lekcja 17: dwa wibratory i braterski wolontariat

757 85 59
                                    

alexa, play i wanna be alone with you, by cloe wilder
lekcja 17: dwa wibratory i braterski wolontariat

 Skylar potrafiła mnie ogromnie stresować, ale nie zawsze tak było. Gdy się poznaliśmy raczej budziła malutki uśmiech politowania na mojej twarzy, ponieważ sprawiała wrażenie tak do bólu poprawnej, że aż nierealnej. Wydawało mi się, że gdy szliśmy przez kampus ramię w ramię, była przekonana, iż to ja ją „zepsułem" i z mojej winy dała się wciągnąć w romansową gierkę, która zaistniała zupełnym przypadkiem.

Ludzie uwielbiają mówić innym ludziom co mają robić, jak powinni się czuć oraz w jaki sposób powinny wyglądać ich związki, albo w ogóle relacje. Prawda jest taka, że zawsze miałem bardzo luźny stosunek do pocałunków, w końcu przytulanie jest dozwolone wśród przyjaciół, czasem obcych trzeba wziąć za rękę, natomiast w oczy można patrzeć bardzo głęboko nawet wrogom. Gdybym był ze Sky w związku, najpewniej nie pocałowałbym Ivy, ponieważ ten gest służył mi tylko za potwierdzenie argumentu, że pocałunek nie musi być niczym nacechowany. Niejednokrotnie spałem z Calumem w jednym łóżku, gdzie w ramach braterskiego wolontariatu, drapaliśmy się po plecach. Ashton parzył nam herbatki ziołowe i do każdego lubił zwrócić się pieszczotliwie, Ivy i Frankie zawsze szły w ślinę po alkoholu. Skylar nie musiała tego rozumieć, ponieważ tak raczej nie wygląda norma między grupami przyjaciół, choć co ja tam wiem... Byłem gotowy przyjąć na klatę komunikat: „nie liż już więcej innych ludzi" i w każdych warunkach powiedziałbym: „oki!". Jednakże zawsze pojawia się ta jedna zmienna, która niszczy cały wynik.

Nie miałem stu procent pewności, czy aby na pewno nie będę się frustrował, że nie mogę już tak po prostu całować Michaela.

Może mój organizm jakoś szczególnie oddziaływał na jego organizm? Może byliśmy jakoś astralnie-seksualnie połączeni, że tego chciałem? Ale potrafiłem się hamować, zresztą ostatnimi czasy robiliśmy sobie głównie złośliwe żarciki, więc co miało mi stanąć na przeszkodzie w zaprogramowaniu mózgu, by się zamknął.

Im bliżej listopada, tym chłodniejsza stawała się temperatura, co odczuwała przede wszystkim Skylar, ale nie miałem ze sobą kurtki, którą mógłbym założyć na ramiona dziewczyny, bo przywlokłem się na zajęcia w samej marynarce.

Długie milczenie między nami, przerywane wyłącznie stukotem podeszw o kostkę brukową, zaczęło powoli działać mi na nerwy, zwłaszcza, że poczułem ukłucie złości na samego siebie w środku, bo przecież mogłem bardziej zainteresować się tym, jak układa się w jej życiu, zamiast latać za Cliffordem, jak zakochany nastolatek. Byłem zakochanym nastolatkiem, ale w Skylar!

Już miałem coś powiedzieć, lecz minęliśmy panią Johnson od matematyki, która zmierzyła mnie z dezaprobatą, ale musiała odeprzeć chociaż pomruknięcie na moje perfidne dzień dobry. Gdy nauczycielka zniknęła z pola widzenia, Sky zachichotała pod nosem, szturchając mimochodem moje ramię.

- Jesteś straszny czasami.

- A to niby dlaczego? – Błysnąwszy uśmiechem, złapałem ją nadgarstek, bo chciałem skręcić bardziej w stronę lasu, aniżeli prosto na akademiki. Skylar nie była przekonana, lecz zgodziła się, po prostu splatając nasze palce razem.

- Bo jesteś cyniczny. – Spojrzała na mój profil z dołu. – I złośliwy. – Pokiwałem głową zgodnie, nie minęła się bowiem z prawdą. – Luke...

- Tak? – Również zerknąłem po niej bardziej z góry, jednocześnie przytrzymując nastolatkę mocniej za rękę, by nie wywróciła się na dżdżystym listowiu.

anti-romantic {zawieszone}Where stories live. Discover now