🔱7🔱

6.7K 152 24
                                    

- Co teraz ze mną zrobisz? - zapytałam naciągając skąpą sukienkę, by zakryła jak najwięcej.

Spojrzał mi w oczy, po czym nachylił się do mnie jeszcze bardziej łamiąc wszystkie zasady zachowania odpowiedniej odległości.

- Teraz mogę zrobić z Tobą co tylko chcę — przeniósł swoja rękę na moje udo — to będą takie rzeczy, o jakich nigdy w życiu nie śniłaś — zaśmiał się.

Śniłaś, śniłaś, śniłaś...

Wielki huk to jedne co słyszałam po obudzeniu. Od zawsze strach przed burzą mi towarzyszył. W dzieciństwie schronem był zawsze wielki stół w jadalni, a gdy teraz jestem dorosła po prostu chowam się w swoim łóżku włączając na słuchawkach muzykę. Tęsknię. Czułam jak samotna łza spłynęła po policzku, na myśl o rodzinie. Wiele krzywd wyrządzili mi rodzice ale wszystko bym dała, żeby być teraz razem z nimi. Z drugiej strony byłam się, że nie zaczną mnie szukać, że nie będę im potrzebna. Przecież takie oznaki dawali mi przez całe życie, kolejna morda do wykarmienia — tak powiedział ojciec, gdy urodziła się Lucy
Zostawili mnie samą z młodszą siostrą w dzielnicy, w której sami pewnie nie chcieliby mieszkać. W sumie co się dziwić, że jestem tu gdzie jestem, pewnie prędzej czy później i tak by się to stało.
Burza szalała za oknem, a ja w sumie już byłam tym obojętna. Burza w moim życiu z porównaniem do tej za oknem to pikuś. Ciągle, gdy zamykam oczy widzę jego zielone tęczówki, jego seksowny uśmiech i wszystko inne idealne.
Od zawsze myślałam, że w przyszłości mogę mieć jakieś problemy psychiczne ale nigdy nie sądziłam, że zakocham się we własnym porywaczu. Najgorsze jest to, że wszystkie złe rzeczy wyrządzone względem mnie przez Harry’ego będą mu odpuszczane, tak to właśnie działa.

Przekręciłam się na drugi bok odwracając tyłem do okna, po chwili czując jak zmęczenie wygrywa. Odpuściłam i zasnęłam.

〰️Harry〰️

Uwielbiałem być na dworze, gdy wokół pioruny latały. To też w jakiś sposób była fajna adrenalina.
Odpaliłem papierosa, po czym zaciągnąłem się dymem.

- wiedziałem, że tu jesteś — zaśmiał się Louis.

Często w nocy, gdy była burza, a ja siedziałem na dworze to Louis do mnie przychodził.

- dziwny jesteś ostatnio — przysiadł się na fotel obok.

Nie miałem pojęcia co ma na myśli. Zawsze jestem taki sam, nigdy się nie zmieniam.

- nic mi do szczęścia nie brakuje - uśmiechnąłem się do niego.

- ale szczęśliwy też nie jesteś — rzucił szybko poważnym tonem w moją stronę.

Louis to mój najlepszy przyjaciel. Czasami widzi więcej niż ja sam, dlatego zawsze doceniam jego obecność. Nigdy mnie nie zawiódł. Sam nie wiedziałem, czy miał rację, ale skoro widzi, że coś jest ze mną nie tak, to dlaczego miałbym mu nie ufać?

- a Ty jesteś? - zapytałem.

Nic nie odpowiedział. Rozsiadł się wygodniej na fotelu i udawał, że nie usłyszał tego pytania. Nie chciałem napierać na niego, jeżeli będzie chciał mi o czymś powiedzieć to, to zrobi.

- wiesz co? - zaczął — to jest już ten moment, kiedy chcę dziecko — spojrzał z powagą w głosie.

Nigdy nie śmieszyły mnie poważne tematy i teraz tak samo. Powiedział to z taką pewnością w głosie, że trochę mnie to przeraziło. Louis chce być ojcem, to brzmiało trochę jak wyrok.

- dlaczego milczysz? - zapytał — nie nadaję się na ojca czy Eleanor na matkę? - zaśmiał się.

Byłem pewny, że Louis doskonale by się sprawdził w roli ojca, zawsze był w naszej ekipę tym „opiekuńczym". Co do Eleanor to tak naprawdę nie znam dziewczyny i nie mam pojęcia czy osiemnastka już teraz powinna być matką. Jednak nie to mnie najbardziej przerażało.

Abducted || H. S.Where stories live. Discover now