🔱12🔱

3.3K 80 13
                                    

Zbyt dużo czasu spędzałam w swoich czterech ścianach. Po ostatnich wydarzeniach ze Stylesem jedyne, na co miałam ochotę, to być sama. Dużo mi uświadomił i jeszcze więcej zrozumiałam sama. Może faktycznie, to wszystko wychodzi na dobre? Skoro moja rodzina postanowiła zacząć nowe życie beze mnie, to może ja też powinnam?
Moje myśli mnie przerażają. W tym domu nie ma dla mnie czasu, miejsca i chociaż odrobinę czułości. Potrzebuję uczuć, muszę czuć, że jeszcze jestem wartościowym człowiekiem, każdy czasami tego potrzebuje.

Do mojego pokoju wparowała jak zwykle Elenaor. Od jakiegoś czasu ta dziewczyna strasznie działa mi na nerwy. Począwszy na wydaniu mnie i Nialla w piwnicy tak do wczorajszego wieczoru. Kazała sobie przygotować kąpiel z winem i płatkami róż. Na początku myślałam, że żartuje, jednak później zrozumiałam jak bardzo się myliłam.

- mam ochotę na spaghetti — stanęła na środku pomieszczenia i założyła ręce na piersi.

Tak, pamiętam...kura domowa.

Miałam jej dość. Mam szczerą nadzieję, że mój wzrok mówi sam za siebie, bo nie miałam ochoty tłumaczyć jej, żeby dała mi wreszcie spokój.

- nie patrz tak na mnie, tylko się rusz - rzuciła przez ramię kierując się w stronę wyjścia - i nie rób za dużo, w domu są tylko cztery osoby, reszta wyjechała.

Jak to wyjechała? Jak to cztery osoby?

Elenaor

Louis

Ja

I Harry? Mam nadzieję, że to on. Moje serce chciałoby, żeby był to on, chociaż bezpieczniej byłoby obstawiać Nialla.

Ruszyłam więc na przyrządzanie posiłku, naprawdę nie mam w tym momencie wyboru. Muszę słychać ich wszystkich.

Ciekawi mnie gdzie tym razem wyjechali i dlaczego.

Weszłam jak zwykle niepewnym krokiem do kuchni. Nauczyłam się, że w tym domu i przy tych ludziach nic nie jest pewne. Zawsze gdzieś czekała na mnie niemiła niespodzianka i tak też było tym razem.

Na środku kuchni stał on.

Nie Harry

Nie Niall

Zayn...

Czułam się jakby ktoś uderzył mnie w twarz.
Czy Harry zrobił to celowo? Zostawiając go ze mną? Dobrze wiedział jak Zayn reagował na mnie, a może po prostu przestało zależy mu na moim życiu, to po co w takim razie ratował mnie? Po co to wszystko?

- długo czekałem na ten moment — odezwał się mulat. Jego wzrok przeszywał każdą komórkę mojego ciała. Słyszałam tylko jego kroki zmierzające w moją stronę, bo wzrok jakby zawiesił się w jednym martwym punkcie gdzieś w oddali.
- mam pięć całych dni, żeby dotknąć każdą część Twojego ciała — poczułam jego ciepły i mroczny oddech nad swoim uchem.
Próbowałam na spokojnie przetwarzać to co mówi, starałam się analizować każde słowo. Mój mózg jakby przestał odpowiadać za tą część, która dostarcza jego słowa do mojej świadomości. Co drugie słowo gubiło się po drodze.
Stałam jak otępiała.
Styles jak mogłeś mi to zrobić.

Jego ręka delikatnie spoczęła na moim pośladku.

Nagle zapalił mi się guzik.

- nie dotykaj mnie — odsunęłam się od niego.

Zaczęłam odzyskiwać pełną świadomość.

- nawet nie proponuję Ci iść na ugodę, bo to już nie będzie takie ekscytujące — zaczął polowanie w kuchni — przyjemność tkwi w bólu — zaśmiał się.

Uspokój się Rose, to wszystko zły sen? Przecież nie śnie...co robić, co robić.
Jedyne co miałam pod ręką to była patelnia. Tak patelnia, to moja broń i tylko tym mogę coś zdziałać.

- serio dziecinko? - zapytał zdziwiony.

