Rozdział 20.

550 59 34
                                    

Perspektywa: Sebastian.

Obudziłem się dzisiaj jakoś wyjątkowo wcześnie jak na mnie, ponieważ jak spojrzałem na zegar wiszący na ścianie, to wskazywał on godzinę dziewiątą. Zaburczałem z niezadowolenia, po czym przetarłem oczy i stwierdziłem, że muszę iść do kibla. Nie chciało mi się wstawać, ale leżeć z tymi debilami w jednym łóżku również, więc z dwojga złego lepiej stąd wypierdalać. Thomas spał zwinięty jak naleśnik, a Scott rozpierdolił się na moim łóżku, przy czym w nocy jeszcze mnie parę razy skopał, kładąc na mnie nogę. Nie wyspałem się w cholerę, no ale dłużej z tymi debilami nie wtrzymam.

Co za patologia, ja pierdole.

Z wielkim grymasem i niezadowoleniem wstałem z łóżka, olewając to, czy któryś z moich braci się obudzi. Miałem najgorzej, bo musiałem spać po środku, więc bez najmniejszego szacunku strąciłem z siebie girę Scotta i wstałem uderzając Thomasa z łokcia, bo tak jakoś wyszło. Podszedłem do swojej szafy, po czym wziąłem z niej czystą bieliznę, biało-niebieską bluzę oraz ciemnoszare spodnie. Założyłem również ulubioną biżuterię. Skierowałem się do łazienki, a w drodze usłyszałem, że ta banda patafianów już wstała i w najlepsze dyskutuje sobie na dole.

Ja pierdole, nawet w spokoju śniadania nie będę mógł zjeść. 

Warknąłem wkurzony pod nosem, że bezczelnie się u nas rozgościli, ale stwierdziłem, że nie ma co się denerwować, bo nic mi to nie da, więc najpierw się wykąpie, a potem pomyślę, co z tym fantem zrobić. Zaspany wszedłem do łazienki, po czym rozebrałem się do naga, a ubrania wrzuciłem do pralki. Przyjdę potem zrobić pranie, bo przecież żaden z tych debili nie umie włączyć pralki. Podejrzewam, że nasze cudowne niańki też nie ogarniają, co to jest pralka i do czego służy, bo jebie od nich na kilometr. 

Po około czterdziestu minutach, gdy w końcu się ogarnąłem, postanowiłem zejść na dół. Odruchowo złapałem się kieszeni w spodniach i spanikowałem, gdzie jest mój telefon, ale przecież zapomniałem, że ten pojeb Fabio mi go skonfiskował. Westchnąłem zirytowany, ale nie chciałem się od rana denerwować, bo stres nie jest nikomu wskazany. Kiedyś miałem już depresję i brałem leki, nie mam zamiaru znowu się czegoś nabawić. Zszedłem pewnym siebie krokiem na dół, a gdy znalazłem się w salonie, prawie zemdlałem.

O żesz chuju złoty. 

Do moich nozdrzy dotarł zapach smażone mięsa, który im dłużej wąchałem, tym bardziej kręciło mi się w głowie, nie wspominając już o odruchu wymiotnym. Przysięgam, że zaraz się chyba porzygam. Odruchowo zakryłem usta i nos rękoma, próbując się jakoś uspokoić, bo co jak co, ale od bardzo dawna nie czułem tak okropnego odoru. Energicznym krokiem skierowałem się w stronę kuchni, a gdy zobaczyłem Fabio i Dylana siedzących przy stole i jedzących jajecznicę z jakaś kiełbasą, i w dodatku popijających kawę, to skrzywiłem się, i powstrzymywałem odruch. 

- A Ty czemu nie śpisz? - zapytał się zaintrygowany Fabio, który był zdziwiony moją obecnością. Spojrzałem na niego, jak bym miał się shaftować, ale nie odpowiedziałem mu na to pytanie. Dostrzegłem przeogromny burdel w kuchni, masę misek, talerzy, kubków i sztućców, upierdolonych jak by cała armia z tego korzystała oraz Dereka stojącego przy naszej kuchence, znad której unosiły się opary smażenia.

- Ja pierdole, co tu się dzieje?! - zadałem pytaniem widząc ten przeogromny syf oraz zatykając nos, bo nie ukrywam, ale zapach mięsa powodował u mnie mdłości. - Boże kochany, co tak kurwa śmierdzi?! - dodałem bardziej agresywnie, ale im dłużej tu przebywałem, tym bardziej mnie mdliło. 

- O co Ci kurwa chodzi gówniarzu?! - zirytował się Fabio, ale ja dzielnie go olewałem, bo jakoś średnio mnie obchodzi jego foch i w ogóle jego życie oraz istnienie. Niestety, ale mój żołądek nie wytrzymał tego wszystkiego, więc w ostatniej chwili zakrywając usta dłonią pobiegłem do pierwszej lepszej łazienki. - Wracaj tu kurwa! - wydarł się ten pajac.

Moja niania jest gangsterem | Jescott, Dylmas, Derestian & BriamWhere stories live. Discover now