🔱8🔱

5.9K 161 8
                                    

Nie mogłam się poddać, byłam już w połowie drogi. W połowie drogi nawet sama nie wiedząc, czy uda mi się wyjść z tego wielkiego zielonego pola.

- wracaj! - znowu krzyknął — nie uda Ci się uciec stąd, a nie chcesz chyba bardziej rozzłościć Harry’ego.

Gdy usłyszałam jego imię coś w środku, aż mi podskoczyło. Jakby olbrzymie przerażenie ale do tego podniecenie.
Jeżeli Niall miał rację, że nie wyjdę stąd?
Mój wysiłek był na marne.
Odwróciłam się nie pewnie. Się Stał cały zestrsowny obecną sytuacją ale nie bardziej niż ja. Bał się Harry’ego, tak samo, jak ja.
Nie wiedziałam co mam już robić. W takich sytuacjach jak zwykle zaczęłam po prostu płakać.

- chcę stąd wyjść, rozumiesz? - przyrzekam, że mój krzyk słyszał każdy, kto był w okolicy wielkiego domu.

Nagle moim oczom ukazał się Zayn.
Moje serce zabiło szybciej, gdy zobaczyłam pistolet przy głowie Nialla.

- nie sądzę, że kiedykolwiek to się zdarzy — zaśmiał się — w czarnym worku napewno — tym razem powiedział poważnie. Tak poważnie, że całe moje ciało przeszedł ogromny lęk i strach — Harry pozwoli mi nawet wybrać miejsce, w którym Cię zakopie — ciągle mówił tak poważnym tonem, że każde jego słowo powodowało paraliż każdej części mojego ciała — może nawet w tym miejscu, gdzie teraz stoisz — lekko się uśmiechnął. Nie było to w żaden sposób przyjazny uśmiech.

Widziałam jak Niall prosił o coś Zayna ale ten śmiał się mu cały czas w twarz. Tłumaczyli coś między sobą. Po chwili Zayn odsunął broń od głowy blondyna, a on spokojnie opuścił ogród. Jestem pewna, że Zayn mu zagroził.
Wchodząc do domu posłał mi wyraźną współczującą minę. Na twarzy malował mu się wyraz „przepraszam". Zostawił nas samych na wielkim polu bitwy. Byłam i tak na przegranej pozycji, gdyż Zayn w ręku ciągle miał broń. W każdej chwili mógł mnie po prostu zabić.

- chodź — powiedział bardzo spokojnie ale na tyle, żebym mogła usłyszeć. Wystawił rękę w moją stronę i uśmiechnął się, a mnie od razu cofnęło.

Ten człowiek niemiłosiernie mnie przerażał. Bałam się patrzeć na niego. Jego gesty, słowa i samo to jego bycie typowym gangsterem.

- nie zmuszaj mnie, żebym zrobił Ci krzywdę — wymierzył w moją stronę broń, czułam jak serce podchodzi mi do gardła — a zapewniam Cię, jeżeli zaraz tu nie przyjdziesz to się o tym przekonasz — krzyknął.

Zniknąć, chciałam zniknąć. Kiedy to wszystko się skończy?

Dał mi wybór, który jest totalnie bez sensu. Jak zostanę na miejscu to zabije mnie, a jak pójdę do niego to pewnie zgwałci mnie i też zabije. Wybieram opcję pierwszą. Zalana łzami zrobiłam większy krok w tył. Nie chciałbym być kolejną jego ofiarą seksualną, przed śmiercią wolę aż tak nie cierpieć.
Dałam mulatowi jasny sygnał do zrozumienia, że nigdy się stąd nie ruszam. Myślałam, że zaraz zwymiotuje ze strachu. Moje ciało całe chodziło, w środku i na zewnątrz. Czułam jak warga dosłownie mi latała ze stresu.

Upadłam. Olbrzymi Ból, jedne co czułam.
Złapałam się za krwawiący brzuch. Wiedziałam, że umieram. Momentalnie zrobiłam się słaba. Wszystko było rozmazane, ale udało mi się zobaczyć Zayna idącego w moją stronę.

- przegrałaś — usłyszałam jego głos w oddali.

