6. Wspomnienie z Dzieciństwa

269 41 132
                                    


W małym pokoiku na pierwszym piętrze smacznie spał mały chłopiec. Dookoła jego łóżka na półkach poukładane stały maskotki smoków, hipogryfów i różnych innych fantastycznych stworzeń. Kilka kolejnych maskotek miał dostać już za miesiąc, w dniu swoich piątych urodzin.

W pewnym momencie, pod osłoną nocy coś poruszyło się niespokojnie za szybą. Dziecko jednak nie przebudziło się. Kilka sekund później, drzwi frontowe niedużego domu w Yorkshire zostały wyważone przez zaklęcie Bombarda. Lyall Lupin dobył różdżki i czym prędzej próbował obezwładnić włamywacza. Napastnik jednak doskonale się bronił. W tym samym czasie gospodyni domu Hope pobiegła czym prędzej do pokoju swojego synka.

— Remusie, zbudź się! Musimy się schować!

Mały chłopiec przetarł zaspane oczy, patrząc niewyraźnie na przerażoną matkę. Kobieta już chciała wepchnąć go do szafy, gdy drzwi pokoiku także wyleciały w powietrze. Z gardła Hope wydarł się straszny wrzask, gdy w progu stanął potężny mężczyzna. Był wysoki i umięśniony, a jego wyraz twarzy pozostawał obłąkany. Szare włosy sterczały mu na różne strony, potężne bokobrody rozrastały się na pół twarzy. Prawdę mówiąc, bardziej wyglądał jak drapieżne zwierzę, niż jak postać ludzka.

Zaraz za bestią do pokoju próbował przedostać się sporo niższy Lyall Lupin, rzucając różne klątwy.

— Hope, uciekajcie! — wrzasnął.

Kobieta nie potrafiła się ruszyć i tylko kurczowo trzymała w ramionach równie przerażone dziecko. Wilkołak w tym czasie wszedł swobodnie do pokoju, wciąż utrzymując zaklęcie tarczy. Jego gęba cieszyła się na sam widok strachu, który wywoływał. Hope i mały Remus cofnęli się pod ścianę tak, że nie mieli już żadnej drogi ucieczki.

— Tak właśnie kończy się zadzieranie ze mną, Lupin! — wrzasnął Greyback, odwracając się do Lyalla. — Nie rzucałem słów na wiatr, mówiąc, że zapłacisz mi za to, co zrobiłeś! — Wilkołak podszedł o kilka kroków do Hope i Remusa. Dziecko już rzewnie płakało, nie wiedząc, co się dzieje.

— Nie chciałem tego powiedzieć, Greyback! Żałuję! Błagam, zostaw moją rodzinę! — łkał czarodziej.

— No cóż, nie wiem... — zastanowił się. — Przecież jestem "bezdusznym, złym stworzeniem, które nie zasługuje na nic więcej poza śmiercią" — zacytował słowa, które niegdyś Lyall wypowiedział pod adresem wilkołaków w Ministerstwie Magii. — Może w takim razie, ja zdecyduję, kto faktycznie zasługuje na śmierć, hm?! — warknął i pociągnął małego Remusa w swoją stronę.

Hope wrzasnęła w niebo głosy i upadła na kolana. Łkała przeraźliwie głośno. Lyalla oblał strach i zbladł znacząco, obserwując płaczące dziecko w szponach bestii.

— Zawrzyjmy pakt, Greyback! — zawołał spanikowany czarodziej.

— Pakt? — przeciągnął litery w zamyśleniu.

— Zgadza się. Zostawisz nas w spokoju, a ja już nigdy nie powiem złego słowa o wilkołakach. Nie będę przeciwko tobie zeznawał przed Wizengamotem. Wyprę się złożonych już zeznań i umyje ręce! Tylko nas zostaw!

Greyback zastanowił się chwilę, po czym obrzydliwy uśmiech wpłynął na jego twarz.

— Powiem nawet więcej! — zaświergotał entuzjastycznie, co wszystkim zmroziło krew w żyłach. — Nigdy nie powiesz złego słowa o wilkołakach, bo będziesz musiał wychowywać jednego z nich. Tym sposobem nie będziesz miał już odwagi nigdy więcej się nam przeciwstawić — syknął złowrogo.

Lyall nie zdążył nic powiedzieć, bo wtedy Greyback wbił kły w ramię dziecka, które wrzasnęło z całą mocą, jaka była w drobnym ciałku. Na podłogę trysnęła krew, a w kolejnej minucie Fenrir Greyback wyskoczył przez okno i zniknął.

