🔱16🔱

1.4K 51 27
                                    

Rozglądałem się po pokoju, Taylor jeszcze spała. Jej delikatne włosy opadły na twarz ukrywając ciemne plamy pod okiem. Złość powróciła jak tylko znowu zobaczyłem siniaki. Nigdy takie rzeczy nie miały na mnie wpływu. Nigdy nie przejmowałem się NIKIM w taki sposób. Bardziej przerażała mnie myśl skąd do cholery to się bierze. Nie kocham jej i nie pokocham. Jest dla mnie ważniejsza niż reszta kobiet, ale to jedynie to. Ja nawet nie potrafię kochać i tak zostanie. 

Zostawiłem dziewczynę w jej tymczasowym pokoju, a sam ruszyłem do swojej sypialni w celu wykąpania się i przebrania.

Potrzebowałem zimnego strumienia wody na moim rozgrzanym ciele.

Scott jest bliżej niż nam się wydaję. Zaatakuje pierwszy jeżeli nic nie zrobię, a do tego dojdzie, nie może.

Wystarczy uruchomić pewne kontakty. Czas zacząć działać. Musi powstać plan w którym na zawsze i na wieczność ten człowiek zniknie z powierzchni ziemi.

...

Przyglądała mi się drwiąco. Czułam jej wzrok na sobie za każdym razem, gdy kładłam na półkę każdy osobny talerz wytarty przeze mnie o ścierkę.

Nie widziałam jej wcześniej, ale bez problemu domyślam się kim jest.

Twarz miała pewną siebie, mimo że pod okiem gościły filetowe plamy. To ten typ kobiety, gdzie co chce to ma, a jak nie ma to sobie sama weźmie.

Nie byłam taka.

Kobieta o blond włosach była cała sobą wulgarna.

Czy się jej bałam?

Byłaby zdolna zrobić mi krzywdę?

Zabiła by mnie za uczucia do Harre'go?

Co to dla niej ja. Mogłaby mnie zabić jedną ręką.

- zrób mi kawę.

Na sam jej ton głosu lekko zadrżałam. Niepewnie odwróciłam głowę w jej stronę. Jej mina mówiła, że nie chce się raczej ze mną zaprzyjaźniać. Patrzyła pewnie i nawet przez chwilę nie mrugnęła powiekami, czy to możliwe?

- Słyszałaś

Dodała po chwili. Jedyne na co mogłam się zdobyć to lekkie kiwnięcie głową, że przyjęłam do uwagi i zrozumiałam. Pewnie stojąc tak jeszcze przez chwilę w bezruchu rzuciła by we mnie czym ciężkim.

Z trudem zrobiłam kawę. Byłam przejęta, mimo że powtarzałam sobie w myślach - uspokój się, to tylko zwykła kochanka twojego porywacza. Jedno muszę sobie uświadomić, jest ważniejsza niż ja.
Myślę, że może ją nawet kochać.
O ile Harry potrafi kochać. Na swój sposób szanuje ją.

- zastanawia mnie fakt dlaczego jeszcze żyjesz.

Nie odwrócę się w jej stronę. Nie po takich słowach. Czekałam tylko na jakąś zaczepkę z jej strony, a kawa była tylko próbą do wybadania terenu. Zobaczyła, że dałam się po całości, bez żadnego 'ale' w trybie pośpiesznym, podałam blondynce kawę w filiżance. Teraz bez problemu może mnie atakować.

- ale bądź spokojna - wstała z impetem, upiła kilka łyków kawy i rzuciła mi do zlewu filiżankę. Porcelana rozbiła się na milion małych kawałków w wodzie, gdzie aktualnie trzymałam ręce. - kwestia czasu dziecinko - oddaliła się upewniając, że nie odpowiem jej na to. 

Przecież to, że zostałam porwana, bita i sponiewierana to nic. To jest ciągle za mało. Kolejna osoba, która mi grozi w tym domu. Kiedyś znajdzie się ten odważny człowiek, który mnie po prostu zabiję. Dlaczego mam przeczucie, że to będzie Harry? Dlaczego czuję, że przeszkadzam mu? I gdyby nie to, że jest zajęty innymi sprawami, wiem że pozbył by się mnie. Przecież i tak jestem uznana za martwą. Przecież formalnie już nie istnieje.