Na słowo „przegrałaś” znalazłam w sobie resztki sił i na kolanach trzymając się jedną ręką za brzuch, z którego cały czas lała się krew ruszyłam w stronę lasu. Usłyszałam za sobą śmiech Zayna. Dokładnie wiedziałam, że wygląda to żenująco. Uciekałam prawie cały czas będąc w miejscu. Ból wcale mi nie pomagał. W pewnym momencie po prostu się zatrzymałam. Nie dałam rady dłużej się poruszać, byłam bardzo bliska omdleniu. Opadłam bezwładnie na trawę, dalej trzymając miejsce krwawienia.
Nie widziałam już zbytnio co się dzieje.
Zamglonymi oczami udało mi się tylko dostrzec jak kucnął przy mnie. Byłam pewna, że zaraz mnie zgwałci, bo chyba o to cały czasu mu chodziło? Żeby mnie wykończyć... Przypomniał mi się sen dzisiejszej nocy, w którym też został prawie zgwałcona. Gdyby nie fakt, że się po prostu obudziłam. Teraz się już nigdy nie obudzę. Dokładnie rozumiałam przesłanie. Ten sen zmieni się zaraz w rzeczywistość.

Harry

Na dole panowała kompletna cisza, sądziłem, że Zayn jak zwykle będzie grał Mortal Kombat, ale było nad wyraz bardzo cicho.
Przyjechałem z chłopakami kilka minut temu. Louis pojechał z Eleanor do sklepu, a Liam był w ogrodzie.

- Harry — o wilku mowa.

Poprosiłem go o rozpalenie grilla, wyjątkowo miałem ochotę na imprezę domową. Dlatego zaprosiłem na dzisiaj kilku naszych wspólników i parę fajnych dziewczyn. Dosłownie chciałem się dzisiaj porządnie zabawić.
Nie zawsze mam ochotę imprezować ale dzisiaj był ten dzień, szczególny dzień.

- zobacz — wskazał palcem na krew na trawie. Było to daleko ale wszędzie mogłem ją rozpoznać. Specyficzna barwa.

Wyszedłem z ogrodu z zamiarem znalezienia jakiejkolwiek informacji na temat tego, co mogło się tam wydarzyć. Wyjechałem dosłownie na kilka godzin. Przyznam, że trochę się przestraszyłem.

Szybkim krokiem ruszyłem w stronę schodów, po chwili byłem już na górze. Dokładnie wiedziałam, w które drzwi wejść, gdyż właśnie stamtąd dochodziły mnie głośne rozmowy.

Ten widok wbił mnie w ziemię.
Na łóżku leżała Rose bez koszulki w samym staniku, jej brzuch był cały we krwi. Dokoła latał spanikowany Niall, a Zayn próbował mokrą ścierką oczyścić ranę.

- zostaw to — powiedziałem do Malika, a sam ruszyłem do łazienki po bandaże i tym podobne. - może dojść do zakażenia — wytłumaczyłem mu.

Nie ma nic gorszego niż zakażona rana.
Podszedłem bliżej dziewczyny. Pierwsze co zrobiłem to sprawdziłem puls, był wyczuwalny. Rose wyglądała jak trup. Co jak co ale dużo razy widziałem trupa więc przeraził mnie trochę jej wygląd. Oddychała ciężko ale miarowo.

- nie mogę was zostawić nawet na trzy godziny — powiedział spokojnie — co się stało? - zapytałem z lekką irytacją w głosie.

Niall spojrzał na Zayna groźnym wzrokiem.

- Zayn ją postrzelił, bo...

Nie dane mu było skończyć, gdyż Zayn od razu mu przerwał.

- przestań pierdolić — krzyknął Malik — uciekła, bo sam jej na to pozwoliłeś.

Nie musiałem jej pomagać. Mogłem zostawić ją, aby się wykrwawiła. Znowu chciała uciec, a Niall był ZNOWU w to zamieszany.

Oczyściłem jej ranę i to wszystko, nabój dalej miała w ciele. Poszedłem umyć ręce.

- Harry nie zostawiaj tak jej — prosił Horan, a ja nie miałem ochoty na niego patrzeć.

Dałem mu szansę na bycie najlepszym gangsterem, a on ją odrzucił. Teraz ja odrzucę jego błagania. Co prawda kosztem tej dziewczyny ale ona też jest sobie winna. Chciała uciec, a teraz prawdopodobnie umrze. Było mi to obojętne.

- jeżeli pomagasz jej się stąd wydostać to dasz radę ją też uratować — poklepałem go po ramieniu.

- proszę, wiesz, że nigdy w życiu nawet małej ranki nie opatrywałem — widziałem w jego oczach ból i serio nie był to mimo wszystko najlepszy widok.

Musiałem być twardy. Widziałem, że Niallowi ta dziewczyna nie była obojętna. Może nawet ją kochał ale ja jestem ich szefem i muszę być twardy.

- przykro mi — odezwałem się i wyszedłem z pokoju.

PISZĘ TEN ROZDZIAŁ 2 DNI
PROSZĘ ZOSTAW ŚLAD PO SOBIE
TO ZALEDWIE KILKA SEKUND
🖤

Abducted || H. S.Donde viven las historias. Descúbrelo ahora