36. Pierwszy Patrol

157 24 130
                                    


Zapowiadałam, że nowy rozdział będzie w weekend, a piątek to weekendu początek, więc łapcie kolejny rozdział haha! Jest on dość przegadany, ale wydaje mi się, że to bardzo interesujące rozmowy. ^^ Jeśli ktoś tęsknił za życiowymi rozkminami Remusa i Lily, to niech się cieszy! 

PS. Cukrzycy ciąg dalszy (jeszcze!).

⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞


Remus od kilku dni zbierał się w sobie, by wyjść z Pokoju Życzeń i w końcu wrócić do normalnego trybu życia, zacząć rozmawiać z ludźmi i chodzić na lekcje. Było to dla niego arcy trudne zadanie do wykonania. Dyrektor dowiedział się o wszystkim, co zaszło podczas przerwy świątecznej i postanowił sprezentować mu kilka dodatkowych dni wytchnienia.

Po ponownej wizycie Lily oraz chłopaków, gryfon nabrał pewności. Każdy z nich zapewniał, że nie było czym się przejmować. Razem z huncwotami wymyślili nawet historyjkę, którą chcieli opowiadać w razie zaczepki.

Po wyjściu na korytarze, Lupin skierował się najpierw do dyrektora, a potem do profesor McGonagall. Każde z nich patrzyło na niego ze współczuciem, czego wprost nienawidził. Nie umiał go przyjmować, tak samo jak łaski w żadnej sprawie. W głębi serca był pewny, że świetnie sobie zasłużył na swoją brzydotę i cierpienie. Tego nikt jeszcze nie potrafił zmienić.


⤝°♦°⤞


Lily Evans szła w kierunku stołu Gryffindoru, gdzie siedzieli już Syriusz, James, Peter oraz Marlena.

— Musimy wygrać ten dzisiejszy mecz, panowie! — dopingował chłopaków James. — Puchoni nie mają szans.

— Raczej, nie inaczej, Rogaczu! — zawołał Syriusz, wznosząc puchar z sokiem dyniowym.

Wtedy zorientowali się, że Lily Evans właśnie stanęła obok nich i bez ogródek przerwała im toast, pytając rzeczowym tonem:

— Czy Lupin wyszedł już z Pokoju Życzeń?

James spojrzał na rudowłosą spode łba.

— A co cię...

— Jestem prefektem, on także. Nie pojawił się na lekcjach, ani w Pokoju Wspólnym. Muszę wdrożyć go we wszystko, bo dzisiaj ma pierwszy patrol. Chyba nie dziwi was, że mi zależy — odpowiedziała od razu. Na wszystko miała od dawna idealnie sklejone wyjaśnienia.

— Z tego, co wiem, zaraz powinien przyjść na śniadanie.

Lily uśmiechnęła się lekko.

— Znakomicie.

Usiadła naprzeciwko chłopaków, chwytając talerz tostów. Huncwoci rzucili jej specyficzne spojrzenie. Evans nie zwykła jadać posiłków w towarzystwie ich zgranej paczki. Ta nowość na moment zbiła każdego z pantałyku.

— Powiedz mi, Evaaans... — James przeciągnął jej nazwisko charakterystycznie, na co ona tylko przewróciła oczami. — Gdybyś mogła wybrać, to jakim zwierzęciem byś została?

Syriusz zakrztusił się sokiem dyniowym i nagle wypluł go na swój gryfoński sweter. Peter poklepał go od razu po plecach chichocząc.

Lily zastanowiła się chwilę, smarując tost dżemem.

— Jeśli pytasz o patronusa, to nie wiem, bo jeszcze nie umiem go wyczarować.

— Nie? — Potter podniósł brew. — My z huncwotami opanowaliśmy to już w połowie tamtego roku — pochwalił się, czochrając swoje włosy.

Nad Przepaścią [ Lupin x Evans ] ✓Where stories live. Discover now