Czy to dalej za mało?

Boję się własnego cienia.

W bezruchu przyglądałam się jak z ran w dłoni wypływają czerwone kropelki. O bólu raczej nie ma mowy. Byłam lekko oszołomiona sytuacją w której się znalazłam.

W każdej kropli spływała moja chęć do życia.

Tak bardzo cenna ciecz spływała.

Już nawet widok krwi nie robił na mnie jakiego większego wrażenia. Raczej normalna sytuacja w tym domu, w roli głównej ze mną. Raczej nic nowego. Nigdy nie sądziłam, że będę w stanie przyzwyczaić się właśnie do takich sytuacji. Całe życie żyłam tak, aby nie wyrządzić sobie i bliskim krzywdy.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- to nie ma będzie takie łatwe jak Ci się wydaję.

Nic co fajne i dobre nie przychodzi z łatwością. Na wszystko trzeba zapracować i zasłużyć. Nie chce żeby było łatwo, chcę aby było skutecznie. Jestem gotowy na wiele ofiar, mam świadomość, że grozi to utratą najbliższych z mojego otoczenia i nie, nie chodzi w tym wszystkim o Taylor. To tylko mały kolejny pretekst, nic poza tym. Dodała mi tylko jeszcze więcej chęci. Jeżeli dobrze to zorganizujemy nic nikomu się nie stanie, będę się o to starać. Zawsze wyobrażałem sobie, jak to jest stracić najbliższego przyjaciela. Mało czego się boję, natomiast śmierć bliskich mi osób to jest jednak strach. Louis i chłopaki są stworzeni, żeby być przy mnie, a ja przy nich. Nie wybaczyłbym sobie gdyby coś im się stało.

- i dobrze, będzie większa satysfakcja jak go zabije.

Czekaliśmy na Liama, który miał wybadać sytuację i spotkać się z człowiekiem Scotta. Spotkanie było planowane, nikt nie został podstawiony. Po części w taki sposób się komunikujemy za nim go zabiję.

Bez zabijania. Czysta zwykła wstępna pogawędka do wojny. Jasne zasady, bez świadków. Tylko mój człowiek i Jego. Obie strony stawiają warunki i dogadują konkretny temat. Gdzie, kiedy i o której.

Piękne słoneczko jak na to miasto. Szczerze dziwiła mnie ta pogoda. Kręciliśmy się wokół samochodów jeszcze przez godzinkę za nim na miejscu pojawił się nasz informator.

- sprawa jest jasna - zaczął Liam - nie chce gadać, on chcę rzeźnie i nic konkretnego. Nie lubimy się i to jest jedyny powód dla którego, jak to stwierdził nas powystrzela w pizdu.

Co za debil. Jeżeli mam ewentualnie ginąć to wolę już konkretnie za coś.

- Nie rozumiem, chciał się spotkać tylko dlatego, żeby mi przekazać, że mnie nie lubi?

Hipokryta.

- Nie do końca - zaśmiał się Liam - przekazał też, że wyrucha Ci tą dziwkę.

Przyrzekam, że zastanawiam się czy na serio brać gościa, który rzuca tekstami jak na podwórku po szkole.

- i nie mówił tego o Taylor.

Przez chwilę patrzyłem na Payne czy sobie jaki żarcików nie robi, to przecież w Jego stylu. Z tym, że mówił to dosyć poważnym tonem.

- co jest? to o kim? - wtrącił się Louis.

- o tej porwanej dziewczynie.

Kochani,
Czy ktoś tu jeszcze jest?? Czy ktoś jeszcze czyta??? Proszę dajcie mi motywację, czy chcecie abym kontynuowała powieść???
Pozdrawiam Was serdecznie
X Maria

Abducted || H. S.Kde žijí příběhy. Začni objevovat