Prolog

13.6K 242 27
                                    

"Być człowiekiem znaczy podlegać władcy, któremu na imię cierpienie"

Posłuszeństwo w moim życiu było na pierwszym miejscu. Tak byłam wychowywana przez dziadków, jakby przygotowywali mnie do tego co ma nadejść. Nie potrafiłam użalać się nad sobą i być może dlatego, że miałam przy sobie małą istotę, moją siostrę. Po ich śmierci jedyną osobą na której mogła polegać i którą ją nigdy nie zawiedzie - byłam ja. Nie rodzice, tylko ja.

Po rozwodzie rodziców jedynym i prawdziwym domem byłam dla niej ja. Nie można brać pod uwagę budynku, w którym mieszka ojciec, oraz budynku, w którym mieszka matka, choć to właśnie u niej byłyśmy zameldowane. Kim są rodzice, którzy za cel obrali swoje i tylko swoje potrzeby fizyczne i psychiczne? Dziecku trudno wybrać między złem, a złem, nawet jeśli w świetle prawa jest dorosłe.

Mimo wszystko Londyn, to w porządku miasto. Chociaż zawsze w moim sercu będzie Liverpool. To tam urodziłam się ja i Lucy. Matka wynajmuje mieszkanie w przerażającej dzielnicy, a ojciec pławi się ze swoją kochanką w bogactwie. Oni naprawdę się kiedy kochali.

- kiedy mama wróci? - z zamyślenia wyrwał mnie piskliwy głos Lucy.

- jak zamkniesz oczka i je otworzysz, to będzie już w domu - uśmiechnęłam się.

Zaczynam się zastanawiać, czy to naprawdę kwestia pracy. Spędza w tym biurze 12h tłumaczy, że ma nad to roboty. Nie wściekłabym się jakby miała kogo, bo najzwyczajniej w wicie przestało mnie interesować jej życie.

- a może, mały spacer przed snem? - zapytałam siostry.

Lucy podskoczyła ze szczęścia i od razu pobiegła się ubierać.

Londyn o tej porze dopiero się budził i to właśnie był powód dla którego, nasz spacer ograniczał się tylko w okolicach domu. Było ciemno i zimno. Większość wolnego czasu spędzamy w domu. Jestem typem samotnika, przez co wielokrotnie byłam wysyłana do różnych psychologów przez rodziców. Naprawdę wierzyli, że jest chora psychicznie, tylko dlatego, że jedyną moją rozrywką w życiu są książki. Po kilku latach nawet się z tym pogodzili, albo po prostu znalazły się gorsze problemy niż ja. Szłyśmy sobie spacerkiem po chodniku, gdy z zza zakrętu wyjechał czarny van. Nie byłoby nic w tym dziwnego, gdyby nie fakt, że ludzie w tej dzielnicy nie posiadają samochodów, a jedynie pojazdy jamki się poruszają, to rowery i środki komunikacyjne - nic więcej. Moja podświadomość bardzo szybko reaguję w takich sytuacjach. Złapałam mocniej rękę siostry i ruszyłam w stronę domu. W mojej głowie zaczęły się najgorsze scenariusze, gdy samochód zaparkował centralnie przed naszą kamienicą. Z auta wyszło trzech dobrze zbudowanych mężczyzn. Mieli może od dwudziestu do trzydziestu lat. Ciężko było mi więcej zauważyć, gdyż na podwórku oświetlenie było totalnie do dupy. Mimo wszystko był tego ogromny plus, mężczyźni nawet nas nie zauważyli w tych ciemnościach.

Dwóch weszło do domu, a jeden został przy samochodzie. Nie potrzebowałam światła, aby zauważyć jak bardzo groźni byli. Wiedziałam, że przed moim oczami rozgrywa się coś, co na pewno nie było w zgodzie z prawem. Cierpliwie czekałam, aż ten co został przy aucie przestanie rozglądać się w każdą możliwą stronę. Czułam w sobie niesamowity niepokój. Nigdy wcześniej nie miałam do czynienia nawet z jakąś kradzieżą, po prostu takie sytuację mnie omijają - aż do teraz.

Mężczyzna oparł swoje ciało o samochód, dzięki czemu nie był w stanie cały czas spoglądać co dzieję się za nim i Jego samochodem.

- Rose, co się dzieję - zapytała przerażona Lucy.

- Musimy być cicho i spróbować przedostać się do domu - starałam uspokoić swój głos. Lucy jest niesamowicie wrażliwym dzieckiem i jak na siedem lat bardzo dużo rozumie. Nie mogłam dopuścić do sytuacji, w której by się rozpłakała. Moje życie nie należy do najbarwniejszego, ale jednak wolałabym żyć. Naprawdę mam dla kogo.

Mężczyzna co chwilę zerkał na zegarek. W pewnym momencie podniósł rękę, żeby zaczesać włosy, przez co moim oczom ukazała się prawdopodobnie broń. Nigdy w życiu na żywo nie widziałam jak wygląda prawdziwa broń, jednak ojciec był niesamowitym fanem kina akcji. To była broń. Moje nogi się zachwiały, ale dzięki temu co zobaczyłam, szybciej znalazłam się pod domem.

Wystarczyło nacisnąć na klamkę od drzwi wejściowych klatki schodowej. Delikatnie uchyliłam drzwi i pierwszą wpuściłam siostrę. Lucy pobiegła pierwsza na górę do domu, a ja ruszyłam za nią. Nie zdołałam nawet wejść na schody, gdyż silna dłoń mężczyzny uniemożliwiła mi jakikolwiek ruch.

- gdzie się wybierasz? - mrożący krew w żyłach głos dotarł do mojego ucha. Trzymał mnie w swoich ramionach na tyle mocno, że nie mogłam złapać oddechu.

Odwróciłam się niepewnie w stronę mężczyzny. Stałam twarzą w twarz z przestępcą. Był przystojny, niebezpiecznie przystojny. Nie byłam pewna, co zrobi za moment. Mógł wszystko, nawet mnie zabić. Nagle oboje odwróciliśmy się w stronę, gdzie pojawiła się Lucy. Stała tak samo przerażona jak ja. Najgorsze co mogła zrobić, to wrócić się po mnie na dół.

- proszę, puść nas - zaczęłam płakać - ona ma tylko piêæ lat, a ma tylko mnie.

Abducted || H. S.Where stories live. Discover now