🔱17🔱

636 19 12
                                    

Tu nie chodzi o Rose. Jest mi obojętna.
Tu chodzi o coś więcej. Ona nie może być przyczyną, nie tak bezwartościowy człowiek. Kim ona jest, że Scott chce się o nią targować i narażać własne życie. Dlaczego chce ją odbierać siłą? Kwestia dogadania i byłaby Jego. 

Scott myśli, że moją słabą stroną są kobiety. Niech dalej tak myśli. Skrzywdzenie Rose nie zrobiło by na mnie większego wrażenia. Sam ją krzywdzę.

Oddałbym ją bez tego całego zamieszania, ale to by oznaczało że robię to, co Scott mi każe. Nie dopuszczę do żadnego momentu w którym by mógł pomyśleć, że ma nade mną jakąkolwiek przewagę lub kontrolę. 

Swoją drogą, co to w ogóle za pomysł. Na co komu Rose. Ta dziewczyna jest bez znaczenia, przynajmniej dla nas. Szczerze przyznam, że zaintrygował mnie tym. Czy można chcieć Rose? Co od niej można dostać? Kim jest, że ktoś chcę walczyć o nią? Wydaję mi się, że sytuacja może mieć się trochę inaczej niż jak na to teraz patrzymy. 

Czas się w to wszystko zagłębić i poszperać. 

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dwa dni nie wychodziłam z pokoju. Każde moje opuszczenie tego pomieszczenia kończy się utratą krwi i zdobyciem nowych plam na ciele. Czuję się trochę jak głupie dziewczę ze skłonnościami samobójczymi wychodząc stąd. 

Myśl, że nie jestem zamknięte przez kogoś dodaję mi trochę takiego poczucia wolności, chociaż odrobinę. Siedzę tu zamknięta przez samą siebie, podoba mi się to. Natomiast chyba nie mam zamiaru spędzić tu resztę życia. Po dwóch dniach zaczynam odczuwać głód, chociaż i tak uważam, że jestem już zahartowana. 

W głowie i tak mam tylko jedno. Myśl o nim sprawia podniecenie i ból.  Ostatnio nawet doszło nowe uczcie - zazdrość. Moje waleczne serce się nie poddaję. Targają nim te wszystkie uczucia jakby chciały je rozerwać na miliony kawałków. 

Po pokoju rozległo się pukanie do drzwi i szarpnięcie za klamkę. Każdego bym się spodziewała, ale nie go. Harry przez chwilę rozejrzał się po pokoju, żeby zaraz odnaleźć wzrokiem mnie. 

- jesteś wolna 

Te słowa odbijały się echem po całym pokoju kilka razy. Nie żartował, minę miał jak zwykle poważną. Nie potrafiłam przyswoić do siebie tych słów. To jest tak niemożliwe, że aż głupie, albo to on zwariował. 

- możesz iść - wskazał na drzwi.

Chwiejnym krokiem i lekko oszołomiona wstałam z łóżka. Niepewnie kroczyłam w stronę drzwi. Spojrzałam na Niego w oczekiwaniu na to, że coś jeszcze powie. Nic nie mówił, stał i czekał aż po prostu wyjdę. Mam wrażenie, że nogi odmawiają posłuszeństwa z nadmiaru euforii, ekscytacji lub nawet smutku. Jak mam wyjść stąd i nigdy więcej na Niego nie spojrzeć? Jak mam nagle zacząć żyć od nowa? Bez Niego. Czy moje życie poza tym domem może mieć jeszcze sens?

- Nie przeżyję bez Ciebie.

Był w takim samym szoku jak ja. Po tych słowach spojrzał na mnie jak na kogoś, kto właśnie postradał zmysły. To serce kazało mi tak powiedzieć, nie rozum. To ono każe mi Go kochać, to ono chce tu zostać. Przy nim zostać. 

Harry dalej stał w szoku. Otwarcie Mu wyznałam, że Go kocham. 

(Harry)

Wszystkiego mógłbym się spodziewać w całej tej sytuacji, naprawdę wszystkiego. 

Muszę przyznać, że dziewczyna potrafi szokować. To też nie jest tak, że niczego się nie domyślałem. Widać było, że dziewczyna się zakochała, ale nigdy nie słyszałem tego otwarcie z jej ust. 

Podeszła bliżej, poczułem jej bicie serca. Łzy spływa z jej oczu.

(Rose)

Moja dłoń powędrowała na Jego klatkę piersiową. Wydawał się być jak kamień. Jego wzrok błądził po mojej twarzy. Stał i patrzył nieruchomo. 

Rosalie, kim Ty jesteś? Co Ty robisz ze swoim życiem? Dlaczego po prostu nie wyjdziesz, nie opuścisz tego domu i tych ludzi? 

Trudno, zrobię to. 

Zbliżyłam swoje usta do Jego ust. Musnęłam wargami Jego wargi. Poczułam Jego miętowy smak połączony ze smakiem tytoniu i drogiej whisky. Tak właśnie je pamiętam. Gdy po raz pierwszy Go pocałowałam czułam dosłownie to samo. 

Jego usta nawet nie drgnęły. Nie ruszył żadną częścią swojego ciała. Miałam wrażenie, że całuję manekina. Domyślam się, że pocałunek u Niego wygląda znacznie inaczej. Dla Niego to tylko muśnięcie ust, dla mnie to wszystko. 

Oderwałam swoje usta, chociaż tak bardzo nie chciałam. Dał mi do zrozumienia definitywnie, że to koniec. Ostatni raz spojrzałam na Niego, stał i patrzył tak jakby nic przed chwilą się nie wydarzyło. Już nic nie mogę zrobić. Skoro to co się stało przed chwilą nie wywarło na nim żadnego wrażenie, to nawet jakby się przed nim rozebrała - też by nic nie dało. 

Ruszyłam przed siebie. Wcześniej nawet nie zauważyłam jak mocno łzy ciekną po moich policzkach. Szłam chociaż nie widziałam gdzie. Nogi mnie niosły automatycznie w stronę wyjścia, tam gdzie zawsze z nadzieją szłam. Teraz wiem, że te drzwi staną się moim grobem. 

(Harry)

Co to wszystko miało być? Ta sytuacja to trochę nieporozumienie i nie tak miało to wyglądać. Skąd ta dziewczyna czerpie odwagę? Głupio mi to przyznać przed samym sobą, ale zaczyna mi imponować.

- Jesteś pewien, że to dobry pomysł? - w przejściu pojawił się Louis.

- jedyny możliwy - opowiedziałem bez zastanowienia - tylko w ten sposób Scott wyjdzie z ukrycia. 

Zawsze dobrze muszę wszystko przemyśleć i tym razem też tak było. Cała ta sytuacja jest planem. 

Skoro Scott tak bardzo chce tej dziewczyny, to ją sobie sam weźmie. 

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 18, 2023 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Abducted || H. S.Where stories live. Discover now