⤝°♦°⤞

Remus Lupin obudził się roztrzęsiony, leżąc na podłodze w Pokoju Wspólnym Gryffindoru. Znowu śniła mu się nieszczęsna noc, kiedy został ugryziony przez Greybacka i sam stał się bestią. Mimo, że miał wówczas niecałe pięć lat, to pamiętał tę noc bardzo wyraźnie, jakby wszystko stało się wczoraj. Wciąż miał traumę w związku z tymi wydarzeniami. To nigdy nie miało go opuścić.

— Wszystko w porządku, Luniu? — odezwał się James, wskakując na kanapę i chwytając przyjaciela za rękę, by i on usiadł.

Remus mruknął coś pod nosem i z nieobecnym wzrokiem zajął miejsce obok kumpla.

— Słyszałeś, co dzisiaj wygadywał ten pierwszoroczniak, mitoman z Ravenclawu?

— Gadacie o Lockharcie? — zawołała Syriusz i też szybko przeskoczył przez oparcie kanapy, rozkładając nogi wygodnie w kierunku kominka.

— Zaskakuje mnie, że w ogóle wiesz, co oznacza słowo mitoman, James — zauważył Remus.

— Bardzo zabawne — skwasił się Potter. — Nie ważne. Gilderoy wymyślił, że w weekend był w zakazanym lesie i sam pokonał wilkołaka.

Lupin aż wyprostował się na te słowa i pobladł na twarzy. Czy możliwe było, że naprawdę spotkał wtedy krukona w lesie i mały włos nie wydarzyła się tragedia?

— Spokojnie — James klepnął go po ramieniu.

— Przecież wiadomo, że zmyśla. To zbyt nieprawdopodobne! Poza tym, nie ma opcji, że cię spotkał i... no wiesz... przeżył — wyszeptał Syriusz poważnie.

— Możemy zakończyć ten temat? — Remus wstał na równe nogi z zamiarem odejścia, jednak niebezpiecznie się zatoczył i znów upadł na kanapę.

Pozostali huncwoci spojrzeli po sobie, a potem na twarz Lupina, który wyglądał bardzo niewyraźnie.

— Dobrze się czujesz? — zapytał zaniepokojony Syriusz.

Lunatyk wymamrotał coś pod nosem i machnął ręką. W tym samym momencie James przyłożył dłoń do czoła kumpla.

— O cholera, jest cały rozpalony!

— Mówił, że od tej pełni czuje się źle i Pomfrey nie chciała go wypuścić ze Skrzydła, ale się uparł, bo egzaminy... — Syriusz wywrócił oczami na upartość przyjaciela.

— Czemu mówicie w trzeciej osobie, przecież wciąż tu jestem.

— Dobra. Koniec dyskusji, wracasz do szpitala — powiedział poważnie James, wstając z kanapy. Lunatyk już chciał coś powiedzieć, gdy Rogacz dodał: — W dupie mam te twoje egzaminy. Jak tak dalej pójdzie to nawet nie dożyjesz ukończenia Hogwartu i na co ci to wszystko, co?

Lupin skrzywił się na te słowa. James był znany ze swojej upartości i czasem ta jego cecha była bardzo nieznośna.

— Słuchajcie, położę się do łóżka... Rano wszystko będzie dobrze. Nie będę niepokoić Pomfrey o tak późnej godzinie. Poza tym, jutro mam egzamin z Opieki Nad Magicznymi Stworzeniami. Wiecie, jakie to dla mnie ważne — jęknął Remus.

— Zostaniesz tym swoim wymarzonym magizoologiem tak, czy owak. Jesteś w tym świetny, ale musisz być zdrowy — powiedział poważnie James, a Syriusz od razu mu zawtórował. — Teraz marsz do Skrzydła Szpitalnego!

Lupin niechętnie się zgodził, bo faktycznie sam siebie okłamywał, jeśli chodziło o samopoczucie. Doprawdy, miał wrażenie, że jego wnętrzności gotują się od środka, a skóra swędziała jak nigdy wcześniej. Zwalił to na zwykłe uczulenie, jednak w głębi duszy wiedział, że coś było nie tak. Na swoje nieszczęście miał całkowitą rację. 


⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞

Kolejny rozdział już w środę (24.03.21)!

Nad Przepaścią [ Lupin x Evans ] ✓Where stories live. Discover now