- proszę Cię, nie rób mi krzywdy — próbowałam jeszcze w ten sposób. Mój głos z każdym wyrazem się łamał, co wywołało u niego efekt zadowolenia. Chciał tego, chciał abym prosiła i płakała.
Nim się zorientował był już przy mnie miażdżąc moje nadgarstki po obu stronach blatu. Wielka metalowa patelnia spadła z hukiem na podłogę.

- proś jeszcze — z ogromnym zainteresowaniem przyglądał się mojej twarzy. Jego szorstki ton sprawił, że bałam się jeszcze bardziej niż przed sekundą.
- no dalej - ogromny szloch wydobył się z moich ust, kiedy całą siłą wbijał swoje ogromne dłonie na kuchennym blacie.

- Zayn, a może najpierw niech coś ugotuję — usłyszeliśmy głos dobiegający zza pleców Malika.

To Louis jak zwykle śmieszko wał z sytuacji, w której prawie traciłam życie.

- wybacz przyjacielu, nie pomyślałem o tym - mówił do niego nie odkrywając ode mnie wzroku.

Zayn rozluźnił swoje dłonie i zasugerował, abym wzięła się za robotę.

- do później — usłyszałam głos chłopaka, po czym zostałam sama.

Przez pierwsze pół godziny nie mogłam się ogarnąć. Nie widziałam nic przez oczy, gdyż cały świat był rozmazany. Wszystko wypadało mi z rąk rozsypując i rozlewając się po podłodze, przy czym robiło mi dodatkową robotę. Płakałam jak małe dziecko. Nie mogłam pozbierać się po tej sytuacji z Zaynem.

Kiedy w końcu podałam do stołu na dół zeszła Elenaor i Louis, informując, że Zayn zamroczył się — cokolwiek to znaczyło i nie zejdzie. W każdym razie cieszyłam się jak głupek, że na dzisiaj mam spokój. To chyba dobry znak albo dobra rozgrzewka przed kolejnymi dniami.
Po pierwszej łyżce makaronu byłam już najedzona, a w zasadzie to obrzydzona jedzeniem. Nie mogę się głodować, to by było najgorsze w tej sytuacji.
Nie miałabym siły do walki lub uciekania, bardziej do tego drugiego. Gdy tylko próbuje z nim walczyć szybko ujarzmia moją chęć postawienia się, nie jestem wystarczająco silna i sprytna.
Siłami wpycham w siebie drugą łyżkę. Wiedziałam, że czym prędzej z tym też będę mieć problem. Przegłodziłam się.

Nagle do kuchni w której jadłam swoją część obiadu weszła szatynka, odsunęła sobie krzesło naprzeciwko mnie i usiadła.

- dam Ci małą radę.

Jest taka sama tak oni wszyscy. Nie sądzę, aby jej rady mogłyby mi w czymś pomóc. Nie miałam wyjścia słuchałam dalej.

- Zayn ćpa i to grubo — zaśmiała się cicho. - pobaw się nim trochę.

Naprawdę nie wiedziałam o co jej chodzi. Jak mam się bawić potężnym gangsterem?

- wiem, że nie czaisz - nachyliła się w moją stronę — zmęcz go trochę, pouciekaj przed nim, przecież masz cały dom do popisu, zrozum Rose, że z ćpunami tak jest im większy mają wysiłek tym szybciej się męczą i potrzebują odpoczynku.

To trochę logiczne, ale w jednym ma rację muszę uciekać przed nim, zamiast stać sparaliżowana.

- dlaczego Louis nie może mi pomóc? - łzy znowu napłynęły mi do oczu — dlaczego pozwala na to?

Jej mina spoważniała. Przez chwilę nawet nie wiedziała co powiedzieć. Milczała jeszcze przez dłuższą chwilę, po czym się odezwała.

- nie jesteś nikim ważnym dla nich, jesteś nikim — powiedziała oschle i wyszła z kuchni.

Te słowa były straszne, ale bardzo prawdziwe. Od początku powinnam o tym wiedzieć. Jednak sądziłam, że w każdym człowieku rodzi się czasami współczucie.

Po posprzątaniu całego domu mogłam w końcu umyć się i odpocząć w swoim pokoju. Oczywiście dzisiaj bez spania, nigdy nie wiadomo kiedy znowu będę musiała zmierzyć się z moim oprawcą. Nigdy nic nie wiadomo. Tutaj się nie śpi, tu się czuwa dzień i noc.
Jutro czwarty dzień.

Abducted || H. S.जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें