lekcja 3: debata

705 83 94
                                    

alexa, play ew, emily deahl
lekcja trzecia: debata

 Znacie ten typ jedynaka, który nieszczególnie nawet bratał się z jakimiś kuzynami, albo przyjaciółmi, a potem nagle trafił w środowisko szkolne i nie ma zielonego pojęcia co ze sobą zrobić? Taki był właśnie Michael Clifford przez cały wrzesień.

 Nasze wspólne poranki mogłyby przejść do historii tragicznych poranków. Nie ukrywam, bywam rozpieszczoną księżniczką. Rodzice zbyt często powtarzali mi, że nie ma nikogo lepszego ode mnie, poza tym raczej napotykałem ludzi bardziej uległych, unikających wielkich konfliktów oraz takich trochę mniej upartych. Odpowiadało mi to, nie zamierzałem się zmieniać, aby bardziej pasować do społeczeństwa łatwego w manipulacji, całkiem skromnego, niechcącego wypaść na buca. Można mnie kochać, albo nienawidzić, można też oba jednocześnie, bo emocje się nie wykluczają, lecz w chwili, gdy ktoś mnie lekceważył, albo traktował z góry, jakby był zwyczajnie mądrzejszym ogniwem, płonąłem wściekłością i chciałem wysadzić tę osobę w powietrze.

Po pierwszym tygodniu pomyślałem sobie, że Ashton i Frankie mają rację, a ja źle zacząłem, więc moje podejście determinowało wszystko, co tylko działo się w mojej relacji z Cliffordem. Mike raczej się do mnie nie odzywał, jak przypuszczałem, znalazł sobie własną grupkę kumpli, choć chodziliśmy na dosłownie wszystkie, te same zajęcia!

Część rzeczywiście wybrałem ze względu na Skylar. Podobało mi się w niej to, że umie rzeczy, które mi przychodzą z większym trudem. Angielski, kreatywne pisanie, literatura i nowe media. Drugą część dopasowałem pod własne zainteresowania: matematyka, ekonomia, chemia i fizyka, czyli wszystko to, czego nie potrafiła ona. Michael natomiast jakby stanowił połączenie tego, co było najlepsze we mnie oraz Sky, bo nie dość, że bez większego wysiłku obliczał zadania i recytował regułki, to na dodatek świetnie znał najwybitniejsze dzieła literatury wysokiej i umiał wyciągnąć z nich podstawy do utworzenia własnej pracy.

Nie czułem się przy nim stabilnie, bo gdzieś tam w środku wiedziałem, że jest ode mnie lepszy, na dodatek był oczytany, inteligentny, nie nasiąknął prokrastynacją wynikającą z długoletniej nauki szkolnej, poza tym te wszystkie przedmioty – one rzeczywiście go obchodziły, tak samo jak staranie się o stołek przewodniczącego rady uczniowskiej, albo dodatkowe zajęcia z filmoznastwa.

Był tam miesiąc, a już wystartował na przewodniczącego!

Co gorsza – Clifford nie wyrażał zacięcia, aby dostać się na Harvard, nie opowiadał jak bardzo potrzebuje papierków, wpisów na świadectwie, czy poręczenia pedagogów. On w rzeczy samej cieszył się, że chodzi do szkoły! A ja zamiast się tym zajawić, jak moi przyjaciele zachwyceni faktem, iż dzielę z nim pokój, byłem niepewny i poczułem się w rzeczy samej zagrożony. Gdybym tylko ja zachowywał się wobec niego dupkowato, a on nie odpowiadał, mógłbym uznać się za świra, aczkolwiek Michael szybko złapał, iż się nie dogadamy, dlatego sam zrobił się wobec mnie złośliwy, natomiast te poranki... Doprowadzały mnie do szewskiej pasji.

*

Promienie słoneczne omijały mój pokój w akademiku, ponieważ okna w nim znajdowały się od zachodu, co nie zmieniało faktu, że budziłem się od samej szarości na niebie. Lubiłem poleniuchować po otworzeniu oczu, zwłaszcza gdy pogoda pozostawiała wiele do życzenia, a niczego innego nie mogłem spodziewać się po początku października. Nie chciało mi się wierzyć w to, że minęło tyle czasu bezsensownego włóczenia się po korytarzach, wysłuchiwania o technicznych stronach zaliczeń, oczekiwania aż wszyscy uczniowie wpadną w ten monotonny rytm, a na dodatek Skylar wreszcie zadecyduje, czy jestem jej godzien.

anti-romantic {zawieszone}Where stories live. Discover now