lekcja 20: krew na dolnej wardze

667 88 128
                                    

alexa, play off to the races by lana del rey
lekcja 20: krew na dolnej wardze

Każdy chyba doświadczył tego dziwnego uczucia bycia w grupie ludzi, których rzeczywiście lubi, ale nagle atmosfera zupełnie bez powodu zrobiła się nieswoja. Nigdy nie miałem wątpliwości wobec tego, czy z Calumem oraz Ashtonem potrafimy dobrze współdziałać. Ivy i Frankie nabijały się, że dzielimy jeden mózg na trzech, albo raczej to oni kumulują swoje ostatnie szare komórki i przekazują je mnie, bo potrafię działać pod presją cudzych spojrzeń. To prawda, jestem w tym świetny, aczkolwiek gdy w naszej grupce pojawił się Michael, kompletnie straciłem swoje zdolności, na rzecz walki z dziwacznym, rozsadzającym mój żołądek dyskomfortem. Zastanawiałem się nad wszelkimi ruchami, jakie wykonywałem, co jakiś czas zerkałem w jego stronę i zastanawiałem się, czy on ma tak samo, ponieważ to niemożliwe, abym jako jedyny rozcieńczył swoją znakomitą percepcję w nielogiczną papkę.

To właściwie ciekawy przedmiot analizy, mógłbym wykonać autobadanie – z jakiej przyczyny tak dobrze wiem co robić, kiedy zostajemy sami, a w momencie pojawiania się innych ludzi, nagle nabieram oczekiwań. Nie wiem jakich konkretnie: tego, by na mnie patrzył? Pragnął mojej aprobaty? Dosłownie choćby najmniejszy fragment jego głowy podpowiadał mu: „posłuchaj Luke'a! porozmawiaj z Lukiem!"

Z drugiej strony to idiotyczne, bo przecież nie łączyło nas nic prócz zażarcia w dyskusji, jednego cmoka, paru namiętnych pocałunków na plaży, obietnicy niezakochania się w sobie i dziwacznej przepychanki o dziewczynę, którą upierał się, że potępia tak ogólnie rzecz biorąc – w mocnym wyolbrzymieniu tego słowa.

No i sen. Ten sen rozkazał mi nienawidzenia własnej podświadomości, tak samo jak nienawidziłem jej za fakt, że pragnę jego atencji! Po co? W jakim celu? Jak się pozbyć tej niemierzalnej gorączki?!

Ale zamiast siedzieć obok mnie, podczas oglądania serialu, Clifford zajmował miejsce pomiędzy Irwinem, a Hoodem, przy okazji co jakiś czas zaczynając z Ashtonem jakąś rozmowę, której częścią nie byłem. Chociażby w chwili pojawienia się na ekranie moich ulubionych momentów. Na głos wyartykułowałem, że mają teraz się skupić i śmiać ze mną, ale Mike i Ash patrzyli po sobie, mrucząc jakieś półsłówki o muzyce.

- Ej, chłopaki to bez sensu, jak nie oglądacie. – Nie wytrzymałem wreszcie, stopując piracką stronkę, bo nie mogliśmy znaleźć Chłopaków z baraków nigdzie legalnie. Calum posłał mi rozbawione spojrzenie.

Ten dupek zbyt wiele czasu spędzał z Ivy, a ona – jestem przekonany, powiedziała mu trochę za dużo. Nie miałem przyjaciółce za złe, gdyż wszelkie problemy dzieliliśmy między sobą w tej paczce, no i obgadywaliśmy się jak wlezie ze sobą nawzajem, co później wychodziło i każdy czuł się z tym świetnie, bo co pięć głów to nie jedna. Zasadniczo stanowiliśmy pięciogłowego potwora dla tych, którzy śmieliby wejść nam drogę. Wiedziałem jednak, że wszyscy mamy swoje osobiste sprawy, być może między sobą, o jakich musimy wspólnie zadecydować, czy podzielimy się z kimkolwiek innym.

Ja dzieliłem swoją tajemnicę z Ivy, a jako, że incydent dotyczył przede wszystkim jej oraz jej decyzji, poczułem się trochę lżej, gdy przerzuciła część informacji na kogoś nowego, to znaczy na Michaela, który koniec końców uznał nas za moralnie dobrych ludzi, choć czasem obwiałem się, że gdyby ktoś inny o tym usłyszał, zostalibyśmy podsumowani jako nieodpowiedzialna młodzież.

Michael Clifford znał o wiele więcej moich sekretów, niż bym tego chciał. Nie tylko skutkiem dzielenia wspólnej przestrzeni życiowej, ale przede wszystkim dlatego, że był doskonałym wręcz obserwatorem, który po paru konwersacjach ze mną, wymianie spojrzeń i analizie skrawków akcji, mógł bezproblemowo stwierdzić, iż jestem trochę pogubiony, ale nie na tyle, by nie móc się w tym odnaleźć.

anti-romantic {zawieszone}Where stories live. Discover now