9. Nagły Zwrot

291 38 181
                                    

Dziś chciałabym rozdział dedykować LadyPrince2001, która wymyśla świetne fabuły i zwroty akcji w swoich potterowskich opowiadaniach. <3 Jej historie zawsze umilają mi dzień. Z czystym sercem polecam! :)


⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞


— Szybko, profesorze! — krzyczała Madame Pomfrey, starając się w środku nocy zapanować nad miotającym się Lupinem. Młody czarodziej trząsł się w spazmach, a z jego ust toczyła się obfita piana.

Tuż obok pielęgniarki, z drugiej strony łóżka, nad sytuacją próbował zapanować Horacy Slughorn. Wszystko szło na marne i żadne z nich nie mogło podać Lupinowi bezoaru. Bowiem już tylko to przychodziło im do głowy. Gorączka się wzmogła i choroba zaatakowała ze zdwojoną siłą.

— Gdzie jest ten Albus?! — zawołał profesor Eliksirów, próbując przytrzymać nastolatka, który wciąż trząsł się w napadzie.

Dookoła krzątały się skrzaty domowe, które ściągnięto z kuchni, by szybko podawały potrzebne przedmioty, leki i kompresy. Jednym słowem, w pomieszczeniu panował zaduch i chaos. Wtem do komnaty szpitalnej wbiegła rozgorączkowana Minerwa McGonagall w szlafroku.

— Przyjechał powóz z Munga! — zawołała i stanęła jak wryta w nogach łóżka swojego podopiecznego, który był w beznadziejnym stanie. Na dobrą sprawę, wyglądał, jakby miał zaraz wyzionąć ducha. Czarownica zakryła dłońmi usta w geście szoku,

— Minerwo, nie stój tak! Pomóż nam! — zawołała Pomfrey i opiekunka gryfonów ożywiła się natychmiast, by pomóc przenieść chłopaka na lewitujące nosze.

Kilka chwil później, McGonagall, Slughorn i Pomfrey pośpiesznie zmierzali obok unoszących się noszy z nieprzytomnym Lupinem do Sali Wejściowej. Tam czekali już magomedycy z Kliniki Świętego Munga. Nie było bowiem żadnego innego sposobu, by leczyć Remusa Lupina w Hogwarcie. Gdyby zwlekali choć chwilę dłużej, mogłaby stać się tragedia i młody gryfon nie doczekałby poranka żywy.

— Dziękujemy, poradzimy sobie — powiedział spokojnie wysoki brunet, ściskając trzęsącą się dłoń Madame Pomfrey. Inny magomedyk pociągnął zaś profesor McGonagall, by wypełniła potrzebne dokumenty.

— Panie Poke, proszę się nim zaopiekować... — szepnęła pielęgniarka Hogwartu. — To dobre dziecko.

— Bez obaw. Zajmą się nim najlepsi uzdrowiciele, w tym też ja. Może pani być spokojna.

— Ufam, że to ważna informacja, więc w tej sytuacji ją panu wyjawię. Chłopak jest wilkołakiem, ale proszę zachować to w tajemnicy w miarę możliwości.

Rutherford Poke skinął poważnie głową. Po kilku chwilach wszyscy magomedycy zapakowali się do białego, magicznego powozu, który skierował się prosto do Kliniki Magicznych Chorób i Urazów Szpitala Świętego Munga.


⤝°♦°⤞


Lily weszła energicznym krokiem do pokoju wspólnego Gryffindoru. Zastała tam zamienionych w kamień Jamesa, Syriusza i Petera. Dziewczyna przystała na moment i z zmarszczyła czoło. Jeszcze nigdy nie widziała, by huncwoci siedzieli w tak grobowej ciszy. Lily dostrzegła też kilku innych gryfonów spoza paczki Pottera. Wszyscy mieli tak samo zaniepokojone miny.

— Czy ktoś umarł? — zapytała, podchodząc w kierunku, gdzie wszyscy się zebrali. Nikt nawet na nią nie spojrzał. Wszyscy siedzieli wciąż wpatrzeni w wygaszony kominek, jakby zostali zahipnotyzowani.

Nad Przepaścią [ Lupin x Evans ] ✓Where stories live. Discover now