lekcja 16: ja ciebie też kocham

619 83 121
                                    

alexa, play girls/girls/boys by panic! at the disco
lekcja 16: ja ciebie też kocham

  Nie każdy lubi monotonię, ale z reguły ludzie przepadają za malutkimi zwyczajami, które ubarwiają relacje, nadając im wyjątkowości. To chyba normalne, że jeśli dzielimy z kimś przestrzeń, budujemy jakąś znajomość, choćby była ona luźna i nie miała w sobie żadnych, ekscytujących kolorów. Od samego początku wiedziałem, że między mną, a Michaelem to nie będzie beznamiętne, nawet jeśli namiętność rozumiemy z perspektywy złośliwej niechęci, lub skrajnej nienawiści. Przyznałem się już, byłem zazdrosny, to wcale nie miało wiele wspólnego z tym, że Clifford zrobił mi coś złego, natomiast gdy to ja zachowałem się wobec niego paskudnie, uświadomiłem sobie, że wypracowaliśmy już swoje rytuały, których brakowało mi przez te niespełna trzy dni rozłąki.

Ciekawe jak będę się czuł śpiąc samotnie w rodzinnym domu podczas przerwy bożonarodzeniowej, albo już wcześniej – tej na Święto Dziękczynienia, nie wspominając o wakacjach, lub okresie, gdy to Mike wyjedzie celebrować swoje europejskie, dziwaczne wydarzenia. Chryste, on nigdy się nie upił z okazji czwartego lipca! Trzeba to zmienić!

Do takich rozważań natchnął mnie jeden wtorek, jeszcze w październiku, kiedy smacznie spałem na plecach, co zostało brutalnie przerwane przez osobliwie łaskoczące uczucie obcego przedmiotu na moim własnym nosie. Nie otwierając oczu, podciągnąłem nim raz, a potem drugi, koniec końców chcąc obrócić się na bok, lecz zamiast przyjemnego spotkania z poduszką, mój policzek zaliczył cudze kolano.

- Auć? – mruknąłem niezadowolony, bardzo od niechcenia unosząc powieki.

Miałem przed sobą zmarszczoną na męskim brzuchu, mundurkową koszulę, poczułem zapach pieprzowo-lawendowych perfum, a skórę mojej buzi drażniły bojówki, którym okazało się całkiem daleko do schludnego, uczniowskiego stroju.

Tak, to zdecydowanie był Michael.

- Co ty robisz jeśli można wiedzieć i dlaczego jesteś ubrany? – Uniosłem się na łokciu, kiedy wreszcie udało mi się jako-tako odsunąć, choć jeśli mam być szczery, mógłbym teraz w tym zaspaniu objąć jego talię i najpewniej oślinić mu krocze przez sen. Co o dziwo ma się nijak do czynności okołoerotycznych.

- Bo jest wpół do? – mruknął obserwując mnie z góry.

Oblizawszy dolną wargę byłem sobie wdzięczny, że prawdopodobnie wyglądam jak martwe gówno, w które bóg wdepnął zmartwychwstając, dlatego też przypadkiem udało się temu gównu zmartwychwstać, ponieważ na skutek tej aparycji, nie było dziwnym, iż przyglądałem się Michaelowi troszeczkę za długo. Ale to nie moja wina! On jest tak ładny, że aż chce się krzyczeć!

Zwłaszcza, że jego liliowe włosy przepięknie topiły się w szarawej poświecie poranka, która wpadała do naszego pokoju przez połowicznie odsłonięte okno, a zieleń oczu chłopaka, odbijała monsterę rosnącą sobie spokojnie w dolnej granicy mojego wzroku.

- Wpół do której?

- Ósmej.

- Mike. – Przetarłem twarz dłońmi niezadowolony i z jękiem opadłem w poduszki. – Czy ty umiesz sprawdzać plan zajęć, do kurwy nędzy?!

- Umn...

- Odwołali nam matmę, zaczynamy o dziesiątej, ja mam dość. – Wydałem z siebie bliżej niezidentyfikowany dźwięk, bo trzeba być mocno głupim, aby wstać około siódmej rano, aby pójść na pierwszą lekcję, która odbywa się bliżej jedenastej, niż tej wspomnianej siódmej.

Przez chwilę nic nie mówił, zwłaszcza gdy przytulony do pościeli wyglądałem, jakbym chciał smacznie podbijać krainę snów, a potem wstał z mojego materaca i niby nigdy nic rozsiadł się przy biurku, podciągając nogi pod brodę. Wtedy to do mnie dotarło. Głównym moim pytaniem nie powinno być: „czemu nie śpisz?", tylko raczej...

anti-romantic {zawieszone}Donde viven las historias. Descúbrelo ahora