęcia, po jaką cholerę mu to potrzebne, ale jeszcze bardziej nie wiem, czego on ode mnie oczekuje. Mężczyzna stanął przede mną, krzyżując ręce na torsie i bacznie mi się przyglądając. Westchnąłem zdenerwowany. 

- Skąd mam Ci kurwa wytrzasnąć pierdolony śrubokręt?! Co, wyczarować Ci mam? Czy ja Ci na pierdolonego magika wyglądam? - wkurwiłem się nie na żarty, bo Jeff działa zbyt impulsywne, co już zaczyna mnie drażnić. On nigdy nie jest w stanie przemyśleć tego, co zamierza zrobić, bo według niego lepiej od razu działać, a potem rozmyślać nad ewentualnymi konsekwencjami. Może i w gangsterskich sprawach ta reguła się sprawdza, ale w takim życiu codziennym, jak teraz, to nie koniecznie. On nie zastanowi się, tylko od razu działa i czasem zachowuje się tak absurdalnie, że wychodzą takie sytuacje. Jeff burczał coś pod nosem. - Co się stało tak właściwie? Może najpierw łaskawie mi odpowiesz? - zapytałem podirytowany, bo ta sytuacja działała mi już na nerwy. 

- Dzieciak zamknął się w pokoju i nie można do niego wejść. Nie wiem, co on tam robi, więc jak po dobroci nie chce współpracować z nami, to mam zamiar odkręcić zawiasy, a skoro nie ma w tym domu śrubokrętu, to pierdole to, idziemy wyważać drzwi. Teraz. - wyjaśnił po chwilowym przemyśleniu tego, co się tutaj wydarzyło. 

- Nie lepiej spróbować przekręcić zamek jakimś płaskim narzędziem? - spytałem, bo to wydaje się być najsensowniejsze. - Jeśli nie możemy znaleźć płaskiego wkrętaka, który pewnie znajduje się w piwnicy, w której zamknęliśmy tego szurniętego gnojka, to można zawsze nożem, nawet od biedy łyżką lub widelcem. - powiedziałem, sugerując Jeffowi, że moje rozwiązanie jest korzystniejsze, ale ja on się na coś uprze, to nie ma zmiłuj. Do niego czasem nic nie dociera, bo jest uparty jak osioł i wszystko ma być tak, jak on sobie tego życzy. 

Moja niania jest gangsterem | Jescott, Dylmas, Derestian & BriamWhere stories live. Discover now