🔱1🔱

13.6K 307 42
                                    


- Dobra młody - powiedział do mnie Louis - zostało Ci ostatnie zadanie, mianowicie - Lou wyciągnął w moją stronę broń, od razu wiedziałem co jest na rzeczy. Każdy z nich cieszy się tylko z jednego, jak kogoś zabija. Nie potrafię się jeszcze przyzwyczaić ponieważ nigdy wcześniej nie prowadziłem takiego trybu życia. To też, nie jest tak, ze jestem tu na siłę. Chciałem tego, chciałem tak żyć. Tym bardziej, że uświadomiono mnie, że jestem w tym dobrym, więc wiem, że chłopaki nie przyjęli mnie z litości. Też wiem, że muszę się sporo nauczyć. Jednak to nie jest mój najlepszy dzień. Po wczorajszym źle się czuję z faktem, że nie zrobiłem z nimi tego, co chłopaki by na pewno mi kazali - oczywiście gdyby się dowiedzieli. Dziewczyny żyją tylko dzięki temu, że ja milczę. Nie mam zamiaru je wydać, tam było jeszcze dziecko. Szef nie wie i sprawa zamknięta.

- Koleś wisi nam kasę od dwóch miesięcy - odezwał się Louis, przy czym kiwnął głowa w stronę wielkiego bloku - musisz wiedzieć jak bardzo nie lubimy, gdy ktoś jest nam coś winien, takich bardzo szybko sprzątamy - dodał po chwili - a, to Twoja pierwsza lekcja.

Wydaję mi się, chociaż w sumie bardziej jestem pewien, że pierwszą lekcję miałem wczoraj, mimo, że tylko miałam pilnować sytuacji przed budynkiem. Byłem lekko przerażony. Widziałem, że kiedyś nastąpi ten moment, ale nie sądziłem, że aż tak szybko. Ledwo co nauczyłem trzymać się poprawianie broń, a teraz mam za zadanie zabić człowieka. Naprawdę zaczynam się zastanawiać, po co szef zgodził się, aby działał bezpośrednio z nim. Czy mam robić tu za plecy? jak ktoś ginie to, mam być to ja?

- jak mam się zachować, jak będą jacyś świadkowie? - zapytałem mając jeszcze nadzieję, że uda mi się uniknąć zabójstwa. Nie chciałem drugi raz popełnić tego samego błędu.

Przez chwilę w samochodzie panowała cisza, chłopaki byli chyba trochę zmieszani moim pytaniem. Widać było lekkie rozbawienie, ale ze strony Louisa bardziej poirytowanie. Był zastępcą szefa, Jego prawą ręką. Odpowiadał przed nim za te wszystkie akcje.

- posłuchaj - poczułem silne uderzenie na karku spowodowane przez dłoń Lou - od teraz jesteś złym człowiekiem i robisz złe rzeczy złym ludziom, ale - podkreślił - pozbywasz się też świadków, nie zostawiasz nikogo, nawet psa.

Złapałem za broń i ruszyłem w stronę budynku.

- poczekaj - usłyszałem głos za sobą - Zayn z Tobą pójdzie, dla towarzystwa.

Przeszliśmy próg budynku. Nie wiedziałem czy jestem pewien tego co robię, idę właśnie zabić człowieka, pierwszy raz w życiu. Mówili, że za którymś razem będzie łatwiej. Nikogo nie będę obwiniać. Sam tego chciałem. Nie żałuję, że się tu znalazłem, mimo że jest mi teraz ciężko i na ten moment nie chce tego robić. Zaczęliśmy rozglądać się po korytarzu, w myślach powtarzałem numer domu gościa, którego za chwile miałem sprzątnąć. Po chwili moim oczom ukazał się numer 3, stałem dosłownie przed drzwiami do jego domu. Nie czekając dłużej zapukałem do drzwi jak gdyby nigdy nic. Drzwi się pomału otwierały już miałem wyciągnąć bron i mieć już to z głowy, jednak to co zobaczyłam dosłownie zmiotło mnie z planety. Dlaczego kurwa, dlaczego zawsze coś.

- jest tata? - zapytałem drążącym głosem.

- a kim panowie są - zapytała dziewczynka. Była w podobnym wieku, co dziecko z wczoraj, minimalnie starsze.

- z biura podróży - odezwał się nagle Zayn. Przez chwilę zapomniałem, że On również tu jest, to totalnie nie ułatwia sprawy - mamy dla Twojego ojca darmowy bilet - dodał, śmiejąc się.

Nie wiedziałem co robić, tu jest dziecko miałem zabić tego faceta na oczach tego dziecka, a później zabić dziecko? czy może na odwrót? Najpierw dziecko, później ojciec?

Abducted || H. S.Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu