15. Huncwocki Szlaban

193 26 154
                                    

Korzystając z okazji, chciałabym życzyć Wam wszystkim pięknych Świąt Wielkanocnych - przede wszystkim zdrowych i bezpiecznych, pełnych miłości, bliskości i ciepła. Czasy są, jakie są, więc doceniajcie każdy moment spędzony z ukochanymi! Wesołego Alleluja! :))

A teraz zapraszam na nowy rozdział! Tak, jak powiedział Jamesa ostatnio - pora namieszać! :D

⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞⤝°♦°⤞


James, Syriusz i na samym końcu Remus przemierzali po ciemku korytarze Hogwartu. Na szczęście skryci byli pod niezastąpioną Peleryną–Niewidką, która była ich nieodłączną towarzyszką wszelkich huncwockich wypadów. Przez swój wiek i wzrost ledwo mieścili się pod nią we trójkę. Mimo, że wystawały im golenie, mieli nadzieję, że plan się powiedzie.

— Mógłbyś mnie nie deptać po piętach, Łapo? — warknął ostro James, czując kolejne pieczenie w okolicach stopy.

— Wybacz, Rogaczu, ale nic nie widzę!

— Przymknijcie się, albo zaraz wasz plan spali na panewce — ostrzegł Lupin, który czuł coraz większe wyrzuty sumienia.

Miał trochę wrażenie, że zdradzał w ten sposób swoją prawdziwą korepetytorkę. Poza tym, mógł się założyć, że Lily nie byłaby zadowolona z ich planu włamania się do pracowni Slughorna w lochach.

— Spokojnie, wszystko bierzemy na siebie, Lunatyku. Jeśli ktoś nas nakryje, Ty zostajesz pod peleryną i tylko nam się oberwie.

— Och, jakiś ty rycerski — palnął Łapa ze śmiechem.

— No co? Luniek musi zostać czysty przed poprawkami z SUMów — zapewnił hardo James.

Teraz jednak, gdy już faktycznie szli w kierunku lochów, Remus miał wrażenie, że zaraz zwymiotuje ze stresu. Sprawy nie ułatwiała także zbliżająca się pełnia, która wypadała za kilka dni, w nadchodzący weekend. Jednym słowem, wilkołak czuł się fatalnie.

— Może jednak zawrócimy? — szepnął Lupin z nadzieją. — Jakoś się wykuję tych eliksirów. Nie będę wam już zrzędził.

— Teraz to już nie masz nic do gadania — warknął Syriusz,

— Nie psuj nam frajdy — dodał James z dreszczykiem emocji w głosie.

Remus westchnął ciężko i spojrzał ponad ich ramionami. Właśnie doszli do drzwi pracowni eliksirów.

Alohomora — szepnął James, który był na przedzie ekspedycji.

Zamek szczęknął dwa razy i drzwi lekko drgnęły z zatrważającym skrzypieniem. Syriusz rozejrzał się dookoła i na jego znak, jednym ruchem ściągnęli pelerynę z głów. Korytarz tonął w ciemności. Tylko gdzieniegdzie błyszczało słabe światło pochodni zawieszonych na ścianach lochów. Nie potrzeba mówić, że ta część zamku wydawała się wyjątkowo, zimna, wilgotna i obskurna. Chyba tylko ślizgoni lubili przebywać tu dłużej, niż faktycznie trzeba było.

— Właźcie — szepnął James, uchylając drzwi.

Na ich nieszczęście, w tej samej chwili, z przeciwnej strony ktoś inny pragnął przejść przez próg. Syriusz i niespodziewany człowiek rąbnęli się czołami i obaj wylądowali na mokrej posadzce z głośnym jękiem. Zapadła cisza, którą przerywało tylko bulgotanie eliksirów, które ktoś zostawił na ogniu.

— Łapo, wszystko gra? — zawołał półszeptem James, a Lupin już wychylał się nad nim, by dojrzeć, co się stało. Dopiero po chwili spostrzegli, że czarodziejem, który wpadł na Syriusza był nie kto inny, jak Severus Snape.

Nad Przepaścią [ Lupin x Evans ] ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz